63 Św. GEORGE’S ROAD, LONDYN,
7 czerwca 1896.
Szanowna Pani Noble,
Mój ideał rzeczywiście można ująć w kilku słowach, a mianowicie: głosić ludzkości ich boskość i jak ukazywać ją w każdym ruchu życia.
Ten świat jest w łańcuchu przesądów. Żal mi uciśnionych, czy to mężczyzny, czy kobiety, a bardziej żal mi ciemiężycieli.
Jedną z idei, którą widzę jasno jak słońce, jest to, że nieszczęście jest spowodowane ignorancją i niczym więcej. Kto oświeci świat? Ofiara w przeszłości była Prawem i, niestety, będzie nim przez wieki. Najodważniejsi i najlepsi na ziemi będą musieli poświęcić się dla dobra wielu, dla dobra wszystkich. Niezbędne są setki Buddhów, z wieczną miłością i współczuciem.
Religie świata stały się martwą kpiną. Świat pragnie charakteru. Świat potrzebuje tych, których życie jest jedną płomienną miłością, bezinteresowną. Ta miłość sprawi, że każde słowo będzie brzmiało jak piorun.
Jestem pewien, że nie jest to przesąd w twoim przypadku, masz w sobie dar poruszania świata i inni też przyjdą. Odważne słowa i odważniejsze czyny są tym, czego chcemy. Obudźcie się, obudźcie się, wielcy! Świat płonie od nieszczęścia. Czy możesz spać? Wołajmy i wzywajmy, aż obudzą się śpiący bogowie, aż wewnętrzny bóg odpowie na wołanie. Co więcej jest w życiu? Jaka większa praca? Szczegóły dochodzą do mnie w miarę upływu czasu. Nigdy nie robię planów. Plany rosną i działają same. Mówię tylko: obudźcie się, obudźcie się!
Niech wszelkie błogosławieństwa będą Ci towarzyszyć na zawsze!
Z poważaniem,
WIWEKANANDA.