[Wykład w czasie zajęć z Dźnāna-Jogi zorganizowanych w Nowym Jorku, w środę, 11 grudnia 1895 r. i spisany przez Swami Krypanandę]1
Słowo Dźnana oznacza wiedzę. Wywodzi się od rdzenia Dźnā – wiedzieć – tego samego słowa, od którego pochodzi angielskie słowo wiedzieć. Dźnana-Joga to Joga oparta na wiedzy. Jaki jest cel Dźnana-Jogi? Wolność. Wolność od czego? Wolność od naszych niedoskonałości, wolność od nędzy życia. Dlaczego jesteśmy nieszczęśliwi? Jesteśmy nieszczęśliwi, bo jesteśmy związani. Co to jest niewola? Niewola jest z natury. Kto nas zniewala? My sami.
Cały wszechświat związany jest prawem przyczynowości. Nie może być niczego, żadnego faktu – ani w świecie wewnętrznym, ani zewnętrznym – który nie jest bezprzyczynowy; a każda przyczyna musi wywołać skutek.
Teraz ta niewola, w której jesteśmy, jest faktem. Nie trzeba udowadniać, że jesteśmy w niewoli. Na przykład: bardzo chętnie wydostałbym się z tego pokoju przez tę ścianę, ale nie mogę; byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym nigdy nie zachorował, ale nie mogę temu zapobiec; byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym nie umarł, ale muszę; bardzo chętnie zrobiłbym miliony rzeczy, których nie mogę zrobić. Wola jest, ale nie udaje nam się spełnić pragnienia. Kiedy mamy jakieś pragnienie, a nie mamy możliwości jego spełnienia, pojawia się osobliwa reakcja zwana nieszczęściem. Kto jest przyczyną pożądania? Ja sam. Dlatego to ja jestem przyczyną wszystkich nieszczęść, w jakich się znajduję.
Nieszczęście zaczyna się od narodzin dziecka. Słaby i bezradny przychodzi na świat. Pierwszą oznaką życia jest płacz. Jak możemy być przyczyną nieszczęścia, skoro znajdujemy je już na samym początku? Sami to spowodowaliśmy w przeszłości. [Tutaj Swami Wiwekananda rozpoczął dość długą dyskusję na temat „bardzo interesującej teorii zwanej reinkarnacją”. Kontynuował dalej:]
Aby zrozumieć reinkarnację, musimy najpierw wiedzieć, że w tym wszechświecie nic nie może powstać z niczego. Jeśli istnieje coś takiego jak dusza ludzka, nie może ona powstać z niczego. Jeśli coś może powstać z niczego, to coś również rozpłynie się w nicość. Jeśli powstaliśmy z niczego, to także wrócimy do niczego. To, co ma początek, musi mieć koniec. Dlatego jako dusze nie mogliśmy mieć żadnego początku. Istnieliśmy cały czas.
Z drugiej strony, jeśli nie istnieliśmy wcześniej, nie ma wyjaśnienia naszego obecnego istnienia. Dziecko rodzi się z wieloma przyczynami. Jak wiele rzeczy widzimy u dziecka, których nie da się wyjaśnić, dopóki nie przyznamy, że dziecko miało doświadczenia z przeszłości – na przykład strach przed śmiercią i ogromną liczbę wrodzonych skłonności. Kto nauczył dziecko pić mleko i robić to w osobliwy sposób? Gdzie zdobyło ono tę wiedzę? Wiemy, że nie ma wiedzy bez doświadczenia, gdyż stwierdzenie, że wiedza jest u dziecka intuicyjna, czyli instynktowna, jest tym, co logicy nazwaliby „petitio principii”.2
Byłoby to tak samo [logika] jak wtedy, gdy mężczyzna pyta mnie, dlaczego światło przechodzi przez szkło, a ja mu odpowiadam: „Ponieważ jest przezroczyste”. To naprawdę nie byłaby żadna odpowiedź, ponieważ po prostu tłumaczę jego słowo większym słowem. Słowo „przezroczysty” oznacza „to, przez co światło przechodzi” – a takie było pytanie. Pytanie brzmiało: dlaczego światło przechodzi przez szybę, a ja odpowiedziałem: „Ponieważ przechodzi przez szybę”.
W ten sam sposób pojawiło się pytanie, dlaczego te tendencje występują u dziecka. Dlaczego miałoby bać się śmierci, skoro nigdy nie widziało śmierci? Jeśli urodziło się po raz pierwszy w życiu, skąd wiedziało, że ma ssać mleko matki? Jeśli odpowiedź brzmi „Och, to był instynkt”, oznacza to po prostu zwrócenie pytania. Jeśli mężczyzna wstanie i powie: „Nie wiem”, jest w lepszej sytuacji niż człowiek, który powie: „To instynkt” i inne bzdury.
