Bhakti–Joga

(New Discoveries, Tom 3, s. 543-54.)

[Wykład z Bhakti-Jogi wygłoszony w Nowym Jorku w poniedziałek rano 20 stycznia 1896 r. i spisany przez pana Josiaha J. Goodwina]

Na naszych ostatnich zajęciach zakończyliśmy temat Pratik. Jeszcze jedna koncepcja przygotowawczej Bhakti i przejdziemy do Parā, Najwyższej. Ta idea nazywa się Niszthā, oddanie jednej idei.

Wiemy, że wszystkie te idee oddawania czci są słuszne i dobre, i widzieliśmy, że oddawanie czci Bogu i tylko Bogu jest Bhakti. Czczenie jakiejkolwiek innej istoty nie będzie Bhakti, ale Bogu można oddawać cześć w różnych formach i poprzez różne idee. Widzieliśmy, że wszystkie te pomysły są słuszne i dobre, ale pojawia się trudność: jeśli poprzestaniemy na tym ostatnim wniosku, odkryjemy, że ostatecznie zmarnowaliśmy naszą energię i nic nie zrobiliśmy.

Wśród liberalnych ludzi panuje wielka tendencja do stawania się specjalistą od wszystkiego i mistrzem niczego – do skubnięcia trochę tu i tam, a na dłuższą metę okazuje się, że nie mają nic. W tym kraju często popada w swego rodzaju chorobę – słyszeć różne rzeczy i nic nie robić.

Oto rada jednego z naszych starych Bhaktów: „Weź miód ze wszystkich kwiatów, wymieszaj ze wszystkimi z szacunkiem, powiedz wszystkim tak, tak, ale nie ustępuj miejsca”. To nieoddanie własnego miejsca nazywa się Nishtha. Nie chodzi o to, że należy nienawidzić, czy nawet krytykować ideały innych ludzi; wie, że u nich wszystko w porządku. Ale jednocześnie musi bardzo ściśle trzymać się własnego ideału.

Istnieje historia o Hanumanie, który był wielkim czcicielem Ramy. Tak jak Chrześcijanie czczą Chrystusa jako wcielenie Boga, tak Hindusi czczą wiele inkarnacji Boga. Według nich Bóg przyszedł do Indii dziewięć razy i przyjdzie jeszcze raz. Kiedy przybył jako Rama, ten Hanuman był jego wielkim czcicielem. Hanuman żył bardzo długo i był wielkim Joginem.

W ciągu swojego życia Rama przybył ponownie jako Kryszna; a Hanuman, będąc wielkim Joginem, wiedział, że ten sam Bóg powrócił ponownie jako Kryszna. Przyszedł i służył Krysznie, ale powiedział mu: „Chcę zobaczyć tę twoją postać Ramy”. Kryszna powiedział: „Czy ta forma nie wystarczy? Jestem tym Kryszną; jestem tym Ramą. Wszystkie te formy są moje”. Hanuman powiedział: „Wiem o tym, ale forma Ramy jest dla mnie. Pan Dźānaki (Dźanaki to imię Sitā) i Pan Śri (Śri to imię Lakszmi) są tym samym. Obaj są inkarnacjami Najwyższej Jaźni, jednak lotosowooki Rama jest moim wszystkim we wszystkim”. To jest Nisztha – świadomość, że wszystkie te różne formy oddawania czci są słuszne, a jednocześnie trzymanie się jednej i odrzucanie innych. Nie wolno nam w ogóle oddawać czci innym; nie wolno nam ich nienawidzić ani krytykować, ale szanować.

Słoń ma dwa zęby wystające z pyska. Są one tylko na pokaz; nie może z nimi jeść. Ale zęby, które są w środku, to te, którymi przeżuwa pokarm. Więc mieszaj się ze wszystkimi, mów tak, tak wszystkim, ale nie przyłączaj się do nikogo. Trzymaj się własnego ideału oddawania czci. Kiedy oddajesz cześć, czcij ten ideał Boga, który jest twoją własną Isztą, twoim własnym Wybranym Ideałem. Jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz miał nic. Nic nie będzie rosło.

