132. Mary

Do Panny Mary Hale
SRINAGAR, KASZMIR,
28 sierpnia 1898.

MOJA KOCHANA MARY,

Nie mogłem wcześniej skorzystać z okazji, aby do Ciebie napisać, a wiedząc, że nie spieszysz się z listem, nie będę przepraszać. Słyszę, że dowiadujesz się wszystkiego o Kaszmirze i o nas z listu panny MacLeod do pani Leggett – zatem nie ma potrzeby wdawać się w długie zawiłości na ten temat.

Poszukiwania przez Heinsholdta Mahatmów w Kaszmirze będą całkowicie bezowocne; a ponieważ najpierw trzeba ustalić, czy całość pochodzi z wiarygodnego źródła, próba będzie również trochę za wczesna. Jak się mają Matka Kościół i Ojciec Papież i gdzie są? Jak się macie, drogie panie, młode i stare? Teraz, gdy jedna wyłamała się z szeregu, będziecie kontynuować starą grę z większym zapałem? Jak się ma pani, która wygląda jak pewien posąg we Florencji? (Zapomniałem imienia) Zawsze błogosławię jej ramiona, gdy myślę o tym porównaniu.

Nie było mnie kilka dni. Teraz idę dołączyć do pań. Następnie grupa udaje się do miłego, cichego miejsca za wzgórzem, w lesie, przez który przepływa szemrzący strumień, aby głęboko i długo medytować pod deodarami (drzewami Boga) ze skrzyżowanymi nogami à la Buddha.

Będzie to trwało mniej więcej miesiąc, kiedy do tego czasu nasze dobre dzieło wyczerpie swą moc i ponownie spadniemy z tego Raju na ziemię; następnie wypracujemy naszą karmę przez kilka miesięcy, a potem będziemy musieli pójść do piekła w Chinach za złą Karmę, a nasze złe uczynki sprawią, że pogrążymy się w nieprzyjemnych zapachach ze światem w Kantonie i innych miastach. Stamtąd czyściec w Japonii? I ponownie odzyskamy raj w USA. To właśnie przepowiada Dyniowy Swami, brat Coomra Swami (w języku bengalskim Coomra oznacza dynię). Ma bardzo sprytne ręce. W rzeczywistości jego spryt w posługiwaniu się rękami kilka razy sprowadził go na wielkie niebezpieczeństwa.

Chciałem Ci wysłać tyle miłych rzeczy, ale niestety! myśl o cłach sprawia, że moje pragnienia znikają „jak młodość w snach kobiet i żebraków”.

Swoją drogą cieszę się, że z każdym dniem siwieję. Zanim zobaczysz mnie następnym razem, moja głowa będzie pełnowymiarowym białym lotosem.

Ach! Mary, gdybyś mogła zobaczyć Kaszmir – sam Kaszmir; cudowne jeziora pełne lotosów i łabędzi (nie ma łabędzi, tylko gęsi – licencja poetycka) i wielką czarną pszczołę próbująca osiedlić się na chwiejnym wietrze lotosie (to znaczy, lotos kiwa głową, odmawiając jej pocałunku – poezja), wtedy mogłabyś mieć czyste sumienie na łożu śmierci. Ponieważ jest to raj ziemski i logika podpowiada, że jeden ptak w dłoni równa się dwóm w krzaku, rzut oka na to jest mądrzejszy, ale ekonomicznie lepsze jest to drugie; żadnych kłopotów, żadnej pracy, żadnych wydatków, małe życie lalki i później, to wszystko.

Mój list staje się nudny… więc przestaję. (To zwykła bezczynność). Dobranoc.

Zawsze Twój w Panu,

WIWEKANANDA.

Mój adres to zawsze:

Math, Belur,
Howrah Dist., Bengal, Indie.