Nie ma czegoś takiego jak instynkt; nie ma czegoś takiego jak natura oddzielona od nawyku. Nawyk jest drugą naturą człowieka i nawyk jest także jego pierwszą naturą. Wszystko, co jest w twojej naturze, jest wynikiem przyzwyczajenia, a przyzwyczajenie jest wynikiem doświadczenia. Nie ma wiedzy innej niż doświadczenie.
Więc to dziecko też musiało mieć pewne doświadczenie. Fakt ten przyznaje nawet współczesna nauka materialistyczna. Nie ulega wątpliwości, że dziecko niesie ze sobą zasób doświadczeń. Nie wchodzi na ten świat z „tabula rasa” – pustym umysłem, na którym nic nie jest zapisane – jak sądzili niektórzy dawni filozofowie, ale jest gotowy i wyposażony w pakiet wiedzy. Jak na razie dobrze.
Ale chociaż współczesna nauka przyznaje, że ten pakiet wiedzy, który wnosi ze sobą dziecko, został nabyty poprzez doświadczenie, jednocześnie twierdzi, że nie jest on jej własnością, ale należy do jego ojca, dziadka i pradziadka. Mówią, że wiedza przychodzi poprzez dziedziczną transmisję.
To jest krok naprzód w stosunku do starej teorii „instynktu”, która jest odpowiednia tylko dla dzieci i idiotów. Ta teoria „instynktu” to zwykła gra słów i nie ma żadnego znaczenia. Człowiek o najmniejszej zdolności myślenia i najmniejszym wnikliwości w logiczną precyzję słów nigdy nie odważyłby się wyjaśniać wrodzonych skłonności za pomocą „instynktu”, co jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że coś powstało z niczego. Jednak współczesna teoria transmisji poprzez doświadczenie – choć niewątpliwie jest o krok przed starą – wcale nie jest wystarczająca. Dlaczego nie? Możemy zrozumieć przekaz fizyczny, ale przekazu mentalnego nie da się zrozumieć.
Co powoduje, że ja – będąc duszą – rodzę się z ojca, który przekazał pewne cechy? Co sprawia, że wracam? Ojciec, posiadający pewne cechy, może być jedną z wiążących przyczyn. Zakładając, że jestem odrębną duszą, która istniała już wcześniej i chce się odrodzić – co sprawia, że moja dusza trafia do ciała konkretnego mężczyzny? Aby wyjaśnienie było wystarczające, musimy założyć dziedziczne przekazywanie energii i coś takiego jak moje własne wcześniejsze doświadczenie. Nazywa się to karmą lub, po angielsku, prawem przyczynowości, prawem dopasowania.
Na przykład, jeśli wszystkie moje poprzednie działania zmierzały w stronę pijaństwa, w naturalny sposób będę skłaniał się ku osobom, które przekazują charakter pijaka. Mogę jedynie korzystać z organizmu stworzonego przez tych rodziców, którzy przekazali pewien szczególny wpływ, do którego nadaję się dzięki moim wcześniejszym działaniom. Widzimy więc, że prawdą jest, że pewne dziedziczne doświadczenie przekazywane jest z ojca na syna i tak dalej. Jednocześnie moje przeszłe doświadczenia łączą mnie z konkretną przyczyną dziedzicznego przekazu.
Zwykła teoria dziedzicznego przekazu dotyczy jedynie człowieka fizycznego i będzie całkowicie niewystarczająca dla wewnętrznej duszy człowieka. Nawet patrząc na tę sprawę z najczystszego materialistycznego punktu widzenia – a mianowicie, że w człowieku nie ma czegoś takiego jak dusza, a człowiek jest niczym innym jak wiązką atomów, na którą działają pewne siły fizyczne i działa jak automat – nawet przyjmując to za oczywistość, sama teoria transmisji byłaby zupełnie niewystarczająca.
Największe trudności związane z prostą hipotezą o zwykłym fizycznym przekazywaniu pojawią się tutaj: jeśli w człowieku nie ma czegoś takiego jak dusza, jeśli jest on niczym więcej niż tylko wiązką atomów, na które działają pewne siły, to w przypadku przenoszenia, dusza ojca zmniejszyłaby się w stosunku do liczby jego dzieci; a mężczyzna, który ma pięcioro, sześcioro lub ośmioro dzieci, musi w końcu zostać idiotą. Indie i Chiny – gdzie ludzie rozmnażają się jak szczury – byłyby wówczas pełne idiotów. Ale jest przeciwnie, stwierdzamy, że najmniej szaleństw jest w Indiach i Chinach.
Pytanie brzmi: co rozumiemy przez słowo „przekaz”? To duże słowo, ale podobnie jak wiele innych niemożliwych i bezsensownych terminów tego samego rodzaju, weszło w życie bez zrozumienia go przez ludzi. Gdybym zapytał cię, czym jest przekaz, odkryłbyś, że nie masz prawdziwego pojęcia o jego znaczeniu, ponieważ nie ma z nim związanego żadnego pojęcia.