Gdy roślina rośnie, konieczne jest jej ogrodzenie, aby żadne zwierzę jej nie pożarło. Kiedy jednak wyrośnie na potężne i ogromne, gigantyczne drzewo, nie należy przejmować się żadnymi żywopłotami – ono jest doskonałe samo w sobie. Kiedy więc rośnie ziarno duchowości, marnując energię na wszelkiego rodzaju idee religijne – trochę tego, trochę tamtego: trochę Chrześcijaństwa, trochę Buddyzmu, a w rzeczywistości niczego – niszczy duszę.

To [akceptacja] ma swoją dobrą stronę; i w końcu do tego dojdziemy. Tylko nie stawiaj wozu przed koniem.

Po pierwsze, z pewnością staniemy się sekciarzami. Ale taki powinien być ideał sekciarstwa – nieunikanie kogokolwiek. Każdy z nas musi mieć sektę, a tą sektą jest nasza własna Isztą – nasza własną wybraną drogą. Nie powinno to jednak skłaniać nas do chęci zabijania innych ludzi – a jedynie do trzymania się własnej drogi. Jest to święte i nie należy o tym opowiadać naszym braciom, ponieważ mój wybór jest święty i jego [również] jest święty. Zachowaj więc ten wybór jako swój własny. Taka powinna być [postawa] uwielbienia każdego. Kiedy modlisz się do swojego własnego Ideału, swojej Iszty, to jest to jedyny Bóg, jakiego będziesz mieć. Bez wątpienia Bóg istnieje w różnych fazach, ale na razie twoja własna Iszta jest dla ciebie jedyną fazą.

Następnie, po długim kursie szkolenia w tej Iszcie – kiedy ta roślina duchowości wyrośnie, a dusza stanie się silna i zaczniesz zdawać sobie sprawę, że twoja Iszta jest wszędzie – [wtedy] w naturalny sposób wszystkie te więzy opadną. Kiedy owoc dojrzeje, opada pod własnym ciężarem. Jeśli zerwiesz niedojrzały owoc, będzie on gorzki i kwaśny. Będziemy więc musieli wzrastać w tej myśli.

Samo słuchanie wykładów i wszystkie te bzdury – robienie z bitwy pod Waterloo w mózgu, po prostu nieskorygowanych [nieprzetrawionych?] pomysłów – nie jest dobre. Oddanie dla jednej idei – ci, którzy ją mają, staną się duchowi, ujrzą światło. Widzisz, jak wszyscy narzekają: „próbuję tego” i „próbuję tamtego”, a jeśli zapytasz ich, czego próbują, powiedzą, że słyszeli kilka wykładów w tym i innym miejscu, kilka przemówień w jednym rogu i drugim. I przez trzy godziny lub kilka dni modlili się i myśleli, że zrobili już dość. To jest droga głupców, a nie droga do doskonałości, nie droga do osiągnięcia duchowości.

Podejmij jedną ideę, swoją Isztę, i pozwól jej poświęcić całą duszę. Praktykuj ją z dnia na dzień, aż zobaczysz rezultat, aż dusza wzrośnie. A jeśli będzie szczera i dobra, ta idea rozprzestrzeni się, aż obejmie cały wszechświat. Niech się rozprzestrzeni sama; wszystko przyjdzie od środka. Wtedy powiesz, że twoja Iszta jest wszędzie i że On jest we wszystkim.

