Do Pani G. W. Hale
54 W. 33., NOWY JORK
18 marca [lutego] 1895
DROGA MAMO,
Jestem pewien, że do tego czasu wszystko będzie z tobą w porządku. Dzieciaki piszą od czasu do czasu, więc regularnie otrzymuję informacje o Tobie. Panna Mary jest teraz w nastroju do wykładów – to dobrze. Mam nadzieję, że nie pozwoli, aby teraz zmarnowała się jej energia – grosz zaoszczędzony to grosz zyskany. Siostra Isabel[le] przysłała mi francuskie książki, dotarły także broszury z Kalkuty, ale powinny dotrzeć także duże książki sanskryckie. Bardzo je potrzebuję. Jeśli to możliwe, wyślij je do zapłaty za przesyłkę przy odbiorze, albo wyślę ci za przesyłkę pocztową.
Radzę sobie bardzo dobrze. Tylko niektóre z tych dużych kolacji zatrzymywały mnie do późna i przez kilka dni wracałem do domu o drugiej w nocy. Dziś wieczorem idę na jedną z nich. Będzie to ostatni tego typu przypadek. Takie przesiadywanie w nocy nie jest dla mnie dobre. Codziennie od 11 do 1 w nocy mam zajęcia w swoich pokojach i rozmawiam z nimi, aż się zmęczą. Kurs na Brooklynie zakończył się wczoraj. Kolejny wykład będę tam prowadził w przyszły poniedziałek.
Zupa fasolowa i ryż lub kasza to teraz moja ogólna dieta. Radzę sobie dobrze. Finansowo wiążę koniec z końcem i nic więcej, bo za zajęcia, które prowadzę w swoich salach, nie pobieram żadnych opłat. A wykłady publiczne muszą przechodzić przez wiele rąk.
W Nowym Jorku mam zaplanowanych sporo wykładów, które mam nadzieję wkrótce wygłosić. Siostra Isabel napisała do mnie piękny list i tak wiele dla mnie robi. Moja dozgonna wdzięczność dla niej.
Dziecko1 przestało pisać; nie wiem dlaczego.
Uprzejmie powiedz Dziecku, żeby przysłała mi małą książeczkę w Sanskrycie, która przyszła z Indii. Zapomniałem ją zabrać. Chcę przetłumaczyć z niej kilka fragmentów.
Pan [Charles M.] Higgins jest pełen radości. To on to wszystko dla mnie zaplanował i bardzo się cieszy, że wszystko tak dobrze się udało.
Pani Guernsey zamierza porzucić ten dom i przenieść się do innego. Panna [Florencja] Guernsey chce wyjść za mąż, ale jej ojcu i matce wcale się to nie podoba. Bardzo mi jej szkoda, biedna „Siostra Jenny”2 – a tylu mężczyzn ją ściga. Oto bardzo bogaty pan związany z koleją, pan [Austin] Corbin; jego jedyna córka, panna [Anna] Corbin, bardzo się mną interesuje. I chociaż jest jedną z przywódczyń 400,3 jest także w pewnym sensie bardzo intelektualna i duchowa. Ich dom jest zawsze pełen elegantów i zagranicznej arystokracji. Książęta i baronowie i tak dalej z całego świata. Niektórzy z tych obcokrajowców są bardzo bystrzy. Przykro mi, że twoja domowa arystokracja nie jest zbyt interesująca. Za swym salonem ma długą altanę z różnego rodzaju palmami, siedzeniami i światłem elektrycznym. W przyszłym tygodniu będę miał tam małe zajęcia dla grupy bogaczy. Zabawa nie jest zła. „W końcu ten świat to wielka bzdura”, Mamo. „Tylko Bóg jest prawdziwy, wszystko inne jest tylko snem”. Matka Temple4 mówi, że nie lubi, gdy ktoś jej dowodzi i dlatego nie przyjeżdża do Chicago. Jest bardzo szczęśliwa w pobliżu. Pomiędzy elegantami a kolacjami w Delmonico i Waldorfie moje zdrowie mogło zostać poważnie nadszarpnięte. Szybko więc zostałem całkowitym wegetarianinem, aby uniknąć wszelkich zaproszeń. Bogaci są naprawdę solą tego świata – nie są ani jedzeniem, ani piciem. Tymczasem do widzenia.
Twój zawsze kochający Syn,
WIWEKANANDA
Przypisy:
- Harriet McKindley, najmłodsza z „sióstr”. ↩︎
- Być może porównując pannę Florence Guernsey do „siostry Jenny”, Swami nawiązał do starej rymowanki dla dzieci, której mogły go nauczyć siostry Hale. Robin Redbreast obiecał Jenny Wren, że jeśli zostanie jego żoną, ubierze ją „jak złotą rybkę lub jakiegokolwiek radosnego pawia”. Odpowiedziała, że to wszystko bardzo miłe, ale „muszę nosić moją zwykłą brązową suknię i nigdy nie ubierać się tak jaskrawo”. ↩︎
- „Czterysta” – ówczesne określenie najbardziej ekskluzywnego towarzystwa w Nowym Jorku. ↩︎
- Pani James Matthews, zamężna siostra pana Hale’a. ↩︎