Przyjrzyjmy się sprawie nieco bliżej. Powiedzmy na przykład, że tutaj jest ojciec. Rodzi mu się dziecko. Widzimy, że te same cechy, które posiada ojciec, weszły w jego dziecko. Bardzo dobrze. Jak więc cechy ojca pojawiły się w dziecku? Nikt nie wie. Zatem tę lukę współcześni fizycy chcą wypełnić wielkim słowem przekaz. A co oznacza ten przekaz? Nikt nie wie.
Jak można skondensować mentalne cechy doświadczenia i sprawić, by żyły w jednej pojedynczej komórce protoplazmy? Nie ma różnicy między protoplazmą ptaka a protoplazmą ludzkiego mózgu. Wszystko, co możemy powiedzieć na temat transmisji fizycznej, to to, że składa się ona z dwóch lub trzech komórek protoplazmatycznych wyciętych z ciała ojca. To wszystko. Ale co za nonsens zakładać, że wieki przeszłych ludzkich doświadczeń zostały skompresowane w kilku komórkach protoplazmatycznych! To zbyt wielka pigułka, którą proszą cię o przełknięcie poprzez to krótkie słowo przekaz.
W dawnych czasach kościoły cieszyły się prestiżem, ale dzisiaj zdobyła go nauka. I tak, jak w dawnych czasach ludzie nigdy nie dopytywali się o siebie – nigdy nie studiowali Biblii, więc księża mieli bardzo dobrą okazję do nauczania co tylko im się podobało – tak i teraz większość ludzi nie studiuje dla siebie, a jednocześnie, żywią ogromny podziw i strach przed czymkolwiek, co nazywa się naukowym. Powinniście pamiętać, że nadchodzi gorsze papiestwo niż kiedykolwiek istniało w kościele – tak zwane papiestwo naukowe, które odniosło taki sukces, że dyktuje nam z większą władzą niż papiestwo religijne.
Ci papieże współczesnej nauki są rzeczywiście wielkimi papieżami, ale czasami proszą nas, abyśmy uwierzyli w cudowniejsze rzeczy niż głosił jakikolwiek ksiądz czy jakakolwiek religia. Jedną z tych cudownych rzeczy jest teoria transmisji, której nigdy nie mogłem zrozumieć. Jeśli zapytam: „Co rozumiesz przez transmisję?” tylko trochę to ułatwiają, mówiąc: „to dziedziczny przekaz”. A jeśli im mówię: „To dla mnie raczej niewiadome”, to jeszcze ułatwiają sprawę, mówiąc: „To jest przyleganie cech ojcowskich do komórek protoplazmatycznych”. W ten sposób staje się to coraz łatwiejsze, aż mój umysł staje się zmącony i zniesmaczony całą tą sprawą.
Teraz widzimy jedną rzecz: produkujemy myśli. Rozmawiam z tobą dziś wieczorem i to powoduje powstawanie myśli w twoim mózgu. Rozumiemy, że przez ten akt transmisji moje myśli są przesyłane do twojego mózgu i umysłu i wytwarzają inne myśli. To codzienny fakt.
Zawsze racjonalnie jest stanąć po stronie rzeczy, które można zrozumieć – stanąć po stronie faktów. Przekazywanie myśli jest całkowicie zrozumiałe. Dlatego jesteśmy w stanie zająć się [koncepcją] przekazywania myśli, a nie samych dziedzicznych wrażeń komórek protoplazmatycznych. Nie musimy odsuwać na bok teorii, ale główny nacisk należy położyć na przekazywanie myśli.
Teraz ojciec nie przekazuje myśli. Tylko myśl przekazuje myśl. Dziecko, które się rodzi, istniało wcześniej jako myśl. Wszyscy istnieliśmy wiecznie jako myśl i będziemy istnieć jako myśl.
Czym myślimy, tym staje się nasze ciało. Wszystko jest wytwarzane przez myśl i dlatego jesteśmy producentami naszego własnego życia. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co robimy. Głupotą jest wołanie: „Dlaczego jestem nieszczęśliwy?” Sam stworzyłem sobie nieszczęście. To wcale nie jest wina Pana.
Ktoś wykorzystuje światło słoneczne, aby włamać się do Twojego domu i Cię okraść. A potem, kiedy zostanie złapany przez policjanta, może krzyknąć: „Och, słońce, dlaczego sprawiłeś że kradłem?” To wcale nie była wina słońca, ponieważ istnieją tysiące innych ludzi, którzy w świetle tego samego słońca wyrządzili wiele dobra swoim bliźnim. Słońce nie kazało temu człowiekowi kraść i rabować.
Każdy z nas zbiera to, co sam zasiał. Te nieszczęścia, w wyniku których cierpimy, te więzy, z którymi walczymy, zostały spowodowane przez nas samych i nikt inny we wszechświecie nie ponosi za to winy. Bóg jest za to najmniej winny.
„Dlaczego Bóg stworzył ten zły świat?” On wcale nie stworzył tego złego świata. Sami uczyniliśmy go złym i musimy uczynić go dobrym. „Dlaczego Bóg stworzył mnie taką nieszczęśliwą?” Nie zrobił tego. Dał mi te same moce, jakie dał każdej istocie. Doprowadziłem się do tego stanu.
