Maharadźa Adźit Singh, Radźa Khetri
MATH BELUR
22 listopada 1898
WASZA WYSOKOŚĆ –
Wielkie dzięki za miły list i Nimbarka Bhaszja – otrzymałem za pośrednictwem Dźaga Mohana Laldźi.
Zwracam się dzisiaj do Waszej Wysokości w mojej najważniejszej sprawie, wiedząc dobrze, że nie wstydzę się otworzyć przed Tobą mojego umysłu i że uważam Cię za mojego jedynego przyjaciela w tym życiu. Jeśli poniższe przemawia do Ciebie, dobrze; jeśli nie, wybacz mi moją głupotę, jak przystało przyjacielowi.
Jak już wiesz, od powrotu czuję się źle. W Kalkucie Wasza Wysokość zapewnił mnie o swojej przyjaźni i pomocy dla mnie osobiście oraz [poradził mi], abym nie martwił się tą nieuleczalną chorobą. Choroba ta jest spowodowana pobudzeniem nerwowym; i żadna ilość zmian nie przyniesie mi nic dobrego, jeśli nie opuszczą mnie zmartwienia, niepokoje i podekscytowanie.
Po wypróbowaniu przez te dwa lata innego klimatu, z każdym dniem jest coraz gorzej i teraz jestem prawie na skraju śmierci. Odwołuję się do pracy, hojności i przyjaźni Waszej Wysokości. Jeden wielki grzech dręczy mnie zawsze w piersi, a jest nim [aby] służyć światu, niestety zaniedbuję moją matkę. I znowu, odkąd mój drugi brat odszedł, stała się strasznie wyczerpana żalem. Teraz moim ostatnim pragnieniem jest czynić Sewā i służyć mojej matce przynajmniej przez kilka lat. Chcę mieszkać z matką i ożenić młodszego brata, aby zapobiec wyginięciu rodziny. To z pewnością złagodzi moje ostatnie dni, a także dni mojej matki. Mieszka teraz w ruderze. Chcę dla niej zbudować mały, porządny dom i zapewnić opiekę najmłodszemu bratu, bo szanse na to, że będzie dobrze zarabiającym mężczyzną są nikłe. Czy dla królewskiego potomka Ramćandry byłoby to zbyt wiele, aby zrobić dla osoby, którą kocha i nazywa swoim przyjacielem? Nie wiem do kogo jeszcze się zwrócić. Pieniądze, które dostałem z Europy, przeznaczyłem na „pracę” i prawie każdy grosz został wydany na tę pracę. Nie mogę też błagać innych o pomoc dla siebie. Jeśli chodzi o moje sprawy rodzinne – odsłoniłem się przed Waszą Wysokość i nikt inny się o tym nie dowie. Jestem zmęczony, chory na serce i umierający. Uczyń, proszę, ten ostatni wielki uczynek dobroci wobec mnie, stosowny do Twojej wielkiej i hojnej natury i jako herb licznych dobroci, jakie mi okazałeś. A gdy Wasza Wysokość sprawi, że moje ostatnie dni będą gładkie i łatwe, niech Ten, któremu starałem się służyć przez całe życie, obdarzy Ciebie i Twoich bliskich najwspanialszymi błogosławieństwami.
Zawsze Twój w Panu,
WIWEKANANDA
P.S. To jest ściśle prywatne. Czy możesz przesłać mi telegram, niezależnie od tego, czy to uczynisz, czy nie?
Zawsze twój,
WIWEKANANDA