(Wykład wygłoszony w Kościele Unitarian w Detroit 20 lutego 1894 r. i opublikowany w Detroit Free Press)
Wiwekananda wygłosił wczoraj wieczorem wykład na temat „Miłości Boga” w Kościele Unitarian przed największą publicznością, jaką kiedykolwiek miał. Tendencja wypowiedzi prelegenta była taka, aby pokazać, że Boga przyjmujemy nie dlatego, że naprawdę Go chcemy, ale dlatego, że potrzebujemy Go do celów egoistycznych. Miłość, powiedział mówca, jest czymś całkowicie bezinteresownym, czymś, co nie ma myśli poza gloryfikacją i uwielbieniem przedmiotu, którego obdarzamy naszymi uczuciami. Jest to cecha, która kłania się, oddaje cześć i nie prosi o nic w zamian. Samo kochanie jest jedyną prośbą, jaką musi zadać prawdziwa miłość.
Mówi się o hinduskiej świętej, że kiedy wyszła za mąż, powiedziała swojemu mężowi, królowi, że jest już mężatką. „Z kim?” zapytał król. „Z Bogiem” – brzmiała odpowiedź. Chodziła wśród biednych i potrzebujących i nauczała doktryny ogromnej miłości do Boga. Znamienna jest jedna z jej modlitw, ukazująca sposób, w jaki wzruszyło się jej serce: „Nie proszę o bogactwo, nie proszę o stanowisko, nie proszę o zbawienie; umieść mnie w stu piekłach, jeśli taka jest Twoja wola, ale pozwól nadal uważać Cię za moją miłość.” Wczesny język obfituje w piękne modlitwy tej kobiety. Kiedy nadszedł jej koniec, weszła do Samadhi nad brzegiem rzeki. Skomponowała piękną piosenkę, w której oznajmiła, że wybiera się na spotkanie z Ukochanym.
Ludzie są zdolni do filozoficznej analizy religii. Kobieta jest z natury oddana i kocha Boga sercem i duszą, a nie umysłem. Pieśni Salomona to jedna z najpiękniejszych części Biblii. Ich język jest w dużej mierze pełen uczucia, jaki można znaleźć w modlitwach hinduskiej świętej kobiety. A jednak słyszałem, że Chrześcijanie zamierzają usunąć te niezrównane pieśni. Słyszałem wyjaśnienie pieśni, w których jest powiedziane, że Salomon kochał młodą dziewczynę i pragnął, aby ona odwzajemniła jego królewskie uczucia. Dziewczyna jednak pokochała młodzieńca i nie chciała mieć nic wspólnego z Salomonem. To wyjaśnienie jest doskonałe dla niektórych ludzi, ponieważ nie są w stanie zrozumieć tak cudownej miłości do Boga, jaka jest ucieleśniona w pieśniach. Miłość do Boga w Indiach różni się od miłości do Boga gdzie indziej, ponieważ kiedy przyjedziesz do kraju, w którym termometr wskazuje 40 stopni poniżej zera, temperament ludzi się zmienia. Aspiracje ludzi żyjących w klimacie, w którym podobno spisano księgi biblijne, różniły się od aspiracji zimnokrwistych narodów Zachodu, które z ciepłem wyrażanym w pieśniach chętniej uwielbiają wszechmocnego dolara niż uwielbiają Boga. Wydaje się, że miłość do Boga opiera się na pytaniu: „Co mogę z tego uzyskać?” W swoich modlitwach proszą o wszelkiego rodzaju samolubne rzeczy.
Chrześcijanie zawsze chcą, żeby Bóg im coś dał. Pojawiają się jako żebracy przed tronem Wszechmogącego. Opowiadana jest historia o żebraku, który zwrócił się do cesarza o jałmużnę. Podczas gdy on czekał, nadszedł czas, aby cesarz odmówił modlitwy. Cesarz modlił się: „O Boże, daj mi więcej bogactwa, daj mi więcej władzy, daj mi większe imperium”. Żebrak zaczął odchodzić. Cesarz odwrócił się i zapytał go: „Dlaczego idziesz?” „Nie żebram od żebraków” – brzmiała odpowiedź.
Niektórym naprawdę trudno jest zrozumieć szał religijnego zapału, który poruszył serce Mahometa. Tarzał się w kurzu i wił z bólu. Święci ludzie, którzy doświadczyli tych ekstremalnych emocji, nazywani są epileptykami. Brak myślenia o sobie jest istotną cechą miłości do Boga. Religia stała się obecnie jedynie hobby i modą. Ludzie chodzą do kościoła jak stado owiec. Nie przyjmują Boga dlatego, że Go potrzebują. Większość ludzi to nieświadomi ateiści, którzy z samozadowoleniem myślą, że są pobożnymi wierzącymi.