Czy Bóg jest winien tego, co sam zrobiłem? Jego miłosierdzie jest zawsze takie samo. Jego słońce świeci zarówno nad złymi, jak i dobrymi. Jego powietrze, Jego woda i Jego ziemia dają takie same szanse niegodziwym i dobrym. Bóg jest zawsze tym samym, wiecznym, miłosiernym Ojcem. Jedyne, co nam pozostaje, to ponosić skutki naszych własnych czynów.
Dowiadujemy się, że przede wszystkim istnieliśmy wiecznie; po drugie, jesteśmy twórcami własnego życia. Nie ma czegoś takiego jak los. Nasze życie jest wynikiem naszych poprzednich działań, naszej karmy. Naturalnie wynika z tego, że będąc twórcami naszej karmy, musimy także umieć ją zneutralizować.
Istotą Dźnana-Jogi jest pokazanie ludzkości metody usunięcia tej karmy. Gąsienica owija wokół siebie mały kokon z substancji własnego ciała i w końcu zostaje uwięziona. Może tam płakać, szlochać i wyć; nikt nie przyjdzie jej na ratunek, dopóki nie stanie się mądra i wtedy nie wyjdzie jako piękny motyl. Tak też jest z tymi naszymi więzami. Krążymy wokół siebie przez niezliczone wieki. A teraz czujemy się nieszczęśliwi, płaczemy i lamentujemy nad naszą niewoli. Ale krzyk i płacz nic nie pomogą. Musimy zająć się przecięciem tych więzów.
Główną przyczyną wszelkiej niewoli jest ignorancja. Człowiek nie jest zły ze swej natury – wcale. Jego natura jest czysta, doskonale święta. Każdy człowiek jest boski. Każdy człowiek, którego widzisz, jest Bogiem z samej swojej natury. Naturę tę przykrywa niewiedza i to ona nas ogranicza. Niewiedza jest przyczyną wszelkiego nieszczęścia. Niewiedza jest przyczyną wszelkiej niegodziwości; a wiedza uczyni świat dobrym. Wiedza usunie wszelkie nieszczęścia. Wiedza nas wyzwoli. Taka jest idea Dźnana-Jogi: wiedza uczyni nas wolnymi! Jaka wiedza? Chemia? Fizyka? Astronomia? Geologia? Pomagają nam trochę, tylko trochę. Ale główna wiedza dotyczy twojej własnej natury. „Poznaj siebie”. Musisz wiedzieć kim jesteś, jaka jest twoja prawdziwa natura. Musisz stać się świadomy tej nieskończonej natury wewnątrz. Wtedy twoje więzy pękną.
Studiując jedynie to, co zewnętrzne, człowiek zaczyna czuć, że jest niczym. Te ogromne siły natury, te ogromne zmiany, które zachodzą – całe społeczności zmiecione z powierzchni ziemi w mgnieniu oka, jedna erupcja wulkanu rozbijająca na kawałki całe kontynenty – człowiek dostrzegając i badając te rzeczy, zaczyna czuć się słaby. Zatem to nie badanie natury zewnętrznej czyni człowieka silnym. Istnieje jednak wewnętrzna natura człowieka – milion razy potężniejsza niż jakakolwiek erupcja wulkanu czy jakiekolwiek prawo natury – która zwycięża naturę, triumfuje nad wszystkimi jej prawami. I tylko to uczy człowieka, kim on jest.
„Wiedza to potęga”, mówi przysłowie, prawda? To przez wiedzę rodzi się władza. Człowiek musi wiedzieć. Oto człowiek o nieskończonej mocy i sile. On sam jest z natury potężny i wszechwiedzący. I to musi wiedzieć. Im bardziej staje się świadomy swojej własnej Jaźni, tym bardziej manifestuje tę moc, a jego więzy pękają i w końcu staje się wolny.
Jak poznać siebie? – pozostaje teraz pytanie. Istnieją różne sposoby poznania tej Jaźni, ale w Dźnana-Jodze potrzebna jest jedynie pomoc czystego intelektualnego rozumowania. Tylko rozum, sam intelekt, wznosząc się do duchowej percepcji, pokazuje, czym jesteśmy.
Nie ma mowy o wierze. Nie wierz we wszystko – taka jest idea Dźnani. Nie wierz w nic i nie wierz we wszystko – to jest pierwszy krok. Odważ się być racjonalistą. Odważ się podążać za rozsądkiem dokądkolwiek Cię zaprowadzi.
Słyszymy, jak zwykli ludzie wokół nas mówią: „Odważę się myśleć”. Jest to jednak bardzo trudne zadanie. Przejechałbym dwieście mil, żeby spojrzeć na twarz człowieka, który ośmiela się rozumować i podążać za rozsądkiem. Nie ma nic łatwiejszego do powiedzenia i nic trudniejszego do zrobienia. Jesteśmy zobowiązani cały czas podążać za przesądami – starymi, przestarzałymi przesądami, czy to narodowymi, czy w ogóle przynależnymi ludzkości – przesądami związanymi z rodziną, przyjaciółmi, ojczyzną, modą, książkami, płcią i czymkolwiek innym.
