OSOBY: Swami Wiwekananda oraz grupa Europejczyków i uczniów, wśród których była Dhira Mata, „Niezłomna Matka”; ta, który miał na imię Dźaja; oraz Niwedita.
MIEJSCE: Kaszmir.
CZAS: 20 lipca do 29 lipca 1898.
20 LIPCA.
……
Tego ranka rzeka była szeroka, płytka i czysta, więc dwoje z nas przeszło ze Swami przez pola i wzdłuż brzegów około trzech mil. Zaczął od omówienia sensu grzechu, jego egipskiego, semickiego i aryjskiego charakteru. Pojawia się on w Wedach, ale szybko znika. Diabeł jest tam uznawany za Pana Gniewu. Następnie wraz z Buddystami został Marą, Panem Pożądania, a jednym z najbardziej lubianych tytułów Pana Buddhy był „Zwycięzca Mary”. (Patrz sanskrycki leksykon Amarkosza, który Swami nauczył się trajkotać jako czteroletnie dziecko!) Ale chociaż Szatan jest Hamletem z Biblii, w pismach hinduskich Pan Gniewu nigdy nie dzieli stworzenia. Zawsze reprezentuje skalanie, nigdy dualizm.
Zoroaster był reformatorem jakiejś starej religii. Nawet Ormuzd i towarzyszący mu Ahriman nie byli najwyżsi; byli oni jedynie manifestacjami Najwyższego. Ta starsza religia musiała być wedyjska. Zatem Egipcjanie i Semici trzymają się teorii grzechu, podczas gdy Aryjczycy, podobnie jak Hindusi i Grecy, szybko ją tracą. W Indiach sprawiedliwość i grzech stają się Widjā i Awidjā – oba należy przekroczyć. Wśród Aryjczyków, Persowie i Europejczycy ulegają semityzacji z powodu idei religijnych; stąd poczucie grzechu.1
A potem rozmowa zeszła, jak to zawsze było w zwyczaju, na kwestie kraju i przyszłości. Jaką ideę należy wpajać ludziom, aby dodać im sił? Linia ich własnego rozwoju przebiega w jedną stronę, A. Czy nowe przyłączenie siły musi mieć charakter kompensacyjny, B? Spowodowałoby to rozwój pośredni między nimi, C – jedynie zmianę geometryczną. Ale tak nie było.
Życie narodowe było kwestią sił organicznych. Musimy wzmocnić nurt samego życia i pozostawić go samemu sobie. Buddha głosił wyrzeczenie i Indie to usłyszały. Jednak w ciągu tysiąca lat osiągnęły najwyższy punkt dobrobytu narodowego. Źródłem życia narodowego w Indiach jest wyrzeczenie. Ich najwyższymi ideałami są służba i Mukti. Hinduska matka je ostatnia. Małżeństwo nie jest dla indywidualnego szczęścia, ale dla dobra narodu i kasty. Niektórzy przedstawiciele współczesnej reformy, którzy podjęli eksperyment, który nie mógł rozwiązać problemu, „są ofiarami, przez które musi przejść ludzkość”.
I wtedy trend rozmowy znów się zmienił i stał się zabawą i radowaniem się, dowcipami i opowieściami. A gdy śmialiśmy się i słuchaliśmy, przypłynęły łodzie i rozmowa dobiegła końca na dziś.
Przez całe popołudnie i noc Swami leżał chory w swojej łodzi. Ale następnego dnia, kiedy wylądowaliśmy w świątyni Bidźbehara – już wypełnionej pielgrzymami z Amarnath – mógł dołączyć do nas na chwilę. „Szybko w górę i szybko w dół”, jak sam o sobie mówił, było zawsze jego cechą charakterystyczną. Potem był z nami przez większą część dnia, a po południu dotarliśmy do Islamabadu….
Tego wieczoru o zmierzchu ktoś dołączył do małej grupki wśród jabłoni i zastał Mistrza zaangażowanego w najrzadsze z rzadkich wydarzeń, osobistą rozmowę z Dhirą Matą i tą, która miała na imię Dźaja. Wziął do ręki dwa kamyki i mówił, że gdy będzie zdrowy, jego umysł może skierować się do tego lub tamtego, albo że jego wola może wydawać się mniej stanowcza; ale niech przyjdzie najmniejszy dotyk bólu lub choroby, niech przez chwilę spojrzy śmierci w twarz i „jestem taki twardy (stukając kamienie o siebie), bo dotknąłem stóp Boga”.