Oczywiście jednocześnie musimy zawsze pamiętać, że musimy rozpoznać Iszty innych i szanować je – inne idee Boga – w przeciwnym razie oddawanie czci przerodzi się w fanatyzm. Istnieje stara historia o człowieku, który był czcicielem Śiwy. W naszym kraju są odłamy religijne, które czczą Boga jako Śiwę, i inne, które czczą Go jako Wisznu. Człowiek ten był wielkim czcicielem Śiwy i dodał do tego ogromną nienawiść do wszystkich czcicieli Wisznu i nie chciał słyszeć wymawianego imienia Wisznu. W Indiach jest wielu wyznawców Wisznu i nie mógł on uniknąć usłyszenia tego imienia. Wywiercił więc w uszach dwie dziurki i przywiązał do nich dwa dzwoneczki. Ilekroć mężczyzna wspominał imię Wisznu, poruszał głową i dzwonił w dzwony, co uniemożliwiało mu usłyszenie tego imienia.

Ale Śiwa powiedział mu we śnie: „Co za głupiec! Jestem Wisznu i jestem Śiwą; oni nie różnią się niczym – tylko imieniem. Nie ma dwóch Bogów”. Ale ten człowiek powiedział: „Nie obchodzi mnie to. Nie będę miał nic wspólnego z tym Wisznu”.

Miał on małą statuetkę Śiwy i bardzo ładnie ją ozdobił, zbudował dla niej ołtarz. Pewnego dnia kupił piękne kadzidło i poszedł do domu, aby zapalić je swojemu Bogu. Kiedy w powietrzu unosiły się opary [dymu] jego kadzidła, odkrył, że posąg jest podzielony na dwie części: jedna połowa to Śiwa, a druga połowa to Wisznu. Wtedy mężczyzna podskoczył i włożył palec pod nozdrze Wisznu, tak aby żadna cząstka zapachu nie mogła się tam dostać.

Wtedy Śiwa poczuł obrzydzenie i mężczyzna stał się demonem. Jest [znany jako] ojciec wszystkich fanatyków, demon z „dzwonkowatymi” uszami. Chłopcy z Indii go szanują i oddają mu cześć. Jest to bardzo specyficzny rodzaj kultu. Robią gliniany posąg i oddają mu cześć różnymi okropnie pachnącymi kwiatami. W indyjskich lasach rosną kwiaty, które mają bardzo zgubny zapach. Za ich pomocą oddają Mu cześć, a następnie biorą wielkie kije i biją posąg. On [demon z dzwonkowatymi uszami] jest ojcem wszystkich fanatyków, którzy nienawidzą wszystkich innych bogów z wyjątkiem swojego.

To jest jedyne niebezpieczeństwo w tej Nisztha Bhakti – stanie się tym fanatycznym demonem. Świat jest ich pełen. Bardzo łatwo jest nienawidzić. Ogólna część ludzkości staje się tak słaba, że aby kochać jednego, musi nienawidzić drugiego; muszą pobrać energię z jednego punktu, aby umieścić ją w innym. Mężczyzna kocha jedną kobietę, a potem kocha inną; a żeby kochać drugą, musi nienawidzić pierwszą. Tak też z kobietami. Ta cecha jest obecna w każdej części naszej natury, a więc i w naszej religii. Zwykły, nierozwinięty, słaby mózg ludzkości nie może kochać jednego bez nienawiści do drugiego. To właśnie [cecha charakterystyczna] staje się fanatyzmem w religii. Miłość do własnego ideału jest równoznaczna z nienawiścią do wszystkich innych idei.

Należy tego unikać, a jednocześnie należy unikać drugiego niebezpieczeństwa. Nie możemy marnować całej naszej energii, bo [w przeciwnym razie] religia stanie się dla nas niczym – tylko słuchaniem wykładów. To są dwa niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo związane z liberałami polega na tym, że są zbyt ekspansywni i brak im intensywności. Widzicie, że w dzisiejszych czasach religia stała się bardzo ekspansywna, bardzo szeroka. Ale idee są tak szerokie, że nie ma w nich głębi. Religia stała się dla wielu jedynie środkiem do wykonywania drobnej pracy charytatywnej, mającej zapewnić im rozrywkę po ciężkim dniu pracy – mają pięć minut na religię, aby się zabawić. Na tym polega niebezpieczeństwo myśli liberalnej. Z drugiej strony sekciarze mają głębię, intensywność, ale ta intensywność jest tak wąska. Są bardzo głębocy ale bez żadnej szerokości. Co więcej wywołuje ona także nienawiść do wszystkich innych.