Mówiąc o rozsądku! Rzeczywiście, bardzo niewiele osób rozumuje. Słyszysz, jak człowiek mówi: „Och, nie lubię w nic wierzyć, nie lubię grzebać w ciemności. Muszę myśleć”. I tak rozumuje. Ale kiedy rozum rozbija na kawałki rzeczy, które przyciska do piersi, mówi: „Nigdy więcej! To rozumowanie jest w porządku, dopóki nie złamie moich ideałów. Pora przestać!” Ten człowiek nigdy nie byłby Dźnanim. Ten człowiek będzie dźwigał swoją niewolę przez całe swoje życie i życie, które nadejdzie. Raz za razem będzie on podlegał mocy śmierci. Tacy ludzie nie są stworzeni dla Dźnāny. Są dla nich inne metody – takie jak Bhakti-Joga, Karma-Joga czy Radźa-Joga – ale nie Dźnana-Joga.
Chcę was przygotować, mówiąc, że tę metodę mogą zastosować tylko najodważniejsi. Nie myślcie, że człowiek, który nie wierzy w żaden kościół ani nie należy do żadnej sekty, lub ten, który przechwala się swoją niewiarą, jest racjonalistą. Zupełnie nie. W dzisiejszych czasach robienie czegoś takiego jest raczej brawurą.
Bycie racjonalistą wymaga czegoś więcej niż tylko niewiary. Musisz być w stanie nie tylko rozumować, ale także postępować zgodnie z nakazami rozumu. Jeśli rozum podpowiada ci, że to ciało jest iluzją, czy jesteś gotowy z niego zrezygnować? Rozum podpowiada ci, że ciepło i zimno są jedynie iluzjami twoich zmysłów; czy jesteś gotowy stawić czoła tym rzeczom? Jeśli rozum podpowiada ci, że nic, co zmysły przekazują twojemu umysłowi, nie jest prawdą, czy jesteś gotowy zaprzeczyć swojemu postrzeganiu zmysłowemu? Jeśli się odważysz, jesteś racjonalistą.
Bardzo trudno wierzyć w rozum i kierować się prawdą. Cały świat jest pełen albo przesądnych, albo połowicznych hipokrytów. Wolałbym stanąć po stronie przesądów i ignorancji, niż stanąć po stronie tych połowicznych hipokrytów. Nie są dobrzy. Stoją po obu stronach rzeki.
Podejmuj cokolwiek, ustal swój ideał i podążaj za nim odważnie aż do śmierci. To jest droga do zbawienia. Połowiczne podejście nigdy do niczego nie doprowadziło. Bądź przesądny, bądź fanatykiem, jeśli chcesz, ale bądź kimś. Bądź kimś, pokaż, że coś masz; ale nie bądź jak ci niezdecydowani wobec prawdy – ci mistrzowie w niczym, którzy chcą po prostu zaznać pewnego rodzaju podniecenia nerwowego, dawki opium, dopóki pragnienie sensacji nie stanie się nawykiem.
Świat staje się przepełniony takimi ludźmi. W przeciwieństwie do apostołów, którzy według Chrystusa byli solą ziemi, ci ludzie są popiołami, kurzem ziemi. Zatem najpierw oczyśćmy grunt i zrozumiejmy, co oznacza podążanie za rozumem, a następnie spróbujmy zrozumieć, jakie są przeszkody na drodze do podążania za rozumem.
Pierwszą przeszkodą w dalszym rozumowaniu jest nasza niechęć do pójścia do prawdy. Chcemy, żeby prawda do nas przyszła. Podczas wszystkich moich podróży większość ludzi mówiła mi: „Och, religia o której mówi nie jest wygodna. Daj nam wygodną religię!”
Nie rozumiem, co mają na myśli mówiąc o tej „wygodnej religii”. Nigdy w życiu nie uczono mnie żadnej wygodnej religii. Chcę by prawda była moją religią. Czy będzie ona wygodna, czy nie, nie obchodzi mnie to. Dlaczego prawda powinna być zawsze wygodna? Prawda często uderza mocno – jak wszyscy wiemy z naszego doświadczenia. Stopniowo, po długim obcowaniu z takimi osobami, dowiadywałem się, co mieli na myśli, używając swojego stereotypowego wyrażenia. Ci ludzie wpadli w rutynę i nie mają odwagi z niej wyjść. Prawda musi ich przeprosić.
