MADRAS
15 lutego [1893]
WASZA WYSOKOŚĆ,
Dwie rzeczy opowiem Waszej Wysokości. Jedna – o bardzo cudownym zjawisku, które widziałem w wiosce Kumbakonam, a druga o mnie.
We wspomnianej wiosce mieszka mężczyzna z kasty Ćetty, uchodzący ogólnie za astrologa. Razem z dwoma innymi młodymi mężczyznami poszedłem go odwiedzić. Mówiono, że opowiada o wszystkim, o czym myśli człowiek. Dlatego chciałem go wystawić na próbę. Dwa miesiące temu śniło mi się, że moja matka nie żyje i bardzo chciałem się o niej dowiedzieć. Drugą kwestią było to, czy to, co powiedział mi mój Guru, było prawdą. Trzecie było pytaniem testowym – część mantry buddyjskiej w języku tybetańskim. Te pytania ustaliłem na dwa dni przed wyjazdem do Gowindy Ćetty. Szwagierce innego młodego mężczyzny nieznana ręka podała truciznę, po której wyzdrowiała. Chciał jednak poznać autora tej przesyłki.
Kiedy go zobaczyliśmy po raz pierwszy, był niemal wściekły. Powiedział, że niektórzy Europejczycy przyszli go odwiedzić z Dewanem z Mysore i że od tego czasu przez ich „Dristi Dośam” dostał gorączki i że nie może nam wtedy udzielić seansu i tylko jeśli zapłacimy mu 10 rupii, zgodzi się powiedzieć nam nasze „prasnas”. Młodzi mężczyźni, którzy byli ze mną, byli oczywiście gotowi zapłacić jego honoraria. Ale on idzie do swojego prywatnego pokoju i zaraz wraca i mówi mi, że gdybym dał mu trochę popiołu na wyleczenie go z gorączki, zgodziłby się na seans. Oczywiście powiedziałem mu, że nie przechwalam się żadną mocą leczenia chorób, ale on odpowiedział: „To nie ma znaczenia, ja chcę tylko [popiołu]”. Więc się zgodziłem, a on zabrał nas do prywatnego pokoju i wziął kartkę papieru, napisał coś na niej i dał jednemu z nas i kazał mi to podpisać i trzymać w kieszeni jednego z moich towarzyszy. Potem powiedział mi wprost: „Dlaczego ty, Sannjasin, myślisz o swojej matce?” Odpowiedziałem, że nawet wielki Śankaraćarja zaopiekuje się swoją matką; i powiedział: „Z nią wszystko w porządku i zapisałem jej imię w tej gazecie, którą posiada twój przyjaciel”, a następnie mówił dalej: „Twój Guru nie żyje. Cokolwiek ci powiedział, musisz wierzyć, bo był bardzo, bardzo wielkim człowiekiem”, po czym podał mi opis mojego Guru, który był najwspanialszy, a potem powiedział: „Co jeszcze chcesz wiedzieć o swoim Guru?” Powiedziałem mu: „Jeśli możesz podać mi jego imię, będę usatysfakcjonowany”, a on odpowiedział: „Jakie imię? Sannjasin otrzymuje różne imiona”. Odpowiedziałem: „Nazwisko, pod którym był znany publicznie”. A on odpowiedział: „Cudowne imię, już je zapisałem. Chciałeś się też dowiedzieć o mantrze po tybetańsku, ona również jest napisana na tej kartce.” Następnie powiedział mi, żebym pomyślał o czymkolwiek w jakimkolwiek języku i powiedział mu to, odpowiedziałem mu: „Om Namo Bhagawate Wasudewaja”, a on odpowiedział: „To także jest napisane na kartce, którą posiada twój przyjaciel. Teraz wyjmij ją i zobacz”. I oto cud! Byli tam wszystko, jak powiedział, było tam nawet imię mojej matki! Zaczęło się tak – twoja matka o takim a takim imieniu ma się dobrze. Jest bardzo święta i dobra, ale rozłąkę z tobą czuje jak śmierć i za dwa lata umrze; więc jeśli chcesz ją zobaczyć, musi to nastąpić w ciągu dwóch lat.
Następnie było napisane – twój Guru Ramakryszna Paramahamsa nie żyje, ale żyje w Sukszmie, czyli ciele eterycznym i czuwa nad tobą itd., potem napisano „Lamala capsećua” po tybetańsku, a na końcu napisano: Zgodnie z tym, co napisałem, daję wam także tę mantrę, którą przekażecie mi po godzinie od mojego napisania; „Om Namo Bhagavate itd.”; i podobnie skuteczny był w relacji do moich przyjaciół. Potem zobaczyłem ludzi przyjeżdżających z odległych wiosek i gdy tylko ich zobaczył, powiedział: „Masz takie a takie imię i w tym celu przyjechałeś z takiej a takiej wsi”. Kiedy mnie czytał, bardzo się uspokoił i powiedział: „Nie wezmę od ciebie pieniędzy. Z drugiej strony musisz wziąć ode mnie trochę „sewy”.” I wziąłem trochę mleka do jego domu, a on przyprowadził całą swoją rodzinę, aby mi się pokłoniła. Dotknąłem przyniesionego przez niego „wibhuti”, po czym zapytałem go o źródło jego cudownych mocy. Najpierw nie chciał powiedzieć, ale po chwili przyszedł do mnie [i] powiedział: „Maharadź, to jest „siddhi mantr” poprzez „sahaya” „Dewi”. O, Horacy, więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom – Szekspir.
Drugie dotyczy mnie. Oto zamindar z Ramnath, obecnie przebywający w Madrasie. Wyśle mnie do Europy i jak już wiesz, mam wielką ochotę zobaczyć te miejsca. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i odbyć trasę po Europie i Ameryce. Ale nie mogę nic zrobić bez pytania Waszej Wysokości, jedynego przyjaciela, jakiego mam na Ziemi.
Proszę zatem o wyrażenie swojej opinii na ten temat. Chcę tylko zrobić krótką wycieczkę w te miejsca. Jednego jestem pewien, że jestem narzędziem w rękach świętej i wyższej mocy. Ja sam nie mam spokoju, płonę dosłownie dzień i noc, ale tak czy inaczej, gdziekolwiek pójdę, setki, a w niektórych [miejscach], jak w Madrasie, tysiące przychodzą do mnie dzień i noc i zostają wyleczone ze swojego sceptycyzmu i niewiary, ale ja –! Zawsze jestem nieszczęśliwy!! Bądź wola Twoja!! Dlatego nie wiem, czego ta moc ode mnie wymaga, co należy zrobić w Europie. Nie mogę nie być posłuszny. „Bądź wola Twoja”!! Nie ma ucieczki.
Gratuluję Waszej Wysokości narodzin syna i następcy tronu. Niech mały książę będzie spokojny jak jego najszlachetniejszy ojciec i niech Pan zawsze obdarza błogosławieństwem jego i jego rodziców.
Tak więc za dwa lub trzy tygodnie jadę do Europy. Nie mogę nic powiedzieć na temat przyszłości ciała. Modlę się tylko do Waszej Wysokości, abyś zatroszczył się o moją matkę, aby nie umarła z głodu.
Byłbym bardzo zobowiązany otrzymać wkrótce odpowiedź i prosić Waszą Wysokość, aby pozostała część tego listu, tj. mój wyjazd do Anglii itp., pozostała poufna.
Bądź błogosławiony przez całe życie, Ty i Twoi bliscy, oto modlitwa, którą dzień i noc odmawia:
WIWEKANANDA
C/O M. Bhattacharya Esq.
Asystent Księgowego Generalnego
Góra St. Thome, Madras