Jeśli uda nam się uniknąć obu tych niebezpieczeństw i stać się tak szerokim jak najskrajniejsi liberałowie i tak głębokim jak największy fanatyk, wówczas rozwiążemy problem. Nasza idea jest jak można to zrobić. To dzięki tej teorii Niszthy – wiedząc, że wszystkie te ideały, które widzimy, są [dobre] i prawdziwe, że wszystkie one są tak wieloma częściami tego samego Boga, a jednocześnie myśląc, że nie jesteśmy wystarczająco silni, aby oddawać Jemu cześć we wszystkich tych postaciach, dlatego musimy trzymać się jednego ideału i uczynić z niego nasze życie. Kiedy ci się to uda, cała reszta przyjdzie sama. Tutaj kończy się pierwsza część Bhakti: formalna, ceremonialna i przygotowawcza.

Musisz pamiętać, że pierwsza lekcja tej Bhakti dotyczyła ucznia. Kim jest uczeń? Jakie kwalifikacje powinien posiadać uczeń? Czytasz w pismach świętych: „Gdzie mówca jest wspaniały, taki też jest słuchacz. Kiedy nauczyciel jest wspaniały, tacy też są nauczani. Tylko wtedy nadejdzie ta duchowość”.

Ludzkość na ogół uważa, że od nauczyciela można oczekiwać wszystkiego. Bardzo niewielu ludzi rozumie, że nie nadają się do nauczania. U ucznia konieczne jest przede wszystkim to: musi chcieć – musi naprawdę chcieć duchowości.

Chcemy wszystkiego oprócz duchowości. Co należy rozumieć przez chcieć? Tak jak chcemy jedzenia. Luksusy nie są pragnieniami, ale artykuły pierwszej potrzeby są pragnieniami. Religia jest rzeczą konieczną dla bardzo nielicznych; a dla ogromnej masy ludzkości jest to luksus. Jest setka rzeczy w życiu, bez których mogą żyć, dopóki nie przyjdą do sklepu i nie zobaczą czegoś nowego, artystycznego i zechcą to kupić. Dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych procent ludzkości dochodzi do religii w ten sposób. To jeden z wielu luksusów, jakie mają w życiu. Nie ma w tym nic złego. Niech mają wszystko, czego chcą; lecz całkowicie się mylą, jeśli sądzą, że mogą oszukać Boga. Nie da się Go oszukać. Będą oszukiwać tylko siebie i upadać coraz niżej, aż staną się jak dzikusy. Dlatego staną się duchowi ci, którzy chcą [duchowości] – którzy odczuwają potrzebę religii, tak jak odczuwają potrzebę ubrania, konieczność pracy, potrzebę powietrza do oddychania.

Rzecz konieczna to to, bez czego nie możemy żyć; a luksusem jest po prostu zaspokojenie chwilowego pragnienia.

Drugą cechą ucznia jest to, że musi być czysty; a po drugie, musi być wytrwały – musi pracować. Słuchanie to tylko jedna część; a druga część to robienie.

Drugą koniecznością w Bhakti był nauczyciel. Nauczyciel musi posiadać odpowiednie kwalifikacje. Główną ideą tego wykładu było to, że nauczyciel musi posiadać ziarno duchowości. Nauczyciel nie jest mówcą, ale przekazicielem duchowej siły, którą otrzymał od swojego nauczyciela, a on od innych, i tak dalej, w nieprzerwanym strumieniu. Musi być on w stanie przekazywać ten duchowy prąd.

Kiedy zarówno nauczyciel, jak i nauczany będą gotowi, następuje pierwszy krok w Bhakti-Jodze. Pierwszą częścią Bhakti-Jogi jest tak zwany etap przygotowawczy, podczas którego pracujesz poprzez formy.