Spotkałem kiedyś kobietę, która bardzo lubiła swoje dzieci, swoje pieniądze i wszystko, co miała. Kiedy zacząłem jej tłumaczyć, że jedyną drogą do Boga jest porzucenie wszystkiego, następnego dnia przestała przychodzić. Któregoś dnia przyszła i powiedziała mi, że powodem jej nieobecności jest to, że religia, którą głoszę, jest bardzo niewygodna. „Jaki rodzaj religii byłby dla ciebie wygodny?” Zapytałem, żeby ją przetestować. Powiedziała: „Chcę widzieć Boga w moich dzieciach, w moich pieniądzach, w moich diamentach”.
„Bardzo dobrze, proszę pani” – odpowiedziałem. „Teraz masz to wszystko. I będziesz musiał to oglądać jeszcze przez miliony lat. Wtedy gdzieś wpadniesz i odzyskasz rozsądek. Dopóki nie nadejdzie ten czas, nigdy nie przyjdziesz do Boga. W międzyczasie idź na widzeniu Boga w swoich dzieciach, w swoich pieniądzach, diamentach i tańcach.”
Dla takich ludzi porzucenie przyjemności zmysłowych jest trudne, a wręcz niemożliwe. To rosło w nich od narodzin do narodzin. Jeśli poprosisz świnię, aby porzuciła swój chlew i poszła do twojego najpiękniejszego salonu, będzie to dla niej śmierć. „Puść, muszę tam mieszkać” – mówi świnia.
[Tutaj Swami Wiwekananda wyjaśnił historię rybaczki: „Pewnego razu rybaczka była gościem w domu ogrodniczki uprawiającej kwiaty. Przyszła tam z pustym koszem po sprzedaży ryb na targu i poproszono ją by spała w pokoju, w którym trzymano kwiaty. Jednak z powodu zapachu kwiatów długo nie mogła zasnąć. Gospodyni, widząc jej stan, powiedziała: „Hej, dlaczego tak niespokojnie wiercisz się z boku na bok?”. ’ Rybaczka powiedziała: „Nie wiem, przyjaciółko. Może zapach kwiatów zakłócił mi sen. Czy możesz mi podać koszyk z rybami? Może to mnie uśpi”.]3
Tak jest z nami. Większość ludzkości zachwyca się tym rybim zapachem – tym światem, tą rozkoszą zmysłów, tymi pieniędzmi, bogactwem, majątkiem ruchomym, żoną i dziećmi. Cały ten nonsens tego świata, ten rybi zapach, dopadł nas. Nic poza nią nie słyszymy, nic poza nią nie widzimy; nic nie wykracza poza to. To jest cały wszechświat.
Całe to gadanie o niebie, Bogu i duszy nic nie znaczy dla zwykłego człowieka. On ma już tutaj niebo. Nie ma innego pomysłu poza tym światem. Kiedy mówisz mu o czymś wyższym, on mówi: „To nie jest wygodna religia. Daj nam coś wygodnego”. To znaczy, że religia to nic innego jak to, co on robi.
Jeśli jest złodziejem i powiesz mu, że kradzież to najwspanialsza rzecz, jaką możemy zrobić, powie: „To wygodna religia”. Jeśli zdradza, musisz mu powiedzieć, że to, co robi, jest w porządku; wtedy zaakceptuje twoje nauczanie jako „wygodną religię”. Cały problem polega na tym, że ludzie nigdy nie chcą wydostać się ze swoich kolein – nigdy nie chcą pozbyć się starego koszyka na ryby i smrodu, aby żyć. Jeśli mówią: „Chcę prawdy”, oznacza to po prostu, że chcą koszyka z rybami.
Kiedy osiągnąłeś wiedzę? Kiedy jesteś wyposażony w te cztery dyscypliny [tj. cztery kwalifikacje do osiągnięcia omawiane w literaturze wedyjskiej: rozróżnienie między rzeczywistym a nierzeczywistym, wyrzeczenie, sześć skarbów cnoty zaczynających się od spokoju i tęsknota za wyzwoleniem]. Musisz porzucić wszelkie pragnienia przyjemności, czy to w tym życiu, czy w następnym. Wszelkie przyjemności tego życia są daremne. Niech przychodzą i odchodzą, jak chcą.
Tego, na co zasłużyłeś swoimi przeszłymi czynami, nikt nie może ci odebrać. Jeśli zasłużyłeś na bogactwo, możesz zakopać się w lesie, a ono do ciebie przyjdzie. Jeśli zasłużyłeś na dobre jedzenie i ubranie, możesz udać się na biegun północny, a one zostaną ci przyniesione. Przyniesie je niedźwiedź polarny. Jeśli nie zasłużyłeś na nie, możesz podbić świat i umrzeć z głodu. Więc po co zawracasz sobie głowę tymi sprawami? A ostatecznie jaki jest z nich pożytek?
Jako dzieci wszyscy myślimy, że świat jest taki piękny i że mnóstwo przyjemności po prostu czeka, aż do nich wyjdziemy. To marzenie każdego ucznia. A kiedy wychodzi on w świat, w świat codzienności, bardzo szybko jego marzenia znikają. Podobnie z narodami. Kiedy widzą, jak każde miasto zbudowane jest na gruzach – każdy las stoi na mieście – wtedy nabierają przekonania o marności tego świata.
