Swami jest osobą średniego wzrostu, o ciemnej karnacji, typowej dla ludzi jego narodowości, o łagodnym zachowaniu, rozważnym w ruchach i niezwykle uprzejmym w każdym słowie, ruchu i geście. Ale najbardziej uderzającą cechą jego osobowości są jego oczy, które są niezwykle błyszczące. Rozmowa w naturalny sposób zeszła na temat religii, kiedy Swami powiedział między innymi takie uderzające słowa:
„Dokonuję rozróżnienia między religią a wyznaniem. Religia to akceptacja wszystkich istniejących wyznań, dostrzeganie w nich tego samego dążenia do tego samego celu. Wiara jest czymś antagonistycznym i walczącym. Istnieją różne wyznania, ponieważ są różni ludzie, a wiara jest dostosowana do wspólnoty, gdzie zapewnia to, czego ludzie chcą. Jak świat składa się z nieskończonej różnorodności osób o różnej naturze, intelektualnej, duchowej i materialnej, tak ludzie ci przyjmują dla siebie tę formę wiary w istnienie wielkiego i dobrego prawa moralnego, które jest dla nich najlepiej dostosowane. Religia uznaje istnienie wszystkich tych form i cieszy się z nich ze względu na piękną zasadę leżącą u ich podstaw. Do tego samego celu można dojść różnymi drogami, a moja droga być może nie byłaby odpowiednia dla temperamentu mojego zachodniego sąsiada, tak samo jego droga nie byłaby polecona mojemu usposobieniu i filozoficznemu sposobowi myślenia. Należę do religii hinduskiej. To nie jest wiara Buddystów, jednego z odłamów religii hinduskiej. Nigdy nie oddajemy się pracy misjonarskiej. Nie staramy się narzucać nikomu zasad naszej religii. Zabraniają tego podstawowe zasady naszej religii. Nie wypowiadamy się też przeciwko jakimkolwiek misjonarzom, których wysyłacie gdziekolwiek z tego kraju. Dla nas wszystkich są oni całkowicie mile widziani w penetrowaniu najgłębszych zakątków ziemi. Wielu przychodzi do nas, ale nie walczymy o nich; nie mamy misjonarzy, którzy staraliby się kogoś przekonać do naszego sposobu myślenia. Bez naszego wysiłku wiele form religii hinduskiej rozprzestrzenia się daleko i szeroko, a przejawy te przyjęły formę nauki chrześcijańskiej, Teozofii i Światła Azji Edwina Arnolda. Nasza religia jest starsza niż większość religii, a wiara chrześcijańska – nie nazywam jej religią ze względu na jej antagonistyczne cechy – wywodzi się bezpośrednio z religii hinduskiej. To jedno z wielkich odgałęzień. Religia katolicka także przejmuje od nas wszystkie swoje formy – konfesjonał, wiarę w świętych i tak dalej – a ksiądz katolicki, który dostrzegł to absolutne podobieństwo i uznał prawdę o pochodzeniu religii katolickiej, został zdetronizowany ze swojego stanowiska, bo odważył się opublikować tom wyjaśniający wszystko, co zaobserwował i o czym był przekonany”.
„Rozpoznajesz agnostyków w swojej religii?” zapytano.
„O tak, filozoficzni agnostycy i to, co nazywacie niewiernymi. Kiedy Buddha, który jest wśród nas świętym, został zapytany przez jednego ze swoich wyznawców: «Czy Bóg istnieje?» On odpowiedział: „Bóg. Kiedy ci mówiłem o Bogu? To ci mówię, bądź dobry i czyń dobrze”. Filozofowie agnostycy – jest nas wielu – wierzą w wielkie prawo moralne leżące u podstaw wszystkiego w przyrodzie i w ostateczną doskonałość. Wszystkie wyznania wiary akceptowane przez wszystkich ludzi są jedynie wysiłkami ludzkości, aby urzeczywistnić nieskończoność Jaźni, która tkwi w wielkiej przyszłości.”
„Czy uciekanie się do wysiłku misyjnego jest poniżej godności waszej religii?”
W odpowiedzi gość ze Wschodu sięgnął po niewielką księgę i odniósł się do jednego z edyktów, spośród innych niezwykłych edyktów.
„To” – powiedział – „zostało napisane 200 lat przed naszą erą i będzie najlepszą odpowiedzią, jakiej mogę ci udzielić na to pytanie”.
