(Tłumaczone z bengalskiego)
Okazujemy smutny brak powściągliwości w rozmowie lub jakichkolwiek wspólnych działaniach, takich jak muzyka i tak dalej. Każdy stara się stawiać siebie na pierwszym miejscu. Kolejną ilustracją jest przepychanka na stacji kolejowej lub na stacji parowej. Pewnego dnia przyjaciel Swamidźi rozmawiał z nim w Math na ten temat. Swamidźi zauważył: „Widzisz, mamy stare powiedzenie: «Jeśli twój syn nie ma ochoty się uczyć, umieść go w Durbars (Sābha)». Słowo Sabha nie oznacza tu spotkań towarzyskich, jakie odbywały się okazjonalnie w domach ludzi – oznacza to królewskie Durbary. W czasach niepodległych królów Bengalu to właśnie tam zbierał się dwór o poranku i wieczorem. O poranku omawiano tam wszystkie sprawy kraju – a ponieważ nie było wówczas gazet, król zwykł rozmawiać z czołową szlachtą stołeczną i zbierać od nich wszelkie informacje dotyczące narodu i państwa. Ci panowie musieli uczestniczyć w tych spotkaniach, bo gdyby tego nie zrobili, król zapytałby o przyczynę ich nieobecności. Takie Durbary były ośrodkami kultury we wszystkich krajach i nie tylko w naszym. W obecnych czasach, w zachodnich częściach Indii, zwłaszcza w Radźputanie, są pod tym względem znacznie lepsi niż Bengal, ponieważ wciąż można tam spotkać coś podobnego do tych starych Durbarów.
Pytanie: Zatem, Maharadź, czy nasz lud utracił dobre maniery, ponieważ nie mamy własnych królów?
Swamidźi: To wszystko jest zwyrodnieniem, które ma swoje korzenie w egoizmie. To, że wchodząc na parowiec kieruje się wulgarną maksymą: „Wujku, ratuj swoją cenną skórę”, a w muzyce i chwilach rekreacji każdy stara się popisać, jest typowym obrazem naszego stanu psychicznego. Tylko trochę treningu poświęcenia mogłoby to usunąć. To wina rodziców, którzy nie uczą swoich dzieci dobrych manier. Zaiste, samopoświęcenie jest podstawą całej cywilizacji.
Z drugiej strony, z powodu nadmiernej dominacji rodziców, nasi chłopcy nie mają swobodnej przestrzeni do rozwoju. Rodzice uważają śpiewanie za niewłaściwe. Ale syn, gdy słyszy piękny utwór muzyczny, od razu skupia całą swoją uwagę na tym, jak się go nauczyć i naturalnie musi uważać na „Āddā”. (Coś w rodzaju klubu. W języku bengalskim to słowo ma nieprzyjemny wydźwięk.) I znowu: „Palenie jest grzechem!” Cóż więc innego może zrobić młody człowiek niż przebywać w towarzystwie służby domowej i potajemnie oddawać się temu zwyczajowi? W każdym człowieku istnieją nieskończone tendencje, które wymagają odpowiedniego pola do zaspokojenia. Ale w naszym kraju nie jest to dozwolone; a wprowadzenie innego porządku rzeczy wymagałoby nowego szkolenia rodziców. Taki jest warunek! Jaka szkoda! Nie rozwinęliśmy jeszcze wysokiego stopnia cywilizacji; a mimo to nasi wykształceni Babu chcą, żeby Brytyjczycy przekazali im rząd by nim zarządzać! Sprawia to, że śmieję się i płaczę. No cóż, gdzie ten duch walki, który od samego początku wymaga umiejętności służenia, posłuszeństwa i wstrzemięźliwości! Duch walki nie polega na samoutwierdzeniu się, ale na poświęceniu. Trzeba być gotowym do awansu i oddania życia na rozkaz, zanim będzie mógł rozkazywać sercom i życiu innych. Najpierw trzeba poświęcić siebie.
Pewnego razu bhakta Śri Ramakryszny w napisanej przez siebie książce postawił kilka ostrych uwag pod adresem tych, którzy nie wierzyli w Śri Ramakrysznę jako wcielenie Boga. Swamidźi przywołał pisarza do siebie i zwrócił się do niego w porywający sposób:
Jakie miałeś prawo tak pisać, obrażając innych? Jakie to ma znaczenie, jeśli oni nie uwierzą w twego Pana? Czy stworzyliśmy sektę? Czy jesteśmy Ramakrysznaitami, że powinniśmy uważać każdego, kto nie będzie go czcił, za naszego wroga? Swoją bigoterią tylko go poniżyłeś i uczyniłeś małym. Jeśli twoim Panem jest Sam Bóg, to powinieneś wiedzieć, że w jakimkolwiek imieniu się Go wzywa, jest to jedynie oddawanie czci Jemu – a kim ty jesteś, żeby znieważać innych? Czy myślisz, że cię usłyszą, jeśli będziesz na nich narzekać? Jakie to głupie! Serca innych możesz zdobyć tylko wtedy, gdy się dla nich poświęcisz. W przeciwnym razie dlaczego mieliby cię słuchać?
Odzyskując po krótkiej chwili naturalny spokój, Swamidźi przemówił smutnym tonem:
Czy ktokolwiek, mój drogi przyjacielu, może mieć wiarę lub rezygnację z Pana, jeśli sam nie jest bohaterem? Nienawiść i złośliwość nigdy nie znikną z serca człowieka, jeśli nie stanie się bohaterem, a jeśli nie zostanie się od nich wolnym, jak można stać się naprawdę cywilizowanym? Gdzie w tym kraju jest ta niezachwiana męskość, ten duch bohaterstwa? Niestety, nigdzie. Często tego szukałem i znalazłem tylko jeden przypadek i to tylko jeden.
Pytanie: W kim to znalazłeś, Swamidźi?
Swamidźi: Tylko w G. C. (Babu Giriś Ćandra Ghosz) widziałem tę prawdziwą rezygnację – tego prawdziwego ducha sługi Pana. I czy to nie dlatego, że był zawsze gotowy do poświęcenia, Śri Ramakryszna wziął na siebie całą odpowiedzialność z niego? Cóż za wyjątkowy duch poddania się Panu! Nie spotkałem jego odpowiednika. Od niego nauczyłem się lekcji samopoddania się.
Mówiąc to, Swamidźi podniósł złożone ręce do głowy w wyrazie szacunku dla niego.