Do Pani G. W. Hale
ANNISKQUAM
23 sierpnia 1894
DROGA MAMO
Zdjęcia dotarły bezpiecznie wczoraj. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, czy Harrison powinien dać mi więcej, czy nie. Wysłali mi tylko dwa do Fishkill1 – jednak nie w takiej pozycji, jaką zamówiłem.
Być może Narasimha zdążył już załatwić przejazd. Dostanie go wkrótce, niezależnie od tego, czy rodzina da mu pieniądze, czy nie. Napisałem do moich przyjaciół w Madrasie, żeby się temu przyjrzeli, a oni pisali, że to zrobią.
Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby został Chrześcijaninem, Muzułmaninem lub jakąkolwiek religią, która mu odpowiada; ale obawiam się, że przez jakiś czas żadna nie będzie odpowiadała naszemu przyjacielowi. Tylko jeśli zostanie Chrześcijaninem będzie miał szansę ponownie się ożenić, nawet w Indiach – tamtejsi Chrześcijanie na to pozwalają. Bardzo mi przykro, gdy dowiedziałem się, że ostatecznie przyczyną całego tego zła była „niewola pogańskich Indii”. Uczymy się żyjąc. Zatem przez cały ten czas nieświadomie i ślepo obwinialiśmy naszego bardzo cierpiącego, prześladowanego, świętego przyjaciela Narasimhę, podczas gdy cała wina tak naprawdę wynikała z „niewoli pogańskich Indii”!!!!
Ale aby oddać diabłu to, co mu się należy, te pogańskie Indie dostarczają mu pieniędzy, aby mógł raz po raz szaleć. I tym razem także „pogańskie Indie” [wezmą] lub już zabrały z obecnej sytuacji naszego „oświeconego” i prześladowanego przyjaciela, a nie „chrześcijańską Amerykę”!! Mimo wszystko plan pani Smith nie jest zły – zmienić Narasimhę w misjonarza Chrystusa. Ale na nieszczęście dla świata, wiele razy flaga Chrystusa była powierzana takim rękom. Ale chciałbym dodać, że będzie on wówczas jedynie misjonarzem amerykańskiego Chrześcijaństwa Smitha, a nie Chrystusa. Skończone oszustwo! To rzecz by głosić Pana Jezusa!!! Czy potrzebuje ludzi, którzy podtrzymają Jego sztandar? Uff, sam pomysł jest odrażający. Czyńcie naprawdę dobrze Indiom! Dziękujemy za waszą dobroć i odwołajcie swojego psa – jak powiedział włóczęga. Zatrzymajcie takich dobrych pracowników dla Ameryki. Hindusi będą poddani kwarantannie przed wszelkim takim [wygnaniem], aby chronić swoje społeczeństwo. Gorąco radzę Narasimha, aby został Chrześcijaninem – przepraszam, nawróconym na Amerykanizm – ponieważ jestem pewien, że takiego klejnotu nie da się sprzedać w biednych Indiach. Jest mile widziany we wszystkim, co będzie miało swoją cenę. Znam doskonale pana, którego wymieniłaś i możesz mu udzielić wszelkich informacji o mnie, jakie chcesz. Nie zależy mi na wysyłaniu skrawków2 i zdobywaniu dla siebie rozgłosu. A ci przyjaciele z Indii niepokoją mnie bardziej niż gazetowe bzdury. Są bardzo oddanymi, wiernymi i świętymi przyjaciółmi. Nie mam teraz zbyt wiele tych skrawków. Po długich poszukiwaniach znalazłem fragment w Boston Transcript. Wysyłam to do ciebie.3 To życie publiczne jest strasznie uciążliwe. Jestem prawie ogłupiały.
Gdzie uciec? W Indiach stałem się strasznie publiczny – tłumy pójdą za mną i odbiorą mi życie. Dostałem indyjski list od Landsberga. Każdą uncję sławy można kupić jedynie za funt pokoju i świętości. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem. Poczułem się całkowicie zniesmaczony tym obelgami. Jestem na siebie zniesmaczony. Pan wskaże mi drogę do pokoju i czystości. Dlaczego, Matko, wyznaję Ci: żaden człowiek nie może żyć w atmosferze życia publicznego, nawet w religii, bez diabła konkurencji wpychającego od czasu do czasu głowę w spokój jego serca. Ci, którzy są szkoleni w głoszeniu doktryny, nigdy tego nie odczuwają, ponieważ nigdy nie znali religii. Ale ci, którzy podążają za Bogiem, a nie za światem, od razu czują, że każdy rozgłos i sława są kosztem ich czystości. Tak bardzo odeszło od ideału doskonałej bezinteresowności, całkowitego lekceważenia zysku, imienia i sławy. Panie, pomóż mi. Módl się za mnie, Matko. Jestem na siebie bardzo zły. Och, dlaczego świat jest taki, że nie można nic zrobić, nie wysuwając się na pierwszy plan; dlaczego nie można działać w ukryciu będąc niewidocznym i niezauważonym? Świat nie posunął się jeszcze ani o krok poza bałwochwalstwo. Nie mogą działać kierując się ideami, nie mogą kierować się ideami. Ale oni chcą tej osoby, człowieka. A każdy człowiek, który chce coś zrobić, musi zapłacić karę – bez nadziei. Ten nonsens świata. Śiwa, Śiwa, Śiwa.
