SWAMI WIWEKANANDA O MIŁOŚCI
(Nowe Odkrycia, Tom 3, s. 237-40.)
[Maidenhead Adviser, 23 października 1895]
W czwartek Swami Wiwekananda wygłosił wykład w ratuszu w Maidenhead, którego tematem była „Wschodnia doktryna miłości”.1 Ze względu na inne atrakcje w mieście frekwencja nie była duża. Duża część społeczeństwa kojarzyła także wykładowcę z Towarzystwem Teozoficznym, z którym jednak, jak wiemy, nie ma on nic wspólnego, ani z żadnym innym stowarzyszeniem, ani też sam nie proponuje zakładania żadnego stowarzyszenia. Wierzy w wyjaśnianie swoich poglądów każdemu, kto będzie ich słuchał i pozostawienie tym osobom, aby opowiadały się za nimi w całości lub z jakimikolwiek modyfikacjami, jakie uznają za stosowne, lub też całkowicie je odrzuciły, wierząc, że spośród sporów wszystkich opinii prawda w końcu zwycięża.
Krzesło zostało zajęte o godzinie 20:00. przez pana E. Gardnera, J.P., CC, i bardzo krótko przedstawił on wykładowcę, który był ubrany w swój rodzimy strój. Następnie Swami zaczął wyrażać swój pogląd na temat oddania dla bóstwa lub, jak częściej wyraża się to na Wschodzie, miłości (Bhakti), w następujący sposób: Religię można podzielić na dwie formy, pierwszą prawie całkowicie przesądną i drugą jedynie metafizyczną, ale jeśli którakolwiek z nich ma mieć jakąś siłę, musi jej towarzyszyć miłość. Sama praca bez tego elementu nie dawała satysfakcji. Kraj mógłby być porośnięty szpitalami i poprzecinany dobrymi drogami; mogły istnieć dobrze zarządzane wielkie instytucje społeczne i dobre warunki sanitarne, ale były to wszystkie zewnętrzne procesy fizyczne i same w sobie nie przybliżały człowieka do boskości. Zarówno realista, jak i idealista byli dla siebie niezbędni i uzupełniali się. Idealista sprowadził śmiałe aspiracje na ziemię, realista sprawił, że przybrały one formę poprzez pracę. Miłości nie można definiować w kategoriach pozytywnych, można ją jedynie określić negatywnie. Jej naturą jest forma wyrzeczenia. W bardziej ogólnym sensie można ją podzielić na trzy części: (1) Miłość, która jest dla własnej przyjemności, niezależnie od przyjemności lub bólu sprawianego innym – czysto egoistyczna, najniższa. (2) Ta miłość, która wymienia – „Będę cię kochał, jeśli mnie pokochasz. Uszczęśliwimy się wzajemnie” – częściowo samolubna, średnia ścieżka, którą kroczy zdecydowana większość ludzkości. (3) Miłość, która oddaje wszystko i o nic nie prosi, bez uprzedzenia i która nigdy nie żałuje, nie do pokonania przez jakiekolwiek zło wyrządzone temu, od którego ona pochodzi. Ona jest najwyższa, boska. Zajmujemy się tutaj wyłącznie tym ostatnim rodzajem. Pierwsza to droga zmysłowości i zwierzęcia, druga to droga zmagającej się ludzkości w dążeniu do lepszych rzeczy, trzecia to prawdziwa droga miłości, którą przemierzają ci, którzy wyrzekają się świata i wyruszają na drogę wiodącą do Wiecznego Pokoju. W tej miłości nie ma strachu. Miłość zabija strach. Lew może stanąć nad dzieckiem i zagrozić jego życiu; matka nie zna strachu, nie ucieka, ale staje w obronie. W tym momencie miłość niszczy strach; innym razem ta sama kobieta uciekała przed małym psem. Zaciekły wojownik muzułmański [!] udał się do ogrodu, aby się modlić. W tym samym ogrodzie dziewczyna umówiła się na spotkanie ze swoim kochankiem. Wojownik leżał w pokłonie, zgodnie z przepisaną formą swojej religii. W tej chwili dziewczyna dostrzegła swojego kochanka i z radością biegnąc mu na spotkanie, nadepnęła na leżącego wojownika. Ten podskoczył i kładąc rękę na mieczu chciał zabić dziewczynę. „Jak śmiesz?” zawołał, „podła dziewko, swoimi podłymi stopami zakłócaj moje uwielbienie i moje oddanie Bogu”. „Uwielbienie! oddanie!” zawołała dziewczyna, „nie wiesz, czym one są. Nie miałeś żadnego oddania, leżąc tam, żadnego ducha uwielbienia. Jeśli ja, nieśmiała dziewczyna, mogłam tak zapomnieć o obecności obiektu strachu takiego jak ty, w moim uwielbieniu i oddaniu dla mojego ziemskiego kochanka że aż na ciebie nadepnęłam i nawet o tym nie wiedziałam, o ileż bardziej ty powinieneś, gdyby twoje serce było pogrążone w miłości i oddaniu Bogu, być nieświadomy, że cię dotknęłam?” Wojownik został upokorzony, uspokoił się i odszedł. Naszym najwyższym ideałem miłości jest obraz bóstwa, jaki sobie sami tworzymy. Barbarzyński naród ma tyrańskiego i okrutnego boga. Mądrzy i szlachetni ludzie widzą Boga w stale poszerzających się mocach. Bóg jest zawsze Bogiem, ale poglądy, jakie ludzie i narody mogą o Nim mieć, są różne. Nie jest znany żaden wyższy pogląd niż miłość. Człowiek, który nosi w swoim sercu niesłabnącą miłość do każdego stworzenia, niezależnie od tego, czy uznaje, że to stworzenie jest przejawem Boga, w którym jest rzeczywiście obecny, czy też postrzega je jedynie jako ukształtowane przez Bóstwo, ten człowiek jest na drodze do Bóstwa, na wielkiej ścieżce oddania i wyrzeczenia. Nie może skrzywdzić stworzenia Bożego, niezależnie od tego, jak bardzo odpychałoby go jego węższe spojrzenie na to, co powinno, a czego nie powinno być. Poddaje się w miłości, a nie w pysze; kochając Bóstwo, kocha jego przejawy, współpracuje z nimi i trwa przy nich.
Wykład wygłoszono w imponujący sposób, a na zakończenie przewodniczący podziękował (na propozycję pana E. T. Sturdy’ego z Caversham).
Obrady trwały tylko nieco ponad pół godziny.
Przypisy:
- Wykład, którego dosłowny zapis nie jest dostępny, został wygłoszony 17 października 1895 r. ↩︎