Do Siostry Christine
21 WEST 34TH STREET,
NOWY JORK,
10 listopada 1899.
MOJA KOCHANA CHRISTINA,
Właśnie otrzymałem Twój list. Jestem teraz w Nowym Jorku. Doktor [Egbert] Guernsey zbadał wczoraj mój mocz i nie znalazł w nim cukru ani białka. Zatem z moimi nerkami wszystko w porządku, przynajmniej na razie. Serce jest tylko nerwowe, wymaga uspokojenia! – trochę wesołego towarzystwa, dobrych, kochających przyjaciół i spokoju. Jedyną trudnością jest niestrawność i to jest zło. Na przykład rano wszystko jest w porządku i mogę przejść wiele kilometrów, ale wieczorem nie da się chodzić po posiłku – gazy – one zależą wyłącznie od jedzenia, prawda? Powinienem spróbować jedzenia z Battle Creek. Jeśli przyjadę do Detroit, tam będę miał spokój i jedzenie z Battle Creek.
Ale jeśli przyjedziesz do Cambridge ze wszystkimi instrukcjami dotyczącymi jedzenia z Battle Creek, przygotuję je tam; albo ugotujemy je razem, ty i ja. Mam w tym dobrą rękę. Ty nie masz zielonego pojęcia o gotowaniu. Cóż, możesz pomóc w czyszczeniu talerzy itp. Pieniądze dostaję zawsze, kiedy ich potrzebuję. „Matka” zawsze o to dba. Więc nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Lekarze zgadzają się, że nie jestem w najmniejszym zagrożeniu życia – niech tylko ustąpi ta niestrawność. A to jest „jedzenie”, „jedzenie”, „jedzenie” i brak zmartwień. Och, jakie miałem zmartwienia! Powiedzmy, że pójdziemy gdzie indziej, stworzymy małą grupę i sami zajmiemy się domem. W Cambridge pani Bull ma ciche, osobne miejsce – swoją pracownię. Możesz mieć tam pokoje. Chciałbym, żebyś poznała panią Bull. Jest świętą, prawdziwą świętą, jeśli taka kiedykolwiek istniała. Poczekaj na mój następny list. Napiszę jeszcze dzisiaj, albo jutro po spotkaniu z panią Bull.
Zawsze Twój w Panu,
WIWEKANANDA.