Następny wykład dotyczył Imienia – tego, jak we wszystkich pismach świętych i we wszystkich religiach Imię zostało wywyższone i jak to Imię czyni nas dobrymi. Bhakti-Jogin musi zawsze myśleć, że samo Imię jest Bogiem – niczym różnym od Boga. Imię i Bóg są jednym.

Następna nauka była taka, że dla Bhakti-Jogina konieczna jest pokora i szacunek. Bhakti-Jogin musi zachowywać się jak martwy człowiek. Zmarły nigdy nie bierze do siebie zniewagi, nigdy nie pragnie odwetu; jest martwy dla wszystkich. Bhakti-Jogin musi szanować wszystkich dobrych ludzi, wszystkich świętych ludzi, gdyż chwała Pana zawsze jaśnieje poprzez Jego dzieci.

Następna lekcja była o Pratikach. Dotyczyła ona tego, że Bhakti istnieje tylko wtedy, gdy wielbisz Boga. Czczenie kogokolwiek innego nie jest Bhakti. Ale możemy czcić wszystko, co nam się podoba, jeśli myślimy, że to jest Bóg. Jeśli nie myślimy, że to jest Bóg, to oddawanie czci nie jest Bhakti. Jeśli myślisz, że to jest Bóg, to w porządku.

Był pewien Jogin, który praktykował medytację w samotnej części lasu, nad brzegiem rzeki. Był biedny pasterz, bardzo nieświadomy człowiek, który pasł swoje stado w tym lesie. Codziennie widywał tego samego Jogina medytującego godzinami, praktykującego wyrzeczenia, mieszkającego samotnie i studiującego. W jakiś sposób pasterz zainteresował się tym, co zrobił. Przyszedł więc do Jogina i zapytał: „Panie, czy możesz nauczyć mnie drogi do Boga?” Ten Jogin był bardzo uczonym, wielkim człowiekiem i odpowiedział: „Jak zrozumiesz Boga – ty zwykły pasterzu? Bałwanie, idź do domu i zajmij się swoimi krowami i nie zawracaj sobie głowy takimi rzeczami”.

Biedak odszedł, ale jakimś sposobem przyszła do niego prawdziwa potrzeba. Nie mógł więc odpocząć, więc ponownie przyszedł do Jogina i zapytał: „Panie, czy nie nauczysz mnie czegoś o Bogu?”

Ten znowu poczuł odrazę: „Och, tępaku, co możesz zrozumieć o Bogu? Idź do domu”. Ale pasterz nie mógł spać; nie mógł jeść. Musi wiedzieć coś o Bogu.

Więc przyszedł ponownie; a Jogin, chcąc uciszyć nachalnego mężczyznę, powiedział: „Nauczę cię o Bogu”.

Mężczyzna zapytał: „Panie, jaką istotą jest Bóg? Jaka jest Jego postać? Jak wygląda?”

Jogin powiedział: „Bóg jest jak wielki byk w twoim stadzie. To jest po prostu Bóg. Bóg stał się tym wielkim bykiem”.

Mężczyzna uwierzył mu i wrócił do swojego stada. Dzień i noc brał tego byka za Boga i zaczął mu oddawać cześć. Przyniósł dla tego byka najbardziej zieloną trawę, spoczął blisko niego i ofiarował mu ogień, siedział obok niego i podążał za nim. Tak mijały dni, miesiące i lata. Cała jego dusza była tam [w byku].

Któregoś dnia usłyszał jakby głos wydobywający się z byka. „Byk mówi!” [pomyślał pasterz.]”

„Mój synu, mój synu”.

„No cóż, byk mówi! Nie, byk nie może mówić”.

Znowu odszedł i siedział blisko, rozmyślając w wielkiej nędzy swego serca. Nic nie wiedział. Znowu usłyszał głos wydobywający się z byka: „Moje dziecko, moje dziecko”.

