201. Christine

Do Siostry Christine
MATH, BELUR,
DYSTRYKT HOWRAH, BENGAL,
6 sierpnia 1901.

Listy są czasami, droga Christino, jak miłosierdzie – dobre dla tego, który wysyła i dla tego, który otrzymuje.

Cieszę się, że jak zawsze jesteś spokojna i zrezygnowana. Zawsze taka jesteś. Rzeczywiście „Matka wie”; tylko ja wiem, że „Matka” nie tylko wie, ale czyni – i zrobi dla mnie coś bardzo dobrego w najbliższej przyszłości. Jak myślisz, co będzie dla mnie bardzo dobre na ziemi? Srebro? Złoto? Uff! Mam coś nieskończenie lepszego; ale trochę złota nie zaszkodzi, aby utrzymać mój klejnot w odpowiednim otoczeniu, a to nadejdzie, nie sądzisz?

Jestem człowiekiem, który wiele się martwi, ale mimo to czeka; a jabłko samo przychodzi mi do ust. A zatem nadchodzi, nadchodzi, nadchodzi.

Jak się masz? Robisz się coraz cieńsza, cieńsza, cieńsza, co? W oczekiwaniu na nadchodzący dobry czas należy mieć bardzo dobry apetyt i dobry sen – aby być w dobrej formie na powitanie jego nadejścia.

Jak odczuwalne były tegoroczne upały? Czytamy najróżniejsze okropne historie o amerykańskich falach upałów. Pobiliście rekordy świata, nawet w upale – to z pewnością wysiłek Jankesów.

No cóż, co do gustu masz rację: wyrzekam się żółci złota i bieli srebra, ale zawsze zostaję przy bursztynie – to mój gust.

Bursztynu i koralowców zawsze nienawidziłem; ale ostatnio budzę się do ich piękna. Człowiek uczy się przez całe życie, prawda?

Jutro jadę do Darjeeling na kilka dni i stamtąd napiszę do Ciebie. A teraz na razie gute Nacht [dobranoc] i au revoir [do widzenia].

Zawsze szczerze twój,

WIWEKANANDA.