KONCEPCJA WSZECHŚWIATA
(Nowe Odkrycia, Tom 5, s. 192-94.)[Los Angeles Herald, 13 grudnia 1899]–––
Wykład Swami Wiwekanandy przed Akademią Nauk
–––
Zeszłego wieczoru kościół Unity został wypełniony liczną publicznością, która mogła wysłuchać wykładu Swami Wiwekanandy pochodzącego z Indii, na temat kosmosu, czyli wedyjskiej koncepcji wszechświata (był to drugi wykład Swami Wiwekanandy w Kalifornii, zatytułowany „Kosmos, czyli Wedyjska Koncepcja Wszechświata”, do którego nie ma dostępnego dosłownego zapisu. Zobacz dwa nowojorskie wykłady Swami na temat Kosmosu wygłoszone w 1896 r. w Kompletnych Dziełach Tomie 2 („Kosmos: Makrokosmos” i „Kosmos: Mikrokosmos”) pod patronatem Akademii Nauk Południowej Kalifornii….
Wprowadzając swój temat, mówca dokonał przeglądu mitologii potopu, która wśród Babilończyków, Egipcjan, Asyryjczyków i innych ras jest podobna do historii z pism hebrajskich, co wskazuje, że wszyscy mieli podobną wiarę dotyczącą stworzenia wszechświata.
W kulcie słońca i sił natury widzimy próby starożytnych ludów wyjaśnienia otaczających je tajemnic. Pierwszym wyobrażeniem człowieka o sile był on sam. Kiedy spadał kamień, nie widział w nim żadnej siły poza stojącą za tym wolą, więc wpadł na pomysł, że cały wszechświat porusza się siłą woli. Stopniowo te wole stały się jednym i nauka zaczyna się rozwijać. Bogowie zaczynają zanikać, a na ich miejsce przychodzi jedność, a teraz Bogu grozi detronizacja przez współczesną naukę. Nauka chce wyjaśnić rzeczy poprzez ich własną naturę i uczynić wszechświat samowystarczalnym.
Wole stopniowo zaczęły zanikać, a na ich miejsce przychodzi wola. Taki był proces rozwoju wszystkich narodów świata i tak też było w Indiach. Ich idee i bogowie były prawie takie same jak w innych krajach, tyle że w Indiach nie poprzestali na tym. Nauczyli się, że samo życie może stworzyć życie i że śmierć nigdy nie może stworzyć życia. W naszych domysłach na temat Boga doszliśmy do monoteizmu. Wszędzie indziej na tym kończą się domysły; sprawiamy, że jest to wszystko i wszystko się tu kończy, ale w Indiach na tym się nie kończy. Gigantyczna wola nie jest w stanie wyjaśnić wszystkich zjawisk, które widzimy wokół nas. Nawet w człowieku jest coś spoza woli. W tak zdrowym rozsądku, jak krążenie krwi, stwierdzamy, że wola nie jest siłą napędową.
Wyobrażaliśmy sobie Boga jako osobę podobną do nas, tylko nieskończenie większą, a ponieważ na świecie jest dobroć, miłosierdzie i szczęście, musi istnieć istota posiadająca te cechy, ale jest też zło. Hinduski umysł jest zbyt filozoficzny, aby przyznać, że istnieją dwaj bogowie, jeden dobry i jeden zły. Indie pozostały wierne idei jedności. To, co dla mnie jest złe, dla kogoś innego może być dobre; co dla mnie jest dobre, dla innych może być złe. Wszyscy jesteśmy ogniwami w łańcuchu. Stąd biorą się domysły Upaniszad, religii 300 000 000 ludzi rasy ludzkiej. Natura jest jednostką; jedność jest we wszystkim, co istnieje, a Bóg jest tym samym, co natura. To jeden z indyjskich domysłów znany całemu światu poza Indiami.
Nie ma na świecie systemu religii czy filozofii, który nie ukazywałby wpływu indyjskich domysłów, nawet na Kościół katolicki. Zachowanie energii, uważane za nowe odkrycie, znane jest tam pod imieniem ojca [Prāna?]. Cokolwiek jest, pochodzi od ojca. Brahma [Prana?] musi czerpać energię z czegoś, co według nich jest niewidzialnym eterem. Brahma [Prana?] wibruje w eterze, ciele stałym, cieczy, świetlistym, to wszystko jest tym samym eterem. Potencjał wszystkiego tam istnieje. Na początku następnego okresu Brahma [Prana?] zacznie wibrować coraz bardziej.
Zatem domysły indyjskich pism świętych są bardzo podobne do współczesnej nauki. Tę samą ideę podejmuje współczesna ewolucja. Nawet nasze ciała, różniące się jedynie godnością, są ogniwami tego samego łańcucha. W jednej osobie kryją się możliwości każdej innej jednostki. Żywa istota zawiera w sobie możliwość wszelkiego życia, ale może wyrazić jedynie to, czego wymaga środowisko. Najcudowniejsze spekulacje powstają we współczesnej nauce. To, co interesuje mnie jako kaznodzieję religii, to jedność wszystkich religii [życia?]. Kiedy głos Herberta Spencera mówi, że to samo życie buzujące w roślinie jest życiem buzującym w jednostce, religia indyjska znalazła głos w XIX wieku.