Do Siostry Christine
MATH, BELUR,
DYSTRYKT HOWRAH, BENGAL,
8 października 1901.
KOCHANA CHRISTINA,
Twój list z 9 września dotarł do mnie wczoraj. Gratuluję udanej wizyty nad jezioro Huron; jeszcze kilka z nich (według Twojego listu) zmusi Cię do współczucia dla naszego stanu – och, dyszenie, pocenie się, sapanie i cała reszta!
Jednak nic na świecie nie równa się pulchnym, dojrzałym owocom.
Musiałem zrezygnować z wyjazdu do Japonii: po pierwsze dlatego, że nie jestem jeszcze w fazie roboczej; po drugie, nie bardzo zależy mi na odbywaniu tak długiej podróży samotnie (miesiąc); po trzecie, zastanawiam się o czym mam z nimi rozmawiać.
U nas także upał był w tym roku wyjątkowo srogi i trwa wyjątkowo długo. W tej chwili jestem czarniejszy niż Murzyn.
Prace w Kalifornii postępują znakomicie. Chcą jednego lub dwóch ludzi więcej. Posłałbym, gdybym mógł, ale nie mam już wolnych ludzi. Biedny Turijananda cierpi jeszcze na malarię i jest straszliwie przepracowany.
Czy wiesz, czy opublikowali moją Dźnana-Jogę, czy nie? Mam tylko egzemplarz drugiego wydania Karma-Jogi.
Podnoszę się i opadam w nurcie życia. Dziś już raczej opada, więc na tym kończę list.
Z całą miłością i błogosławieństwem,
WIWEKANANDA.