Podszedł blisko. „Nie, byk nie może mówić”. Potem wrócił i usiadł przygnębiony.

Znów rozległ się głos i tym razem go odkrył. Płynął on z jego własnego serca. Odkrył, że Bóg jest w nim. Wtedy poznał cudowną prawdę Nauczyciela wszystkich nauczycieli: „Ja jestem z tobą zawsze”. I biedny pasterz poznał całą tajemnicę.

Potem wraca do Jogina, a kiedy jest już w pewnej odległości, Jogin go widzi. Jogin jest najbardziej uczonym człowiekiem w kraju, od lat praktykującym wyrzeczenia – medytując, studiując. A ten pasterz, tępak ignorant, nigdy nie studiował żadnej książki ani nie uczył się jego pism. Ale on przychodzi – całe jego ciało jakby przemienione, jego oblicze się zmieniło, a światło niebieskie świeciło wokół jego twarzy. Jogin wstał. „Co to za zmiana? Skąd ją masz?”

„Panie, sam mi to dałeś.”

„Jak? Powiedziałem ci to w żartach.”

„Ale potraktowałem to poważnie. I dostałem od tego byka wszystko, czego chciałem, bo czyż nie jest On wszędzie?”

Zatem ten byk był Pratiką. I ten człowiek czcił byka jako swoją Pratikę – jako Boga – i uzyskał z tego wszystko. Zatem ta intensywna miłość – to pragnienie – wydobywa wszystko. Wszystko jest w nas, a świat zewnętrzny i zewnętrzne uwielbienie są formami, sugestiami, które to przywołują. Kiedy stają się silne, budzi się Pan wewnątrz.

Nauczyciel zewnętrzny jest jedynie sugestią. Kiedy wiara w zewnętrznego nauczyciela jest silna, wówczas przemawia Nauczyciel wszystkich nauczycieli wewnątrz; wieczna mądrość przemawia w sercu tego człowieka. Nie musi już chodzić do żadnych książek, do żadnych ludzi ani do żadnych wyższych istot; nie musi biegać za istotami nadprzyrodzonymi lub pozaziemskimi, aby uzyskać instrukcje. Sam Pan staje się jego instruktorem. Dostaje od siebie wszystko, czego chce. [Nie ma już] potrzeby chodzenia do żadnej świątyni ani kościoła. Jego własne ciało stało się największą świątynią na świecie i w tej świątyni mieszka Pan Stworzenia. W każdym kraju urodzili się wielcy święci, wspaniałe życia [przeżyto] – wypływające z czystej mocy miłości.

Zatem wszystkie te zewnętrzne formy Bhakti – powtarzanie imienia, oddawanie czci Pratika, ta Nisztha, ta Iszta – są jedynie przygotowaniami do przebudzenia się tej wiecznej mocy. Dopiero wtedy pojawia się duchowość – gdy wykracza się poza te prawa i ograniczenia. Wtedy upadają wszystkie prawa, znikają wszelkie formy, świątynie i kościoły rozsypują się w pył i obumierają. Dobrze jest urodzić się w kościele, ale najgorszym z możliwych losów jest umrzeć w kościele. Dobrze jest urodzić się w sekcie, a najgorszą rzeczą jest umrzeć w sekcie z sekciarskimi ideałami.

Jaka sekta może zatrzymać dziecko Pana? Jakie prawa go wiążą? Jakich form będzie przestrzegał? Jakiego człowieka będzie czcił? Czci samego Pana. On Sam go tego uczy. Mieszka w świątyni wszystkich świątyń, Duszy człowieka.

To jest zatem cel, do którego zmierzamy – najwyższa Bhakti – i wszystko, co do tego prowadzi, to jedynie przygotowanie. Ale jest konieczne. Przygotowuje nieskończoną Duszę do wyjścia z niewoli ksiąg, sekt i form; te [ostatecznie] odlatują i pozostawiają jedynie Duszę człowieka. Są to przesądy o nieskończonej ilości czasu. Ta „religia mojego ojca”, „religia mojego kraju” lub „moja książka” lub moje to i tamto są jedynie przesądami wiekowymi; znikają. Tak jak ktoś, kto zostanie ukłuty cierniem, bierze inny cierń, aby wydobyć pierwszy, a następnie wyrzuca oba, tak też ten przesąd jest w nas.