Uroczo czystym, dobrze modulowanym tonem przeczytał:
„Król Pijadasi, umiłowany przez bogów, szanuje wszystkie grupy religijne, zarówno ascetów, jak i żyjących w rodzinach; przebłaguje ich jałmużną i innymi darami, ale przywiązuje mniejszą wagę do darów i zaszczytów niż do wysiłków w celu promowania podstawowych cnót moralnych. To prawda, że przewaga podstawowych cnót jest różna w różnych odłamach religijnych, ale istnieje wspólna podstawa. To jest łagodność, umiar w języku i moralności. Nie należy więc wywyższać własnej grupy religijnej i potępiać innych, ale okazywać im przy każdej okazji cześć, na jaką zasługują. Dążąc do tego sprzyja się dobru własnej grupy religijnej, służąc innym. Czyniąc inaczej, nie służy się własnej grupie, nie służąc innym; a kto przez przywiązanie do własnej grupy religijnej i w celu jej promowania potępia innych, zadaje jedynie brutalne ciosy własnej grupie. Dlatego tylko zgoda jest chwalebna, tak aby wszyscy znosili i kochali znoszenie wzajemnych przekonań. W tym właśnie celu został wpisany ten edykt, aby wszyscy ludzie, niezależnie od tego jaka może być ich wiara, zostali zachęceni do promowania podstawowych doktryn moralnych w każdej z nich oraz do wzajemnego szacunku dla wszystkich pozostałych grup religijnych. W tym właśnie celu powinni pracować wszyscy ministrowie religii, inspektorzy i inne ciała publiczne.”
Po przeczytaniu tego imponującego fragmentu Swami Wiwe Kananda zauważył, że ten sam mądry król, który zlecił napisanie tego edyktu, zakazał pobłażania wojnie, ponieważ jej okropności były sprzeczne ze wszystkimi zasadami wielkiej i uniwersalnej doktryny moralnej. „Z tego powodu” – zauważył gość – „Indie ucierpiały w aspekcie materialnym. Tam, gdzie brutalna siła i rozlew krwi posunęły inne narody, Indie potępiły takie brutalne przejawy i zgodnie z prawem przetrwania najsilniejszego, które ma zastosowanie do narodów, jak i jednostek, pozostaje w tyle jako potęga na ziemi w sensie materialnym.”
„Ale czy nie byłoby niemożliwe znalezienie w wielkich, walecznych krajach Zachodu, gdzie potrzebna jest tak ogromna energia, aby zaspokoić palące potrzeby praktyczne XIX wieku, tego ducha, który panuje w spokojnych Indiach?”
Błyszczące oczy rozbłysły, a na twarzy wschodniego brata pojawił się uśmiech.
„Czy nie można połączyć energii lwa z łagodnością baranka?” zapytał on.
Kontynuując, dał do zrozumienia, że być może w przyszłości nastąpi połączenie Wschodu i Zachodu, co przyniesie wspaniałe rezultaty. Warunkiem, który dobrze świadczy o naturze narodu zachodniego, jest szacunek, jakim darzą kobiety i łagodny wzgląd z jakim są traktowane.
Mówi wraz z umierającym Buddą: „Wypracuj własne zbawienie. Nie mogę ci pomóc. Żaden człowiek nie może ci pomóc. Pomóż sobie”. Harmonia i pokój, a nie niezgoda, to jego hasło.
Następująca historia jest tą, którą niedawno opowiedział, dotyczącą praktyki wyszukiwania błędów wśród wyznań:
„Żaba mieszkała w studni. Mieszkała tam przez długi czas. Tam się urodziła i tam wychowała, a mimo to była małą, maleńką żabką. Oczywiście ewolucjonistów nie było tam, żeby nam powiedzieć, czy żaba straciła swoją oczy, czy nie, ale na potrzeby naszej historii musimy przyjąć za oczywiste, że miała ona oczy i codziennie oczyszczała wody ze wszystkich żyjących w nim robaków i bakterii, które tam żyły, z energią, która zostałaby uznana przez współczesnych nam bakteriologów. W ten sposób stała się trochę gładka i gruba – może tak samo jak ja. Cóż, pewnego dnia przyszła inna żaba, która żyła w morzu i wpadła do studni.”
„Skąd pochodzisz?”
„Jestem z morza.”
„Morze? Jak duże jest? Czy jest tak duże jak moja studnia?” i przeskoczyła z jednej strony studni na drugą.
„Mój przyjacielu”, mówi żaba morska, „jak porównasz morze ze swoją małą studnią?”
„Wtedy żaba wykonała kolejny skok i zapytała: «Czy twoje morze jest takie duże?»”
„Co za bzdury wygadujesz, porównując morze ze swoją studnią.”
„No cóż” – powiedziała żaba ze studni – „nie ma nic większego od mojej studni. Nie może być nic od niej większego. Ten gość jest kłamcą, więc niech się wynosi.”
„To była cały czas trudność.”
„Jestem Hindusem. Siedzę we własnej studni i myślę, że świat jest moją studnią. Chrześcijanin siedzi w swojej studni i cały świat jest jego studnią. Muzułmanin siedzi w swojej studni i myśli że to cały świat. Muszę podziękować wam, Ameryko, za wspaniałą próbę przełamania barier w naszym małym świecie i mam nadzieję, że w przyszłości Pan pomoże wam osiągnąć ten cel.”