Swoją drogą mam takie piękne wydanie Thomasa à Kempis. Jak ja kocham tego starego mnicha. Dostrzegł cudowny przebłysk „za zasłoną” – niewielu miało taki widok. Ojej, to jest religia. Żadnych bzdur tego świata. Żadnych bzdur, bzdur, domysłów – tak zakładam, tak sądzę, myślę. Jak bardzo chciałbym wyjść z tego kawałka namalowanej bzdury, który nazywają pięknym światem z Thomasem à Kempis – poza, poza, co można tylko poczuć, nigdy nie wyrazić.
To jest religia. Mamo, Bóg istnieje. Tam spotykają się wszyscy święci, prorocy i wcielenia. Poza biblijnym Babel Biblii i Wed, wyznaniami i rzemiosłami, oszustwami i doktrynami – gdzie jest całe światło, cała miłość, gdzie wyziewy tej ziemi nigdy nie dotrą. Ach! kto mnie tam zabierze? Czy współczujesz mi, mamo? Moja dusza wzdycha teraz pod setką rodzajów niewoli, które na nią nakładam. Czyje Indie? Kogo to obchodzi? Wszystko jest Jego. Czym jesteśmy? Czy on jest martwy? Czy on śpi? On, bez którego rozkazu liść nie spada, serce nie bije, który jest bliżej mnie niż ja sam. Czynienie dobra, czynienie zła czy robienie zamieszania to bzdura i nonsens. Nic nie robimy. My nie jesteśmy. Świat nie jest. On jest, On jest. Tylko On jest. Nikt inny nie jest. On jest.
Om, jeden bez drugiego. On we mnie, ja w Nim. Jestem jak kawałek szkła w oceanie światła. Nie jestem, nie jestem. On jest, On jest, On jest.
Om, jeden bez drugiego.
Twój zawsze serdecznie,
WIWEKANANDA.
(Z Indian Mirror, 14 lipca 1894): „Pomiędzy Swami Wiwekanandą a emerytowanym misjonarzem chrześcijańskim prowadzona była ożywiona korespondencja na temat pracy i perspektyw Chrześcijaństwa w Indiach. Według doniesień Swami powiedział między innymi, że: sposób nawracania jest całkowicie absurdalny”; „Lekarze-misjonarze nic nie dają, bo nie mają kontaktu z ludźmi”. „Nie osiągają niczego, jeśli chodzi o nawrócenie, chociaż mogą miło spędzać czas towarzysko między sobą itp.”. Czcigodny pan nie zgodził się z tymi słowami, utrzymując, że znając dobrze język narodowy, nikt z obcokrajowców nie rozumie Hindusów i nie współczuje im lepiej niż Misjonarze. Misjonarze są niewątpliwie dobrymi ludźmi i mają dobre intencje, ale według nas stwierdzenie Swami jakoby rzadko kontaktowali się z ludźmi, nie jest pozbawione podstaw. Wraz z odrodzeniem Hinduizmu, który objawia się w każdej części kraju, wątpliwe jest, czy Chrześcijaństwo będzie miało jakikolwiek wpływ na Hindusów. Obecny czas jest krytyczny dla misji chrześcijańskich w Indiach. Swami podziękował Misjonarzowi za nazwanie go swoim rodakiem – napisał – ‘to pierwszy raz, kiedy jakikolwiek europejski cudzoziemiec, choćby pochodził z Indii, ośmielił się nazwać tak znienawidzonego tubylca tą nazwą – Misjonarz lub nie-Misjonarz. Czy odważyłbyś się tak samo nazywać mnie w Indiach?’ Czy rzeczywiście by to zrobił?”. (Z Amrita Bazar Patrika, 24 sierpnia 1894): „Insynuacja, że Swami Wiwekananda nie jest «ortodoksyjnym» Hindusem, zawdzięcza swoje pochodzenie wpływom misyjnym. Misjonarze po prostu nie mogą kochać Wiwekanandy i dlatego jest rzeczą naturalną, że powinni spróbować go powalić. Dlaczego Wiwekananda nie jest ortodoksyjnym Hindusem? Dzieje się tak dlatego, że – mówią – przepłynął ocean i jadł niehinduskie jedzenie. Ale ograniczenia, które Hinduizm nakłada na swoich członków, nie mają żadnego wpływu na wyzwolonych – Sannjāsinów, do których należy Swami. Hindus, który odciął się od świata, ma swobodę zabierania czegokolwiek i udania się, gdzie mu się podoba. Wiwekananda zasługuje na dobro świata. Światem rządzi teraz Zachód. Na Zachodzie, zwłaszcza w Ameryce, każdy człowiek jest monarchą. Wywarcie jakiegokolwiek wrażenia w takim kraju przekracza możliwości najzdolniejszych przedstawicieli naszego gatunku. Dzieło Wiwekanandy w Ameryce jest cudem i bez wątpienia jest on narzędziem w rękach Boga”.
Przypisy:
- Fishkill Landing, kurort w stanie Nowy Jork, gdzie Swami spędził kilka dni ze swoimi przyjaciółmi, doktorem i panią Guernsey z Nowego Jorku. ↩︎
- Najwyraźniej Swami Wiwekananda miał na myśli wycinki z gazet stanowiące dowód aprobaty i wsparcia Indii hinduskich dla jego pracy w Ameryce. ↩︎
- Dwa wycinki z gazet – żaden z nich nie pochodzący z Boston Transcript – zostały załączone do tego listu i są podane poniżej. ↩︎