W wielu krajach – nawet do miękkich mózgów małych dzieci – wszczepiane są najstraszniejsze i diaboliczne bzdury w postaci idei sekt. Rodzice myślą, że dobrze robią dziecku, a mordują je jedynie, by zadowolić panią Grundy. Co za egoizm! Nie ma takiej rzeczy, której ludzie ze strachu przed sobą lub ze strachu przed społeczeństwem by nie zrobili. Mężczyźni będą zabijać własne dzieci, matki zagłodzą własne rodziny, bracia będą nienawidzić braci, aby dopełniać form – bo pani taka czy taka będzie zadowolona i usatysfakcjonowana.

Widzimy, że ogromna masa ludzkości rodzi się w jakimś kościele lub świątyni o [jakiejś religijnej] formie i nigdy z niej nie wychodzi. Dlaczego? Czy te formy pomogły w rozwoju duchowości? Jeśli poprzez te formy wkroczymy na najwyższą platformę miłości, gdzie formy znikają i wszystkie te sekciarskie idee odchodzą, jak to się dzieje, że zdecydowana większość ludzi zawsze płaszczy się w tej czy innej formie? Wszyscy są ateistami; nie chcą żadnej religii.

Jeśli ktoś przyjedzie do tego kraju bez przyjaciela i nikogo nie znając – zakładając, że jest łotrem we własnym kraju – pierwszą rzeczą, jaką zrobi w tym kraju, będzie przyłączenie się do kościoła. Czy ten gość kiedykolwiek będzie miał religię?

Czy chcesz powiedzieć, że te kobiety, które chodzą do kościołów, aby pokazać swoje sukienki, będą kiedykolwiek wyznawać religię lub wyjdą z form? Będą wciąż powracać. A kiedy umrą, staną się jak zwierzęta.

Czy chcesz powiedzieć, że ci mężczyźni, którzy chodzą do kościoła, aby oglądać piękne twarze kobiet, będą kiedykolwiek wyznawać religię? Ci, którzy wyznają pewne religie społeczne – ponieważ społeczeństwo wymaga, aby należeli do kościoła pana takiego a takiego lub ponieważ był to kościół ich ojca – czy kiedykolwiek będą wyznawać religię? Rozumieją pewne szerokie poglądy, ale muszą zachować określoną pozycję społeczną – i będą ją utrzymywać przez całą wieczność.

Co chcesz, dostajesz. Pan spełnia wszystkie pragnienia. Jeśli chcesz zachować określoną pozycję w społeczeństwie, zrobisz to; jeśli chcesz kościoła, dostaniesz go, a nie Jego. Jeśli chcesz przez całe życie udawać głupca z tymi wszystkimi kościołami i głupimi organizacjami, będziesz to mieć i będziesz musiał w nich żyć przez całe życie. „Ci, którzy chcą zmarłych, idą do zmarłych i dostają duchy; ale ci, którzy Go miłują, wszyscy przychodzą do Niego”. Tak więc ci, którzy kochają Jego samego, przyjdą do Niego, a ci, którzy kochają innych, pójdą tam, gdzie kochają.

Ta sprawa z musztrami w świątyniach i kościołach – klękanie w określonym czasie, swobodne stanie i wszystkie te nonsensy z musztrami, wszystkie mechaniczne, z umysłem myślącym o czymś innym – wszystko to nie ma nic wspólnego z prawdziwą religią.

W Indiach żył wielki prorok, Guru Nānak, który urodził się [jakieś] czterysta lat temu. Niektórzy z Was słyszeli o Sikhach – walczącym ludzie. Guru Nanak był [założycielem i także] wyznawcą religii sikhijskiej.

