Minneapolis Tribune, 15 grudnia 1893

KULTURA I ZWYCZAJE INDII
(Nowe Odkrycia, Tom 1, s. 217-19.)
[Minneapolis Tribune, 15 grudnia 1893]

Swami Wiwe Kananda, bramiński kapłan, został powitany przez przepełnioną salę zeszłego wieczoru w Pierwszym Kościele Unitarian, kiedy pojawił się przed drugą audiencją w Minneapolis. Wiwe Kananda jest inteligentnym, bystrym mówcą, gotowym w każdym momencie do ataku lub obrony, a swoim przemówieniom dodaje humoru, który nie umyka jego słuchaczom. Wczoraj wieczorem przemawiał pod auspicjami Kappa Kappa Gammas uniwersytetu, a słuchacze składali się z dużej liczby poważnie myślących mężczyzn i kobiet, zadowolonych z tego, że mogą zostać oświeceni w zakresie „Kultury i zwyczajów Indii”, co było jego wybranym tematem. (Nie ma dostępnej dosłownej transkrypcji. Porównaj poprzedni raport amerykańskiej gazety „Błyskotliwy Hindus”, aby zapoznać się z innymi najważniejszymi punktami wykładu).

Ubrany w swój rodzimy strój, z rękami przeważnie założonymi za plecami, Kananda przechadza się tam i z powrotem po wąskiej platformie, mówiąc w czasie spaceru, z długimi przerwami między zdaniami, jakby chciał, aby jego słowa zapadły w najgłębszą glebę. Jego przemówienie nie jest na tyle ważkie, aby niepoważny umysł mógł nie docenić niektórych jego wypowiedzi, ale głosi także filozofię niosącą najcięższą prawdę. Opowiada o obyczajach i zwyczajach Indii, o podzielonym życiu mężczyzny i kobiety, o szacunku i świętości kobiet, a także o ich degeneracji; o cichym i spokojnym życiu, które jednak nie jest życiem prawdziwym, bo nie jest wolnością; mówi o Muzułmanach, którzy stanowią jedną piątą populacji Indii, a jest ich 65 milionów, co równa się całej populacji Stanów Zjednoczonych. Opisuje wspaniałość świątyń, sztukę żonglerów, którzy są Cyganami rasy indyjskiej i dotyka przesądów tego ludu, jak napełniają dzbany z wodą i stawiają je w drzwiach przed wyruszeniem w podróż; mówi o metafizycznej wiedzy oracza, który [w kwestiach społecznych] jednak wie tylko tyle, że „płaci podatki rządowi”; przyznaje, że Hindus darzył rzekę Ganges szacunkiem i stale pragnął, aby umrzeć na jej brzegach; opowiada to wszystko cichym, na wpół wyniosłym głosem, który po chwili prowadzi do jakiejś uwagi na temat amerykańskiego sposobu działania, a potem jego publiczność wybucha śmiechem, a wstrząs oklasków wyraża rozbawione uznanie dla jego sarkazmu….

Kiedy ktoś pod koniec jego wykładu zapytał go: „Do jakiej klasy ludzi docierają i nawracają misjonarze?” szybko odpowiedział: „Wiecie o tym tyle, Amerykanie widzą raporty, my nigdy ich nie widzimy”, zamienił pytanie w powód do uśmiechu, a gdy przybytek odzyskuje opanowanie, spokojnie przechadza się tam i z powrotem. Przemówienie zostało wysłuchane z największą uwagą i uzupełnione kilkoma pytaniami i odpowiedziami ze strony słuchaczy, których zaprosił do ich zadawania.