Wszelka potęga wiedzy i bogactwa, raz zdobyta, przeminęła – cała nauka starożytnych została utracona, utracona na zawsze. Nikt nie wie jak. To dla nas wspaniała lekcja. Marność nad marnościami; wszystko jest marnością i udręką ducha. Jeśli to wszystko ujrzeliśmy, poczuliśmy się zniesmaczeni tym światem i wszystkim, co nam oferuje. Nazywa się to Wairāgją, brakiem przywiązań i jest pierwszym krokiem w stronę wiedzy.
Naturalnym pragnieniem człowieka jest kierowanie się ku zmysłom. Odwrócenie się od zmysłów prowadzi go z powrotem do Boga. Zatem pierwszą lekcją, której musimy się nauczyć, jest odwrócenie się od marności tego świata.
Jak długo będziesz tonął, nurkował w dół i wynurzał się przez pięć minut, aby ponownie opaść, ponownie wynurzyć się i tonąć, i tak dalej – podrzucany w górę i w dół? Jak długo będziesz wirował na tym kole karmy – w górę i w dół, w górę i w dół? Ile tysięcy razy byliście królami i władcami? Ile razy byłeś otoczony bogactwem i pogrążony w biedzie? Ile tysięcy razy byłeś opętany przez największe moce? Ale znowu musieliście stać się ludźmi, staczając się w tym szalonym pędzie wód Karmy. To ogromne koło Karmy nie zatrzymuje się ani z powodu łez wdowy, ani płaczu sieroty.
Jak długo będziesz to kontynuować? Jak długo? Czy będziesz jak ten starzec, który całe życie spędził w więzieniu, a kiedy wyszedł, błagał, aby go sprowadzono z powrotem do jego ciemnej i brudnej celi w lochu? Tak jest w przypadku nas wszystkich! Trzymamy się z całych sił tej niskiej, ciemnej, brudnej komórki zwanej tym światem – tej ohydnej, chimerycznej egzystencji, w której każdy wiejący wiatr kopie nas jak piłkę nożną.
Jesteśmy niewolnikami natury – niewolnikami odrobiny chleba, niewolnikami pochwał, niewolnikami obwiniania, niewolnikami żony, męża, dziecka, niewolnikami wszystkiego. No cóż, jeżdżę po całym świecie – błagam, kradnę, rabuję, robię wszystko – aby uszczęśliwić chłopca, być może garbatego lub brzydkiego. Zrobię wszystko, co niegodziwe, aby go uszczęśliwić. Dlaczego? Ponieważ jestem jego ojcem. Jednocześnie na tym świecie miliony chłopców umiera z głodu – chłopcy piękni na ciele i umyśle. Ale oni są dla mnie niczym. Niech wszyscy umrą. Jestem skłonny zabić ich wszystkich, aby ocalić tego jednego drania, którego urodziłem. To właśnie nazywacie miłością. Ale nie ja. Nie ja. To jest brutalność.
Są miliony kobiet – pięknych na ciele i umyśle, dobrych, delikatnych, cnotliwych – umierających z głodu w tej chwili. W ogóle się nimi nie przejmuję. Ale tę Jennie, która jest moja, która mnie bije trzy razy dziennie i cały dzień beszta, dla tej Jennie będę żebrać, pożyczać, oszukiwać i kraść, żeby miała ładną suknię.
Czy nazywasz to miłością? Ja nie. To jest zwykłe pragnienie, zwierzęce pragnienie – nic więcej. Odwróć się od tych rzeczy. Czy te okropne sny nie mają końca? Połóż im kres.
Kiedy umysł osiąga stan wstrętu do wszystkich marności życia, nazywa się to odwróceniem się od natury. To pierwszy krok. Należy porzucić wszystkie pragnienia – nawet pragnienie zdobycia nieba.
Czym w ogóle są te niebiosa? Miejsca, gdzie cały czas śpiewa się psalmy. Po co? Mieszkać tam i mieć ładne, zdrowe ciało z fosforyzującym światłem lub czymś w tym rodzaju wydobywającym się z każdej części, z aureolą wokół głowy, ze skrzydłami i mocą przenikania przez ścianę?
Jeśli istnieją jakieś moce, prędzej czy później muszą one przeminąć. Jeśli istnieje niebo – a może być wiele niebios oferujących różne stopnie przyjemności – nie może być ciała, które żyje wiecznie. Śmierć nas dogoni, nawet tam.
Każda połączenie musi mieć alternatywę. Żadne ciało, drobniejsze czy grubsze, nie może zostać wytworzone bez połączenia się cząstek materii. Ilekroć dwie cząstki spotykają się, są one utrzymywane przez pewne przyciąganie; i nadejdzie czas, kiedy te cząstki się rozdzielą. To jest wieczne prawo. Zatem gdziekolwiek jest ciało – czy to zgrubne, czy subtelniejsze, czy to w niebie, czy na ziemi – śmierć je zwycięży.
