SWAMI WIWEKANANDA W DOMU W LOS ANGELES
(Nowe Odkrycia, Tom 5, s. 218-20.)
[Unity, luty (?) 1900]
……
… Mieliśmy osiem wykładów prowadzonych przez Swami w Domu (ten raport prasowy jest przeglądem ośmiu wykładów wygłoszonych w Domu Prawdy w grudniu 1899 i styczniu 1900, z których istnieje tylko jeden dosłowny zapis: „Wskazówki dotyczące duchowości praktycznej”, opublikowany w Kompletnych Dziełach, Tom 2) i wszystkie były niezwykle interesujące, chociaż kilku malkontentów narzekało, że nie dał skrótów do Królestwa [Niebiańskiego] i nie pokazał łatwej drogi do osiągnięcia władz umysłowych; zamiast tego powiedział:
Idź do domu i obiecaj sobie, że nie będziesz się martwić przez cały miesiąc, nawet jeśli pokojówka stłucze całą twoją najlepszą porcelanę.
W Swami Wiwekanandzie łączy się wiedza rektora uniwersytetu, godność arcybiskupa z wdziękiem i czarem wolnego, naturalnego dziecka. Wchodząc na platformę bez chwili przygotowania, wkrótce był w samym środku swojego tematu, czasami stając się niemal tragicznym, gdy jego umysł wędrował od głębokiej metafizyki do stanu panującego obecnie w krajach chrześcijańskich, które starają się zreformować Filipińczyków mieczami z jednej strony, a Biblią w drugiej, albo w Republice Południowej Afryki pozwalają dzieciom tego samego ojca ciąć się na kawałki. Dla kontrastu do tego stanu rzeczy opisał wydarzenia podczas ostatniej klęski głodu w Indiach, kiedy ludzie raczej umierali z głodu obok bydła, niż wyciągali rękę, aby zabić. (Czy czytelnicy Unity będą pamiętać o pięćdziesięciu milionach Hindusów, którzy dzisiaj głodują i prześlą im błogosławieństwo?)
Zamiast próbować przekazać wiele z tego, co usłyszeliśmy bezpośrednio od Swami, dołączę kilka wypowiedzi jego mistrza, Ramakryszny, które lepiej wskażą naturę jego nauk. Jego głównym celem wydaje się być zachęcanie ludzi do prowadzenia prostego, spokojnego, zdrowego życia – aby życie było religią, a nie czymś oddzielnym i odległym.
Prawdziwej matce daje najwyższe miejsce, uważając ją za bardziej godną szacunku niż tym, które po prostu biegają i nauczają. „Każdy może mówić”, powiedział,
ale gdybym musiał opiekować się dzieckiem, nie mógłbym wytrzymać egzystencji dłużej niż trzy dni.
Często mówił o „matce” tak samo, jak mówimy o „ojcu” i mówił „matka się nami zaopiekuje” lub „matka się wszystkim zajmie”.
W Boże Narodzenie mieliśmy wykład Swami zatytułowany „Misja Chrystusa dla świata”; lepszego na ten temat nigdy nie słyszałem. Żaden chrześcijański duchowny nie mógłby przedstawić Jezusa jako postaci zasługującej na największą cześć w sposób bardziej wymowny i dobitny niż uczynił to uczony Hindus, który powiedział nam, że w tym kraju ze względu na ciemną skórę odmawiano mu wstępu do hoteli i nawet fryzjerzy czasami sprzeciwiali się goleniu go. Czy można się dziwić, że nasi „pogańscy” bracia zawsze wspominają o tym fakcie, że nawet „nasz” Mistrz był mieszkańcem Wschodu?