46. Siostra

Do panny Mary Hale
54 W. 33RD STREET,
NOWY JORK,
22 czerwca 1895.

DROGA SIOSTRO,

Listy z Indii i paczka z książkami dotarły do mnie bezpiecznie. Bardzo się cieszę, że dowiedziałem się o przybyciu pana Sama. Jestem pewien, że ładnie „strzeże widzów”. Któregoś dnia spotkałem na ulicy znajomego Pana Sama. Jest Anglikiem, którego imię kończy się na „ni”. Był bardzo miły. Powiedział, że mieszka w tym samym domu z Samem, gdzieś w Ohio.

Postępuję prawie w ten sam, stary sposób. Mówię, kiedy mogę i milczę, kiedy jestem do tego zmuszony. Nie wiem, czy pojadę tego lata do Greenacre. Któregoś dnia widziałem pannę Farmer. Spieszyła się do wyjazdu, więc niewiele z nią rozmawiałem. To szlachetna, szlachetna dama.

Jak ci idzie na lekcjach Chrześcijańskiej Nauki? Mam nadzieję, że pojedziesz do Greenacre. Znajdziesz ich tam całkiem sporo, a także spirytualistów, przewracaczy stołu, palmistów, astrologów itp., itd. Znajdziesz wszystkie „leczenia” i wszystkie „izmy”, którym przewodniczy panna Farmer.

Landsberg wyjechał i zamieszkał gdzie indziej, więc zostałem sam. Żywię się głównie orzechami, owocami i mlekiem i uważam, że jest to bardzo smaczne i zdrowe. Mam nadzieję schudnąć około 30-40 funtów tego lata. To będzie w porządku dla mojego rozmiaru. Obawiam się, że zupełnie zapomniałem o lekcjach chodzenia, które prowadziła pani Adam. Będę musiał je odnowić, kiedy ponownie przyjedzie do Nowego Jorku. Przypuszczam, że Gandhi pojechał do Anglii w drodze z Bostonu do Indii.

Chciałbym się dowiedzieć o jego „opiekunce” pani Howard i jej obecnym stanie żałoby. Bardzo się cieszę, że dywany nie utonęły na dnie Atlantyku i wreszcie dotarły.

W tym roku ledwo mogłem utrzymać głowę w górze i nie chodziłem na wykłady. Z Indii wysłano mi trzy wielkie komentarze do filozofii Wedanty, należące do trzech wielkich odłamów: dualistów, uwarunkowanych dualistów i monistów. Mam nadzieję, że dotrą bezpiecznie. Wtedy będę miał prawdziwą intelektualną ucztę. Zamierzam tego lata napisać książkę na temat filozofii Wedanty. Ten świat zawsze będzie mieszaniną dobra i zła, szczęścia i nieszczęścia; to koło będzie się zawsze podnosić i opadać; rozpuszczenie i ponowne zawiązanie jest prawem nieuniknionym. Błogosławieni ci, którzy walczą o wyjście poza to. Cóż, cieszę się, że wszystkie dzieci mają się dobrze, ale przykro mi, że nawet tej zimy nie udało się „złapać”, a każdej zimy szanse na to maleją. Tu, niedaleko mojego mieszkania, znajduje się Waldorf-Hotel, miejsce spotkań wielu utytułowanych, ale pozbawionych środków do życia Europejczyków, wystawiany na sprzedaż dla dziedziczek „Jankesów”. Możesz mieć tutaj dowolny wybór, asortyment jest tak pełny i różnorodny. Jest człowiek, który nie mówi po angielsku; są inni, którzy seplenią kilka słów, których nikt nie może zrozumieć; są też tacy, którzy mówią ładnie po angielsku, ale ich szansa nie jest tak wielka jak tych niemych – dziewczyny nie uważają ich za wystarczająco obcych, którzy mówią płynnie po angielsku.

Czytałem gdzieś w zabawnej książce, że amerykański statek zatonął na morzu; mężczyźni byli zdesperowani i jako ostatnie pocieszenie chcieli odprawić jakieś nabożeństwo religijne. Na pokładzie był „wujek Josh”, który był starszym w kościele prezbiteriańskim. Wszyscy zaczęli błagać: „Zrób coś religijnego, wujku Josh! Wszyscy umrzemy”. Wujek Józef wziął kapelusz do ręki i na miejscu odebrał zbiórkę!

To cała religia, jaką znał. I to jest mniej więcej charakterystyczne dla większości takich ludzi. Kolekcje dotyczą wszystkich religii, jakie znają lub kiedykolwiek poznają. Panie pobłogosław ich. Do widzenia na razie. Idę coś zjeść; Czuję się bardzo głodny.

Z poważaniem,

WIWEKANANDA.