List do redakcji, który ukazał się w wydaniu „Światła” z 11 lipca 1896 roku
63 ST. GEORGE’S ROAD, LONDYN, S.W.
PANIE,
Pozwól, że dodam kilka słów w Waszym szanownym dzienniku jako komentarz do artykułu z Waszej gazety z dnia 4 lipca. Muszę bezgranicznie podziękować za przyjaznego i życzliwego ducha, jaki przejawił się w całym artykule wobec mnie i filozofii, którą głoszę; ponieważ jednak w jednej części istnieje obawa, że zostanie źle zinterpretowana – szczególnie przez moich przyjaciół spirytualistów – chcę wyjaśnić moje stanowisko. Wierzę, że prawda o komunikacji żywych i umarłych jest w każdej religii, a nigdzie bardziej niż w grupach wedantycznych w Indiach, gdzie fakt wzajemnej pomocy między zmarłymi a żywymi stał się podstawą prawa spadkowego. Byłoby mi bardzo przykro, gdybym został odebrany jako wrogi jakiemukolwiek odłamowi religijnemu lub formie religii, o ile są one szczere. Nie twierdzę też, że jakikolwiek system można kiedykolwiek osądzać na podstawie oszustw i niepowodzeń, które w obecnych okolicznościach w naturalny sposób gromadziłyby się wokół każdej metody. Ale mimo wszystko nie mogę nie uwierzyć, że każdy myślący człowiek zgodzi się ze mną, gdy twierdzę, że należy ostrzegać ludzi przed niebezpieczeństwami, kierując się miłością i współczuciem. Wykład, o którym mowa, mógł przypadkowo dotknąć tematu spirytualizmu; korzystam jednak z okazji, aby przekazać mój głęboki podziw dla wspólnoty spirytystycznej za pozytywne dobro, które już uczyniła i nadal czyni: (1) głoszenie powszechnej sympatii; (2) jeszcze większe dzieło pomagania rodzajowi ludzkiemu w wyzbyciu się doktryn wpajających strach, a nie miłość. Pozostaję zawsze gotowy współpracować i służyć wszystkim, którzy starają się nieść światło ducha,
Z poważaniem,
WIWE KANANDA