I przypomniano sobie, w związku z tym spokojem, historię spaceru po polach w Anglii, gdzie on i Anglik z Angielką byli ścigani przez wściekłego byka. Anglik szczerze pobiegł i bezpiecznie dotarł na drugą stronę wzgórza. Kobieta pobiegła najdalej jak mogła, po czym opadła na ziemię niezdolna do dalszego wysiłku. Widząc to i nie mogąc jej pomóc, Swami – myśląc: „A więc to jednak koniec” – stanął przed nią z założonymi rękami. Opowiedział później, jak jego umysł był zajęty matematycznymi obliczeniami, jak daleko byk nim rzuci. Ale zwierzę nagle zatrzymało się kilka kroków dalej, a potem podnosząc głowę, wycofało się ponuro.
Podobna odwaga – choć on sam był daleki od myślenia o tych wydarzeniach – okazała się w jego wczesnej młodości, kiedy spokojnie podszedł do uciekającego konia i złapał go na ulicach Kalkuty, ratując w ten sposób życie kobiecie, która siedziała w wozie z tyłu.
Gdy usiedliśmy na trawie pod drzewami, rozmowa toczyła się dalej i przez godzinę lub dwie stała się na wpół poważna, na wpół wesoła. Słyszeliśmy o wielu sztuczkach, jakie małpy potrafiły robić we Wryndaban. Wydobyliśmy także historie o dwóch różnych sytuacjach z jego wędrownego życia, kiedy miał jasne przepowiednie dotyczące pomocy, które się spełniły. Jedną z nich pamiętam. Być może miało to miejsce w czasie, gdy składał ślub, że o nic nie będzie prosił i przez kilka dni (może pięć) nie jadł. Nagle, gdy leżał prawie umierający z wycieńczenia na stacji kolejowej, przyszło mu do głowy, że musi wstać i udać się pewną drogą i że tam spotka człowieka, który niesie mu pomoc. Usłuchał i spotkał jednego niosącego tacę z jedzeniem. „Czy jesteś tym, do którego zostałem posłany?” – rzekł ten człowiek, podchodząc do niego i przyglądając mu się uważnie.
Potem przyniesiono do nas dziecko z ciężko poranioną ręką i Swami zastosował lekarstwo znachorek. Obmył ranę wodą i położył na niej popiół z kawałka kaliko (płótna bawełnianego), aby zatamować krwawienie. Mieszkańcy wioski zostali uspokojeni i pocieszeni, a nasze plotki dobiegły końca na wieczór.
23 LIPCA.
Następnego ranka pod jabłoniami zebrała się pstrokata grupa kulisów, którzy czekali kilka godzin, aby zabrać nas do ruin Marttandy. Był to wspaniały stary budynek – najwyraźniej bardziej opactwo niż świątynia – w cudownym miejscu; a wielkie nim zainteresowanie polegało na oczywistym zlepku stylów i okresów, w których dorastał…. Jego obecność nieustannie przypomina, że Wschód był pierwotną ojczyzną monastycyzmu. Swami natychmiast zajął się obserwacjami i teoriami, wskazując gzyms biegnący wzdłuż nawy od wejścia do sanktuarium w kierunku zachodnim, zwieńczony wysokimi trójliściami dwóch łuków, a także motywami zdobniczymi; lub pokazywaniem nam paneli zawierających cherubiny; i zanim skończyliśmy, podnieśliśmy kilka monet. Podróż powrotna w świetle zachodzącego słońca była urocza. Z tych wszystkich godzin, z poprzedniego dnia i dnia nazajutrz, wracają do mnie fragmenty rozmów.
„Żaden naród, ani grecki, ani żaden inny, nie rozwinął patriotyzmu tak daleko jak Japończycy. Oni nie mówią, oni działają – poświęcają wszystko dla ojczyzny. W Japonii jest szlachta żyjąca obecnie jako chłopi, która bez słowa porzuciła swoje księstwa, aby stworzyć jedność imperium.2 I podczas wojny japońskiej nie można było znaleźć ani jednego zdrajcy. Pomyślcie o tym!”
Ponownie, mówiąc o niezdolności niektórych do wyrażania uczuć: „Zauważyłem, że nieśmiali i powściągliwi ludzie są zawsze najbardziej brutalni, gdy zostaną pobudzeni”.
Znowu ewidentnie mówiąc o życiu ascetycznym i podając zasady Brahmaćarji – „Sannjāsin, który myśli o złocie, który go pragnie, popełnia samobójstwo” i tak dalej.