Pewnego dnia udał się do meczetu Mahometan. Ci Muzułmanie budzą strach we własnym kraju, tak jak w kraju chrześcijańskim nikt nie odważa się powiedzieć niczego przeciwko ich religii…. Więc Guru Nanak wszedł i był tam duży meczet, a Muzułmanie stali na modlitwie. Stoją w szeregu: klękają, wstają i jednocześnie powtarzają określone słowa, a jeden z nich prowadzi. Więc Guru Nanak tam poszedł. A kiedy mułła mówił: „W imię najbardziej miłosiernego i dobrego Boga, Nauczyciela wszystkich nauczycieli”, Guru Nanak zaczął się uśmiechać. Mówi: „Spójrz na tego hipokrytę”. Mułła wpadł w pasję. „Czemu się uśmiechasz?”

„Ponieważ się nie modlisz, przyjacielu. Dlatego się uśmiecham”.

„Nie modlę się?”

„Z pewnością nie. Nie ma w tobie modlitwy”.

Mułła był bardzo zły, poszedł i złożył skargę do sędziego, mówiąc: „Ten pogański drań ośmiela się przychodzić do naszego meczetu i uśmiecha się do nas, kiedy się modlimy. Jedyną karą jest natychmiastowa śmierć. Zabij go”.

Guru Nanak został postawiony przed sędzią i zapytany dlaczego się uśmiecha.

„Ponieważ się nie modlił”.

„A co on robił?” zapytał sędzia.

„Powiem ci, co robił, jeśli przyprowadzisz go przede mnie”.

Sędzia nakazał sprowadzić mułłę. A kiedy przyszedł, sędzia powiedział: „Oto mułła. [Teraz] wyjaśnij, dlaczego śmiałeś się, kiedy się modlił”.

Guru Nanak powiedział: „Daj mulle Koran [aby przysiągł]. [W meczecie] kiedy mówił «Allah, Allah», myślał o jakimś kurczaku, którego zostawił w domu”.

Biedny mułła był zmieszany. Był trochę bardziej szczery niż pozostali i wyznał, że myślał o kurczaku, więc wypuścili Sikha. „I” – powiedział sędzia [do mułły] – „nie idź więcej do meczetu. Lepiej w ogóle nie chodzić, niż popełniać tam bluźnierstwo i hipokryzję. Nie idź, jeśli nie masz ochoty się modlić. Nie bądź obłudnikiem i nie myśl o kurczaku i nie wymawiaj imienia Boga Miłosiernego i Szczęśliwego”.

Pewien Muzułmanin modlił się w ogrodzie. Modlą się oni bardzo regularnie. Kiedy nadejdzie czas, gdziekolwiek się znajdują, po prostu zaczynają, padają na ziemię, wstają i opadają, i tak dalej. Jeden z nich był w ogrodzie, kiedy nadeszło wezwanie do modlitwy, więc uklęknął na ziemi i modlił się. Dziewczyna czekała w ogrodzie na swojego kochanka i zobaczyła go po drugiej stronie. A spiesząc się, żeby do niego dotrzeć, nie zauważyła leżącego mężczyzny i przeszła po nim. Był on fanatycznym Muzułmaninem – kimś, kogo tu nazywacie Prezbiterianinem, ten sam typ. Obaj wierzą w wieczne grillowanie. Możesz więc sobie wyobrazić gniew tego Muzułmanina, kiedy przechodzono po jego ciele – chciał zabić dziewczynę. Dziewczyna była mądra i powiedziała: „Skończ z tymi bzdurami. Jesteś głupcem i hipokrytą”.

„Co! Jestem hipokrytą?” „Tak, ja szłam spotkać mojego ziemskiego kochanka i nie zauważyłam cię tam. Ale ty spotykasz swojego niebiańskiego kochanka, więc nie powinieneś wiedzieć, że po twoim ciele przechodziła dziewczyna”.