OSOBY: Swami Wiwekananda oraz grupa Europejczyków i uczniów, wśród których była Dhira Mata, „Niezłomna Matka”; ten, który miał na imię Jaya; i Niwedita.
MIEJSCE: Kaszmir – Srinagar.
CZAS: 14 sierpnia do 20 sierpnia 1898.
14 SIERPNIA.
Był niedzielny poranek, a następnego popołudnia nakłoniono Swami, aby przyszedł do nas na herbatę i spotkał się z europejskim gościem, który wydawał się zainteresowany tematem Wedanty. Nie był skłonny zajmować się tą sprawą i myślę, że prawdziwym motywem za jego zgodą, było prawdopodobnie umożliwienie swoim zbyt gorliwym uczniom możliwości przekonania się o całkowitej daremności wszelkich tego typu prób. Z pewnością zadał sobie wiele trudu wobec osoby pytającej i z pewnością jego trud poszedł na marne.
Pamiętam, jak powiedział między innymi: „Jakże chciałbym, żeby prawo zostało złamane. Gdybyśmy naprawdę potrafili złamać prawo, bylibyśmy wolni. To, co nazywasz łamaniem prawa, jest w rzeczywistości tylko innym sposobem na jego przestrzeganie”. Następnie próbował wyjaśnić trochę o życiu nadświadomym. Ale jego słowa dotarły do uszu, które nie słyszały.
16 SIERPNIA.
We wtorek ponownie przyszedł do naszego małego obozu na południowy posiłek. Pod koniec zaczęło padać na tyle mocno, że uniemożliwiło mu to powrót, więc sięgnął do leżącej niedaleko Historii Radźastanu Toda i zaczął rozmawiać o Mirā Bāi. „Dwie trzecie idei narodowych obecnych obecnie w Bengalu” – powiedział – „zostało zaczerpniętych z tej książki”.
Ale epizod z Mirą Bai, królową, która nie została królową, ale wędrowała po świecie z miłośnikami Kryszny, był zawsze jego ulubionym, nawet u Todda. Mówił o tym, jak głosiła uległość, modlitwę i służbę wszystkim, w przeciwieństwie do Ćaitanji, który głosił miłość do imienia Boga i miłosierdzie dla wszystkich.
Mira Bai zawsze była jedną z jego wielkich patronek. Włożył do jej historii wiele wątków, które są obecnie znane z innych powiązań, takich jak rozmowa dwóch wielkich rabusiów i zakończenie otwierającej się podobizny Kryszny i połykającej ją. Któregoś razu słyszałem, jak recytował i tłumaczył kobiecie jedną z jej piosenek. Szkoda, że nie pamiętam całości, ale w jego tłumaczeniu zaczynało się od słów: „Przylgnij do tego, trzymaj się tego, trzymaj się tego, bracie”, a kończyło słowami: „Jeśli Ankā i Bankā, bracia-zbójcy; Sudźan, upadły rzeźnik i kurtyzana, która żartobliwie nauczyła swoją papugę powtarzania imienia Pana Kryszny, zostali ocaleni, wtedy jest nadzieja dla wszystkich”.
Ponownie słyszałem, jak opowiadał cudowną historię Miry Bai, w której po dotarciu do Wryndaban posłała po pewnego słynnego Sādhu.1 Nie zgodził się udać, twierdząc, że kobiety nie mogą widzieć mężczyzn we Wryndaban. Kiedy powtórzyło się to trzy razy, Mira Bai sama poszła do niego, mówiąc, że nie wiedziała, że są tam takie istoty jak ludzie; przypuszczała, że istnieje jedynie Kryszna. A kiedy zobaczyła zdumionego Sadhu, odsłoniła się całkowicie, mówiąc: „Głupcze, czy nazywasz siebie mężczyzną?” A gdy upadł przed nią na twarz z okrzykiem bojaźni, ona pobłogosławiła go, jak matka błogosławi swoje dziecko.
Dzisiaj Swami przeszedł do rozmowy o Akbarze i zaśpiewał nam pieśń Tānsena, poety uhonorowanego przez cesarza:
Siedzący na tronie, bóg wśród ludzi,
Ty, Cesarz Delhi.
Błogosławiona była godzina, minuta, sekunda,
Gdy wstąpiłeś na tron,
Boże wśród ludzi,
Ty, Pan Delhi.
Niech żyje twoja korona, twoje berło, twój tron,
Boże wśród ludzi,
Ty, cesarzu Delhi.
Żyj długo i bądź zawsze przebudzony,
O synu Humajun,
Radości słońca, Boże wśród ludzi,
Ty, cesarzu Delhi!
Następnie rozmowa przeszła do „naszego bohatera narodowego” Pratāpa Singha, którego nigdy nie można było zmusić do poddania się. Raz rzeczywiście miał ochotę ustąpić, w tej chwili, gdy uciekł z Ćitore, a sama królowa przygotowała skąpy wieczorny posiłek, głodny kot rzucił się na kawałek chleba, który był porcją dla dzieci, i król Mewar usłyszał jego dzieci wołają o jedzenie. Rzeczywiście, mocne serce tego człowieka go zawiodło. Perspektywa spokoju i ulgi kusiła go. I przez chwilę myślał o zaprzestaniu nierównego konfliktu i wysłaniu swojego sojuszu do Akbara, ale tylko na chwilę. Wieczna Wola chroni swoich. Już gdy ten obraz pojawił się przed jego umysłem, pojawił się posłaniec z depeszami od słynnego wodza Radźputów, który powiedział: „Pośród nas pozostał tylko jeden, który nie dopuścił do domieszki swojej krwi z obcymi. Niech nigdy nikt nie powie, że jego głowa dotknęła kurzu”. A dusza Pratapa wciągnęła głęboki oddech odwagi i odnowionej wiary; powstał, zmiótł z kraju swych wrogów i udał się z powrotem do Udaipur.
Następnie była cudowna opowieść o dziewiczej księżniczce Kryszna Kumāri, o której rękę zabiegali jednocześnie różni zalotnicy królewscy. A kiedy trzy armie były u bram, jej ojciec nie mógł wymyślić nic lepszego, jak dać jej truciznę. Zadanie to powierzono jej wujowi, który wszedł do jej pokoju, gdy spała, aby to zrobić. Ale na widok jej urody i młodości, pamiętając ją także jako niemowlę, żołnierzowi zamarło serce i nie mógł wykonać swojego zadania. Ale obudził ją jakiś dźwięk i gdy powiedziano jej, co zaproponowano, wyciągnęła rękę po kielich i z uśmiechem wypiła truciznę. I tak dalej, i tak dalej. Bo opowieści o bohaterach Radźputów tego rodzaju nie mają końca.
20 SIERPNIA.
W sobotę Swami i ten, który miał na imię Sūng, udali się nad jezioro Dahl, aby przez kilka dni gościć amerykańskiego konsula i jego żonę. Wrócili w poniedziałek, a we wtorek Swami przybył do nowej Math, jak ją nazywaliśmy, i kazał przesunąć swoją łódź blisko naszej, aby mógł spędzić z nami kilka dni przed wyjazdem do Ganderbal.
Przypisy:
- Sanātana, słynny Sannjāsin, uczeń Śri Ćaitanji z Bengalu, który porzucił swój urząd ministra przy nawabie (księciu) z Bengalu, aby zostać bhaktą religijnym. ↩︎