Do Siostry Christine
921 WEST 21ST STREET,
LOS ANGELES,
27 grudnia 1899.
KOCHANA CHRISTINA,
Więc nie śpisz i nie możesz już spać. Dobrze! Bądź przebudzona, szeroko przebudzona. Dobrze, że tu przyjechałem. Bo przede wszystkim jestem wyleczony. Co o tym myślisz – móc chodzić, a po obfitej kolacji codziennie chodzić trzy mile! Dobrze! Prawda?
Szybko zarabiam pieniądze – teraz dwadzieścia pięć dolarów dziennie. Wkrótce będę więcej pracować i zarabiać pięćdziesiąt dolarów dziennie. Mam nadzieję, że w San Francisco poradzę sobie jeszcze lepiej – dokąd udam się za dwa lub trzy tygodnie. Znowu dobrze – lepiej, powiadam – bo zatrzymam te pieniądze dla siebie i nie będę ich więcej marnować. A potem kupię małe miejsce w Himalajach – całe wzgórze – powiedzmy, wysokie na sześć tysięcy stóp, z pięknym widokiem na wieczne śniegi. Muszą tam być źródła i małe jeziorko. Cedry – himalajskie lasy cedrowe – i kwiaty, wszędzie kwiaty. Będę miał mały domek; pośrodku moje ogrody warzywne, w których sam będę uprawiał – i – i – i – moje książki – i tylko od czasu do czasu będę mógł oglądać twarz człowieka. A świat wokół moich uszu może popaść w ruinę, nie obchodziłoby mnie to. Skończę całą moją pracę – świecką i duchową – i przejdę na emeryturę. Ojej! Jakże byłem niespokojny przez całe życie! Urodzony nomad. Nie wiem; taka jest obecna wizja. Przyszłość jeszcze nie nadeszła. Ciekawe – wszystkie moje marzenia o własnym szczęściu są w pewnym sensie skazane na niepowodzenie; ale o dobro innych – z reguły się sprawdzają.
Bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa i spokojna pod gościnnym dachem Pani Bull. To wielka, wspaniała kobieta – widzieć ją to pielgrzymka.
Nie ma tu śniegu – dokładnie tak jak zimą w północnych Indiach. Czasem jest nawet cieplej – rano i wieczorem chłodno, w środku dnia, ciepło, w słońcu, gorąco. Wokół nas są róże, wszędzie ogrody i piękne palmy. Ale ja lubię śnieg: rześki, trzaskający pod stopami, biały, biały, biały – cały biały!
Nie sądzę, że mam coś z nerkami i sercem. Cała sprawa dotyczyła niestrawności, która jest już prawie wyleczona. Jeszcze miesiąc, a będę silny jak lew i wytrzymały jak muł. Biednym Anglikom robi się gorąco od Burów. Żałoba w każdym domu w Anglii, a wojna wciąż trwa. Takie jest ludzkie szaleństwo. Ile czasu zajmie człowiekowi osiągnięcie cywilizacji! Czy wojny kiedyś ustaną? Matka wie! Nowy Rok z pewnością przyniesie wielkie zmiany. Módlmy się, żeby do Indii dotarło jakieś dobro. Przesyłam Ci całą radość, całą miłość, i życzę wszelkich sukcesów w Nowym Roku i w wielu, wielu innych które przyjdą.
Zatem dobrze zrobiłaś, twoim zdaniem, przyjeżdżając do pani Bull. Cieszę się. Chciałem, żebyś dokładnie poznała panią Bull. Pozostań tam tak długo, jak możesz. To ci dobrze zrobi, jestem pewien. Nabierz otuchy i bądź dobrej myśli, gdyż przyszły rok z pewnością przyniesie wiele radości i mnóstwo błogosławieństw.
Z miłością,
WIWEKANANDA.