24 LIPCA.
Ciemność nocy i las, wielki sosnowy ogień pod drzewami, dwa lub trzy namioty wyróżniające się bielą w ciemności, postacie i głosy wielu sług przy ogniskach w oddali oraz Mistrz z trzema uczennicami, taki jest kolejny obraz…. Nagle Mistrz zwrócił się do jednej z towarzyszek grupy i powiedział: „Nigdy teraz nie wspominasz o swojej szkole. Czy czasem o niej zapominasz? Widzisz” – mówił dalej – „mam wiele do myślenia. Jednego dnia zwracam się do Madrasu i myślę o pracy tam. Innego dnia całą swoją uwagę poświęcam Ameryce, Anglii, Cejlonowi lub Kalkucie. Teraz myślę o twojej.”
W tej chwili Mistrz został wezwany na obiad i dopiero po jego powrocie można było zdać raport , o który poprosił.
Słuchał tego wszystkiego, o świadomego pragnienia planu wstępnego, o małych początkach i ostatecznej skłonności do odwrócenia się od idei inkluzywności i szerokości i oparcia całego wysiłku edukacyjnego na życiu religijnym i kulcie Śri Ramakryszny.
„Bo trzeba być sekciarzem, żeby zdobyć taki entuzjazm, prawda?” powiedział. „Utworzysz sektę, aby wznieść się ponad wszystkie sekty. Tak, rozumiem”.
Były oczywiste trudności. Rzecz w tej skali wydawała się z wielu powodów prawie niemożliwa. Ale w tej chwili wystarczy tylko chcieć; a jeśli plan będzie rozsądny, sposoby i środki się znajdą, to było pewne.
Poczekał chwilę, kiedy wszystko usłyszał, a potem powiedział: „Prosisz mnie, abym krytykował, ale nie mogę tego zrobić. Ponieważ uważam cię za natchnioną, natchnioną w takim samym stopniu jak ja. Wiesz, na tym polega różnica między innymi religiami a nami. Inni ludzie wierzą, że ich założyciel był natchniony, i my też tak uważamy, ale ja także jestem, tak samo jak on, a ty tak samo jak ja; a po tobie twoje dziewczyny i ich uczennice też będą. Więc pomogę Ci zrobić to, co uważasz za najlepsze”.
Następnie zwrócił się do Dhira Maty i Dźaji i mówił o wielkości zaufania, jakie pozostawi w rękach tej uczennicy, która powinna reprezentować interesy kobiet, gdy uda się na Zachód, oraz o tym, jak przekraczałoby to odpowiedzialność pracy mężczyzn. I dodał, zwracając się do pracowniczki towarzystwa: „Tak, masz wiarę, ale nie masz tego płonącego entuzjazmu, którego potrzebujesz. Chcesz, żeby cię pochłonęła energia. Śiwa! Śiwa!” I tak, prosząc o błogosławieństwo Mahādewy, powiedział dobranoc i zostawił nas, a my wkrótce poszłyśmy spać.
25 LIPCA.
Następnego ranka zjedliśmy wcześnie śniadanie w jednym z namiotów i udaliśmy się do Aczabal. Jedno z nas śniło o zagubieniu i przywróceniu starych klejnotów, wszystkich jasnych i nowych. Ale Swami z uśmiechem przerwał opowieść, mówiąc: „Nigdy nie rozpowiadaj o tak dobrym śnie jak ten!”
W Aczabal zobaczyliśmy kolejne ogrody Dźehangira. Czy to tutaj, czy w Werinag było jego ulubione miejsce spoczynku?
Wędrowaliśmy po ogrodach i kąpaliśmy się w spokojnym basenie naprzeciwko Zenany Pathan Khana, a następnie zjedliśmy lunch w pierwszym ogrodzie i po południu pojechaliśmy do Islamabadu.
Kiedy siedzieliśmy przy obiedzie, Swami zaprosił swoją córkę, aby poszła z nim do jaskini Amarnath i oddała się Śiwie. Dhira Mata uśmiechnął się przyzwalająco i następne pół godziny upłynęło na przyjemnościach i gratulacjach. Ustalono już, że wszyscy mamy udać się do Pahalgam i tam poczekać na powrót Swami z pielgrzymki. Więc tego wieczoru dotarliśmy na łodzie, spakowaliśmy się i napisaliśmy listy, a następnego dnia po południu wyruszyliśmy do Bawan.
Przypisy:
- Jedna z osób, która słuchała tej rozmowy, miała później wspaniałą okazję docenienia dokładności i rozległości wiedzy Swami, kiedy zobaczyła dwóch Parsów zadowolonych, że mogą usiąść u jego stóp i uczyć się od niego historii ich własnych idei religijnych. – N. ↩︎
- Być może jest to błąd. Japońscy samurajowie wyrzekli się przywilejów politycznych, a nie majątków. ↩︎