44. Joe

Do panny Josephine MacLeod
21 W. 34TH ST.,
NOWY JORK,
Czerwiec 1895.

DROGA JOE,

Doświadczenia gromadzą się dosyć grube wokół ciebie. Jestem pewien, że podniosą jeszcze wiele zasłon.

Pan Leggett powiedział mi o twoim gramofonie. Powiedziałem mu, żeby kupił kilka cylindrów – mówię do nich przez czyjś gramofon i wysyłam je do Joe – na co odpowiedział, że może kupić, bo „zawsze robię to, o co Joe mnie prosi”. Cieszę się, że w jego naturze jest tyle ukrytej poezji.

Zamierzam dzisiaj zamieszkać u Guernseyów, ponieważ lekarz chce mnie obserwować i wyleczyć…. Doktor Guernsey, zbadawszy inne rzeczy, mierzył mi puls, gdy nagle Landsberg (któremu zakazano wstępu do domu) wszedł i jak tylko mnie zobaczył wycofał się. Doktor Guernsey wybuchnął śmiechem i oświadczył, że zapłaciłby temu człowiekowi za przybycie właśnie wtedy, gdyż był już wtedy pewien diagnozy w moim przypadku. Puls wcześniej był tak regularny, ale na widok Landsberga prawie ustał ze wzruszenia. To na pewno tylko przypadek nerwowości. Stanowczo radzi mi także kontynuować leczenie u doktora Helmera. Uważa, że Helmer zrobi mi mnóstwo dobrego, a tego teraz potrzebuję. Czyż nie jest otwarty?

Spodziewam się dzisiaj zobaczyć w mieście „świętą krowę”. Będę w Nowym Jorku jeszcze kilka dni. Helmer chce, żebym brał trzy zabiegi w tygodniu przez cztery tygodnie, potem dwa razy w tygodniu przez kolejne cztery i wszystko będzie dobrze. W razie gdybym pojechał do Bostonu, poleca mnie tam bardzo dobremu ostadowi (ekspertowi), którego może polecić w tej sprawie.

Powiedziałem kilka miłych słów Landsbergowi i poszedłem na górę do Matki Guernsey, aby ocalić biednego Landsberga od wstydu.

Zawsze Twój w Panu,

WIWEKANANDA.