96. Panna Noble

Do siostry Niwedity
ALMORA,
4 lipca 1897.

MOJA DROGA PANNO NOBLE,

Z ciekawością obserwuję jak oddziaływają na mnie zarówno dobre, jak i złe wpływy z Londynu…. Z drugiej strony Twoje listy są pełne życia i słońca, dodają sił i nadziei mojemu duchowi, a on niestety teraz ich potrzebuje. Bóg wie.

Chociaż nadal jestem w Himalajach i będę tu jeszcze co najmniej miesiąc, rozpocząłem pracę w Kalkucie przed przyjazdem i co tydzień zapisuję postępy.

W tej chwili jestem bardzo zajęty głodem i poza szkoleniem wielu młodych mężczyzn do przyszłej pracy nie mogłem włożyć więcej energii w pracę nauczycielską. „Praca karmienia” pochłania całą moją energię i środki. Choć na razie możemy pracować tylko na bardzo małą skalę, efekt jest wspaniały. Po raz pierwszy od czasów Buddhy chłopców bramińskich można spotkać opiekujących się przy łóżkach pariasami dotkniętymi cholerą.

W Indiach wykłady i nauczanie nie mogą zdziałać nic dobrego. To, czego chcemy, to dynamiczna religia. I to, „jeśli Bóg pozwoli”, jak mówią Muzułmanie, jestem zdecydowany to pokazać…. Całkowicie zgadzam się z prospektem waszego Towarzystwa i możecie uważać za oczywistość moją zgodę na wszystko, co będziecie robić w przyszłości. Całkowicie wierzę w Twoje zdolności i współczucie. Mam już u Ciebie ogromny dług, a Ty każdego dnia narażasz mnie na nieskończone zobowiązania. Jedyne pocieszenie jest takie, że robię to dla dobra innych. Inaczej nie zasługuję w najmniejszym stopniu na cudowną życzliwość okazaną mi przez przyjaciół Wimbledonu. Wy, dobrzy, wytrwali, prawdziwi Anglicy, niech Pan zawsze was błogosławi. Z każdym dniem coraz bardziej doceniam Cię na odległość. Uprzejmie przekaż moją wieczną miłość __ i całej reszcie naszych przyjaciół.

Z całą miłością, zawsze twój w Prawdzie,

WIWEKANANDA.