164. Mary

Do Panny Mary Hale
1719 TURK STREET,
SAN FRANCISCO,
22 marca 1900.

MOJA KOCHANA MARY,

Wielkie dzięki za uprzejmą notatkę. Masz rację, że oprócz Hindusów mam wiele innych myśli do przemyślenia, ale one wszystkie muszą odejść na dalszy plan przed absorbującą wszystko misją – dziełem mojego Mistrza.

Chciałbym, żeby to poświęcenie było przyjemne. Tak nie jest i czasami w naturalny sposób wywołuje to zgorzknienie; bo wiedz, Mary, że jestem jeszcze człowiekiem i nie mogę całkiem zapomnieć o sobie; mam nadzieję, że kiedyś. Módl się za mnie.

Oczywiście nie ponoszę odpowiedzialności za poglądy panny MacLeod, panny Noble czy kogokolwiek innego na mój temat lub cokolwiek innego, prawda? Nigdy nie uważałaś mnie za mądrego, gdy mnie krytykowano.

Cieszę się, że wybierasz się do Europy na dłuższy okres. Wybierz się w długą podróż, od dawna jesteś gołębiem domowym.

Natomiast ja jestem zmęczony wiecznym włóczeniem się; dlatego chcę wrócić do domu i być cicho. Nie chcę już pracować. Moją naturą jest emerytura uczonego. Nigdy tego nie rozumiem! Modlę się, żeby mi się to udało, teraz, gdy jestem zniszczony i wyczerpany. Ilekroć dostaję list od pani Sevier z jej himalajskiego domu, mam ochotę lecieć w Himalaje. Naprawdę mam dość tej pracy na platformie, wiecznego włóczenia się, oglądania nowych twarzy i wykładów.

Nie musisz zawracać sobie głowy uczęszczaniem na zajęcia w Chicago. Dostaję pieniądze we Frisco i wkrótce wystarczy mi na podróż do domu.

Jak się masz ty i siostry? Spodziewam się przyjechać do Chicago w okolicach pierwszej połowy kwietnia.

Twój,

WIWEKANANDA.