Do Panny Mary Hale
TOWARZYSTWO WEDANTY,
146 E. 55TH STREET,
NOWY JORK,
23 czerwca 1900.
MOJA KOCHANA MARY,
Bardzo, bardzo dziękuję za piękny list. Czuję się bardzo dobrze, jestem szczęśliwy i taki sam jak zawsze. Fale muszą nadejść przed wzniesieniem. Tak też ze mną. Bardzo się cieszę, że zamierzasz się modlić. Dlaczego nie zorganizujesz spotkania obozowego Metodystów? Jestem pewien, że przyniesie to szybszy efekt.
Jestem zdecydowany pozbyć się wszelkiego sentymentalizmu i emocjonalizmu i powieś mnie, jeśli kiedykolwiek uznasz, że jestem emocjonalny. Jestem Adwaistą; naszym celem jest wiedza – żadnych uczuć, żadnej miłości, bo wszystko to należy do materii, przesądów i niewoli. Jestem tylko istnieniem i wiedzą.
Greenacre zapewni ci dobry wypoczynek. Jestem pewien. Życzę wam wszystkim radości. Nie martw się ani przez chwilę o mnie. „Matka” się mną opiekuje. Ona wyprowadza mnie szybko z piekła emocjonalizmu i wprowadza w światło czystego rozumu. Z wiecznymi życzeniami szczęścia,
Zawsze twój brat,
WIWEKANANDA.
PS. Margot wyrusza 26-tego. Może dołączę za tydzień lub dwa. Nikt nie ma nade mną władzy, bo jestem duchem. Nie mam ambicji; to wszystko jest dziełem Matki; nie mam w tym udziału.
W.
Nie mogłem przetrawić Twojego listu, ponieważ w ostatnich dniach niestrawność była dość silna.
W.
Nieprzywiązanie zawsze było obecne. Przyszło w minutę. Już niedługo znajdę się tam, gdzie żaden sentyment, żadne uczucie nie będzie mnie mogło dotknąć.
W.