Dlatego należy porzucić wszelkie pragnienia przyjemności w tym życiu lub w życiu przyszłym. Ludzie mają naturalną potrzebę czerpania przyjemności; a kiedy nie znajdują samolubnych przyjemności w tym życiu, myślą, że po śmierci będą mieli wiele radości gdzie indziej. Jeśli te przyjemności nie prowadzą nas do wiedzy w tym życiu, w tym świecie, jak mogą przynieść nam wiedzę w innym życiu?
Jaki jest cel człowieka? Przyjemność czy wiedza? Na pewno nie przyjemność. Człowiek nie rodzi się po to, by odczuwać przyjemność i cierpieć ból. Celem jest wiedza. Wiedza to jedyna przyjemność, jaką możemy mieć.
Wszystkie przyjemności zmysłowe należą do bydła. A im więcej przyjemności daje wiedza, tym bardziej przyjemności zmysłowe upadają. Im bardziej zwierzęcy jest człowiek, tym bardziej cieszy się przyjemnościami zmysłowymi. Żaden człowiek nie jest w stanie jeść z takim apetytem jak wygłodniały pies. Nie narodził się jeszcze żaden człowiek, który odczuwałby taką samą przyjemność z jedzenia jak zwykły byk. Zobacz, jak cała ich dusza jest w tym jedzeniu. Twoi milionerzy oddaliby miliony za tę przyjemność jedzenia – ale nie mogą jej mieć.
Ten wszechświat jest jak doskonale zrównoważony ocean. Nie da się wznieść fali w jednym miejscu, nie robiąc wgłębienia w innym. Suma energii we wszechświecie jest przez cały czas taka sama. Wykorzystujesz ją w jednym miejscu, tracisz ją w innym. Prymityw ją ma, ale wykorzystał ją w zmysłach; a każdy jego zmysł jest sto razy silniejszy od ludzkiego.
Jak pies wącha na odległość! Jak on tropi ślady! Nie możemy tego zrobić. Tak też u dzikiego człowieka. Jego zmysły są mniej wyostrzone niż u zwierzęcia, ale bystrzejsze niż u cywilizowanego człowieka.
Klasy niższe w każdym kraju intensywnie korzystają ze wszystkiego, co fizyczne. Ich zmysły są silniejsze niż u ludzi kulturalnych. Ale gdy wspinasz się coraz wyżej na skali, widzisz, że moc myśli rośnie, a moc zmysłów maleje w tym samym stosunku.
Weź [dzikusa], pokrój go [niejako] na kawałki, a po pięciu dniach wszystko będzie w porządku. Ale jeśli cię podrapię, to stawiam dziesięć do jednego, że będziesz cierpiał przez tygodnie lub miesiące. Ta energia życiowa, którą on ukazuje – ty też ją masz. Ale u ciebie jest używana do tworzenia mózgu, do wytwarzania myśli. I tak jest ze wszystkimi radościami i przyjemnościami. Albo ciesz się przyjemnościami zmysłów – żyj jak zwierzę i stań się zwierzęciem – albo wyrzeknij się tych rzeczy i stań się wolny.
Wielkie cywilizacje – od czego umarły? Poszły za przyjemnościami. I posuwały się coraz dalej w dół, aż dzięki miłosierdziu Boga przyszli dzicy, aby ich wytępić, abyśmy nie widzieli warczących ludzkich bestii. Dzicy ludzie wymordowali te narody, które zdziczały przez zmysłowe przyjemności, aby nie odnaleziono brakującego ogniwa Darwina.
Prawdziwa cywilizacja nie oznacza gromadzenia się w miastach i prowadzenia głupiego życia, ale podążanie ku Bogu, kontrolowanie zmysłów i w ten sposób stanie się władcą w tym domu Jaźni.
Pomyśl o niewoli, w której jesteśmy [związani]. Każda piękna forma, którą widzę, każdy dźwięk pochwały, który słyszę, natychmiast mnie przyciąga; każde słowo winy, które słyszę, natychmiast mnie odrzuca. Każdy głupiec ma wpływ na mój umysł. Każdy najmniejszy ruch na świecie odciska na mnie piętno. Czy warto żyć takim życiem?
Kiedy więc uświadomisz sobie niedolę tej fizycznej egzystencji – kiedy nabierzesz przekonania, że takie życie nie jest warte przeżycia – wykonasz pierwszy krok w kierunku Dźnāny.
Przypisy:
- Archiwa Towarzystwa Wedanta Północnej Kalifornii. Zobacz New Discoveries, Tom 3, s. 358-63. Tytuł tego wykładu został podany przez Wydawcę. ↩︎
- „Petitio principii” odnosi się do błędu logicznego, w którym wniosek przyjmuje się za oczywistość w założeniu. ↩︎
- M., Ewangelia Śri Ramakryszny, przeł. Swami Nikhilananda (Nowy Jork: Ramakryszna-Wiwekananda Center, 1952), s. 433. ↩︎