Do Pani G. W. Hale
NOWY JORK
18 listopada 1894
DROGA MAMO
Tym razem bardzo się spóźniłem z napisaniem do Ciebie, ponieważ siostra Mary1 bez wątpienia pisała już o mnie do Ciebie.
Ubrania dotarły bezpiecznie, jedynie wyślę część ubrań letnich i innych, gdyż nie będzie możliwości udźwignięcia tego ciężaru ze sobą.
Zniknęła pewność co do wyjazdu do Europy w grudniu; więc nie jestem pewien, kiedy pojadę.
Siostra Mary znacznie się poprawiła w porównaniu z tym, gdy ją ostatnio widziałam. Mieszka z wieloma ziemianami polującymi na lisy i jest całkiem szczęśliwa. Mam nadzieję, że wyjdzie za któregoś z tych facetów z głębokimi kieszeniami. Jutro znowu jadę do niej do pani Spalding – byłem tam wczoraj po południu. W tym miesiącu będę w Nowym Jorku; potem pojadę do Bostonu i być może zostanę tam przez cały grudzień. Kiedy zeszłej wiosny byłem chory w Bostonie, pojechałem do Chicago, a nie do Detroit, jak oczekiwała pani Bagley. Zatem tym razem jadę najpierw do Detroit, a potem, jeśli to możliwe, do Chicago. Chyba, że w najbliższym czasie całkowicie zrezygnuję z wyjazdu na Zachód.
Jak się teraz okazuje, szanse na realizację moich planów są większe na Wschodzie niż na Zachodzie.
Otrzymałem wiadomość o gramofonie – dotarł już do bezpiecznego miejsca i Rājā2 napisał do mnie w tej sprawie bardzo miły list. Mam mnóstwo przemówień i innych bzdur z Indii. Napisałem do nich, żeby nie wysyłali już więcej gazet. Moja miłość do dzieci w domu i mam zamiar odwiedzić dziecko3 za granicą.
Pani Guernsey była o krok od śmierci. Teraz powoli wraca do zdrowia. Jeszcze jej nie widziałem. Nie jest na tyle silna, żeby kogoś zobaczyć. Mam nadzieję, że wkrótce będzie silna.
Moja miłość do Ojca Papieża i wszystkich.
Twój zawsze czuły syn,
WIWEKANANDA