Piątek, 19 lipca 1985

SPISANE PRZEZ PANNĘ S. E. WALDO (Uczennicę)

Dopóki mówię „ty”, mam prawo mówić o tym, że Bóg nas chroni. Kiedy widzę kogoś innego, muszę ponieść wszystkie konsekwencje i dodać trzeci, ideał, który stoi między nami; to jest wierzchołek trójkąta. Para zamienia się w śnieg, potem w wodę i w końcu w Gangę; ale gdy jest to para, nie ma Gangi, a gdy jest to woda, nie myślimy o żadnej parze. Idea stworzenia czy zmiany jest nierozerwalnie związana z wolą. Dopóki postrzegamy ten świat w ruchu, musimy wyobrazić sobie wolę, która za nim stoi. Fizyka dowodzi całkowitego złudzenia zmysłów; nic tak naprawdę nie jest takie, jak zawsze widzisz, słyszysz, czujesz, wąchasz, smakujesz. Pewne wibracje wywołujące określone skutki wpływają na nasze zmysły; znamy tylko prawdę względną.

Sanskryckie słowo oznaczające prawdę to „istnienie” (Sat). Z naszego obecnego punktu widzenia ten świat jawi się nam jako wola i świadomość. Osobowy Bóg jest dla siebie taką samą istotą, jak my jesteśmy dla siebie i niczym więcej. Boga można również postrzegać jako formę, tak jak my jesteśmy postrzegani. Jako ludzie musimy mieć Boga; jako Bóg nie potrzebujemy nikogo. To dlatego Śri Ramakryszna nieustannie widział Boską Matkę zawsze obecną przy nim, bardziej realną niż jakąkolwiek inną rzecz wokół niego; lecz w Samādhi odchodziło wszystko oprócz Jaźni. Bóg osobowy zbliża się coraz bardziej, aż się rozpływa i nie ma już Boga Osobowego ani „ja”, wszystko jest pogrążone w Jaźni.

Świadomość jest niewolą. Argument z projektu głosi, że inteligencja poprzedza formę; jeśli jednak inteligencja jest przyczyną czegokolwiek, sama jest z kolei skutkiem. To jest Maja. Bóg stwarza nas, a my stwarzamy Boga i to jest Maja. Krąg jest nieprzerwany; umysł tworzy ciało, a ciało tworzy umysł; jajko daje kurę, kura jajko; drzewo nasiono, nasiono drzewo. Świat nie jest ani całkowicie zróżnicowany, ani jednak całkowicie jednorodny. Człowiek jest wolny i musi wznieść się ponad obie strony. Obydwa są na swoim miejscu; ale aby osiągnąć prawdę, „istnienie”, musimy przekroczyć wszystko, co teraz wiemy o istnieniu, woli, świadomości, działaniu, podążaniu, wiedzy. Nie ma prawdziwej indywidualności Dźiwy (oddzielnej duszy); w końcu jako całość rozpadnie się na kawałki. Tylko to, co jest poza dalszą analizą, jest „proste” i tylko to jest prawdą, wolnością, nieśmiertelnością, błogością. Wszelka walka o zachowanie tej złudnej indywidualności jest w istocie wadą. Wszelkie wysiłki mające na celu utratę tej indywidualności są cnotami. Wszystko we wszechświecie próbuje rozbić tę indywidualność, świadomie lub nieświadomie. Wszelka moralność opiera się na zniszczeniu odrębności lub fałszywej indywidualności, ponieważ to jest przyczyną wszelkiego grzechu. Moralność istnieje pierwsza; później religia ją kodyfikuje. Najpierw są zwyczaje, a potem mitologia, która je wyjaśnia. Kiedy coś się dzieje, kieruje się wyższym prawem niż rozumowanie; które pojawia się później, gdy próbujemy je zrozumieć. Rozumowanie nie jest siłą napędową, lecz „przeżuwaniem pokarmu” później. Rozum jest historykiem działań ludzi.

* * *

Buddha był wielkim Wedantystą (ponieważ Buddyzm był w rzeczywistości jedynie odgałęzieniem Wedanty), a Śankarę często nazywa się „ukrytym Buddystą”. Buddha dokonał analizy, Śankara dokonał syntezy. Buddha nigdy przed niczym się nie kłaniał – ani Wedom, ani kaście, ani kapłanowi, ani zwyczajowi. Nieustraszenie rozumował tak daleko, jak tylko rozum mógł go ponieść. Takiego nieustraszonego poszukiwania prawdy i takiej miłości do każdej żywej istoty świat nigdy nie widział. Buddha był Waszyngtonem świata religijnego; zdobył tron tylko po to, by dać go światu, tak jak Waszyngton zrobił to narodowi amerykańskiemu. Nie szukał niczego dla siebie.