52. Joe Joe

Do panny Josephine MacLeod
D/W E. T. STURDY, ESQ.,
HIGH VIEW, CAVERSHAM,
READING, ANGLIA,
Wrzesień 1895.

DROGA JOE JOE,

Po stokroć przepraszam, że nie od razu do ciebie napisałem. Dotarłem bezpiecznie do Londynu, znalazłem przyjaciela i czuję się dobrze w jego domu. To jest piękne. Jego żona jest z pewnością aniołem, a jego życie jest pełne Indii. Spędził tam lata – mieszając się z Sannjāsinami, jedząc ich jedzenie, itp., itp.; więc widzisz, że jestem bardzo szczęśliwy. Znalazłem już kilku emerytowanych generałów z Indii; byli wobec mnie bardzo ludzcy i uprzejmi. Całkowicie brakuje tu tej wspaniałej wiedzy Amerykanów, którzy utożsamiają każdego czarnego z Murzynem i nikt nawet na mnie nie patrzy na ulicy.

Czuję się tu o wiele bardziej jak w domu niż gdziekolwiek poza Indiami. Anglicy znają nas, my znamy ich. Poziom edukacji i cywilizacji jest tu bardzo wysoki – to wielka zmiana, podobnie jak edukacja wielu pokoleń.

Czy turkawki wróciły? Niech Pan błogosławi ich i ich bliskich na wieki wieków. Jak się mają dzieci – Alberta i Holister? Przekaż im oceany mojej miłości i wiedz o niej ty sama.

Mój przyjaciel jest znawcą Sanskrytu, jesteśmy zajęci pracą nad wspaniałymi komentarzami Śankary itp. Tutaj nie ma nic poza filozofią i religią, Joe Joe. Mam zamiar spróbować poprowadzić zajęcia w październiku w Londynie.

Zawsze czule, z miłością i błogosławieństwami,

WIWEKANANDA.