Do Pani G. W. Hale
RIDGELY MANOR
5 października 1899
MOJA KOCHANA MATKO KOŚCIELE,
Bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa.
Cieszę się, że jak zawsze pracujesz. Cieszę się, bo fala optymizmu jeszcze Cię nie złapała. Bardzo dobrze jest mówić, że wszystko jest w porządku, ale może to przerodzić się w swego rodzaju leseferyzm. Wierzę razem z Tobą, że świat jest zły – a dzięki kilku odrobinom dobra stał się jeszcze bardziej ohydny.
Wszystkie nasze działania mają tylko tę wartość, że budzą niektórych w rzeczywistość tego horroru – i [ci] uciekają w poszukiwaniu schronienia do jakiegoś miejsca poza nim, które nazywa się Bogiem, Chrystusem, Brahmą, Buddą itd. Imiona nie czynią zbyt dużej różnicy.
Ponownie, musimy zawsze pamiętać, że naszym celem jest tylko praca – nigdy nie osiągamy rezultatów. Jak możemy? Nigdy nie można czynić dobra, nie czyniąc zła. Nie możemy oddychać, nie zabijając tysięcy biednych małych zwierząt. Dobrobyt narodowy to inna nazwa śmierci i degradacji milionów innych ras. Podobnie indywidualny dobrobyt jest żebractwem wielu. Świat jest zły – i taki pozostanie na zawsze. Taka jest jego natura i nie można jej zmienić – „Czy ktokolwiek z was, poprzez zamartwianie się, …” itd. (Mateusza 6.27.)
Taka jest prawda. Mądrość polega zatem na wyrzeczeniu się, to znaczy na uczynieniu Pana wszystkim we wszystkich. Bądź prawdziwą Chrześcijanką, Matko – jak Chrystus wyrzeknij się wszystkiego i pozwól sercu, duszy i ciału należeć do Niego i tylko do Niego. Cały ten nonsens, jaki ludzie zbudowali wokół imienia Chrystusa nie jest Jego nauką. Uczył wyrzeczeń. Nigdy nie powiedział, że ziemia jest przyjemnym miejscem. Nadszedł czas, aby pozbyć się wszelkich próżności – nawet miłości do dzieci i męża – i pomyśleć o Panu i tylko o Nim.
Zawsze Twój Syn,
WIWEKANANDA