Do Siostry Christine
MATH, BELUR
DYSTRYKT HOWRAH, BENGAL, INDIE,
[Koniec czerwca 1901]
KOCHANA CHRISTINA,
Właśnie dotarł Twój bardzo oczekiwany list. Kilka dni temu dotarł także cenny fragment wiersza. Bardzo bym chciał, żebyś była ich autorem. W każdym razie większość z nas czuje, choć nie jest w stanie tego wyrazić; a także: „Są myśli, które są zbyt głębokie, by można było je wypłakać”. Regularność w czymkolwiek nie leży w moim stylu życia, ale to nie musi oznaczać, że jesteś nieregularna. Modlę się, abyś od czasu do czasu napisała kilka linijek. Oczywiście, kiedy nie będę w tym ciele, jestem pewien, że wiadomość o tym do ciebie dotrze i wtedy będziesz musiała przestać pisać.
Panna MacLeod życzy sobie, abym dołączył do niej w Japonii, ale nie jestem pewien. Najprawdopodobniej nie pojadę, zwłaszcza, że spodziewam się jej i Pani Ole Bull w Indiach w listopadzie. Całe dwa miesiące pochłonięte wyjazdem i powrotem; tylko miesięczny pobyt w Japonii – obawiam się, że to się nie opłaca.
Powiedzmy, że przybieram na wadze w środku – niestety!
Pani [Charlotte] Sevier, która obecnie przebywa w Anglii, za kilka miesięcy wraca do Indii. Zaprosiła panią Bull itp., aby byli jej gośćmi w Himalajach. Chciałbym, żeby mogli tam być latem.
Mężnie zniosłem straszliwy upał panujący w moim kraju na równinach, a teraz stawiam czoła ulewnym deszczom, które nękają mój kraj. Czy wiesz jak odpoczywam? Mam kilka kóz, owiec, krów, psów i żurawi! I opiekuję się nimi cały dzień! To nie jest próba bycia szczęśliwym; po co? Dlaczego ktoś nie miałby być również nieszczęśliwy – jedno i drugie jest bzdurą? – ale tylko dla zabicia czasu.
Korespondujesz z panią Bull lub Niweditą?
Nie martw się, nie niepokój; dla mnie „Matka” jest moją ochroną i schronieniem; i wszystko musi wkrótce nadejść, lepiej niż potrafią to namalować moje najskrytsze sny.
Z całą miłością,
WIWEKANANDA.