Rozmowa IV

(Przetłumaczone z bengalskiego)

(Z pamiętnika ucznia)

(Uczniem jest Śaratćandra Ćakrawarty, który opublikował swoje zapisy w bengalskiej książce Swami–Śiszja–Samwāda, składającej się z dwóch części. Niniejsza seria „Rozmów i dialogów” jest poprawionym tłumaczeniem tej książki. Pięć dialogów z tej serii ukazało się już w Tomie Piątym)

[Miejsce: Świątynia Kali w Dakszineśwar i Alambazar Math. Rok: 1897, marzec.]

Kiedy Swamidźi po raz pierwszy wrócił z Anglii, Ramakryszna Math mieściła się w Alambazar. Rocznicę urodzin Bhagawana Śri Ramakryszny obchodzono w tym roku w świątyni Kali Rani Rāsmani w Dakszineśwar. Swamidźi wraz z kilkoma swoimi braćmi uczniami dotarł tam z Alambazar Math około godziny 9 lub 10 rano. Był bosy i miał na głowie żółty turban. Tłumy ludzi czekały, żeby go zobaczyć i usłyszeć. W świątyni Matki Kali Swamidźi upadł na twarz przed Matką Wszechświata, a tysiące głów podążających za nim pochyliło się nisko. Następnie, pokłoniwszy się przed Rādhākāntadźi wszedł do pokoju, w którym zwykł przebywać Śri Ramakryszna. W pomieszczeniu nie było najmniejszej przestrzeni do oddychania.

W festiwalu wzięły udział dwie Europejki, które towarzyszyły Swamidźi w Indiach. Swamidźi zabrał je ze sobą, aby pokazać im święte Panćawati i drzewo Wilwa.1 Chociaż uczeń nie był jeszcze całkiem zaznajomiony ze Swamidźi, poszedł za nim i wręczył mu ułożony przez siebie egzemplarz sanskryckiej Ody na temat Utsawa (uroczystości). Swamidźi przeczytał to idąc w stronę Panćawati. I w drodze pewnego razu spojrzał na ucznia i powiedział: „Tak, zostało to zrobione dobrze. Próbuj tak samo z innymi”.

Tak się złożyło, że po jednej stronie Panćawati zebrali się wielbiciele Śri Ramakryszny, wśród których był Babu Giriś Ćandra Ghosz. Swamidźi w towarzystwie tłumu przybył do Girish Babu i pozdrowił go, mówiąc: „Witam! Oto pan Ghosz”. Giriś Babu odwzajemnił pozdrowienia ze złożonymi rękami. Przypominając Giriś Babu o dawnych czasach, Swamidźi powiedział: „Pomyśl o tym, panie Ghosz – co za przejście od tych dni do obecnych!” Giriś Babu zgodził się z opinią Swamidźi i powiedział: „Tak, to prawda, ale jednak umysł pragnie zobaczyć tego więcej.” Po krótkiej rozmowie Swamidźi udał się w stronę drzewa Wilwa położonego na północny wschód od Panćawati.

Teraz ogromny tłum stał z niecierpliwością, czekając na wykład Swamidźi. Ale choć dołożył wszelkich starań, Swamidźi nie mógł mówić głośniej niż hałas i wrzawa ludzi. Dlatego musiał zrezygnować z próby wygłoszenia wykładu i odszedł z dwiema Europejkami, aby pokazać im miejsca związane z duchowymi praktykami Śri Ramakryszny i przedstawić je konkretnym wielbicielom i uczniom Mistrza.

Po 15:00 Swamidźi powiedział do ucznia: „Proszę, przyprowadź mi dorożkę; muszę teraz jechać do Math”. Uczeń sprowadził dorożkę zgodnie z życzeniem. Sam Swamidźi usiadł po jednej stronie i poprosił Swamiego Nirandźananandę oraz ucznia, aby usiedli po drugiej stronie, po czym pojechali w stronę Alambazar Math. Po drodze Swamidźi powiedział do ucznia: „Nie wystarczy żyć jedynie abstrakcyjnymi ideami. Te festiwale i tym podobne są również konieczne; bo tylko wtedy te idee będą stopniowo rozprzestrzeniać się wśród mas. Widzisz, Hindusi obchodzą swoje święta przez cały rok, a tajemnica polega na tym, że stopniowo wlewają w umysły ludzi wielkie ideały religii. Ma to jednak również swoją wadę. Ludzie na ogół gubią ich wewnętrzne znaczenie i stają się bardzo zajęci zewnętrznym, że gdy tylko te uroczystości się skończą, stają się znowu sobą. Dlatego prawdą jest, że to wszystko tworzy zewnętrzną zasłonę religii, która w pewnym sensie przesłania prawdziwą duchowość i wiedzę o jaźni.

„Ale są tacy, którzy w ogóle nie potrafią abstrakcyjnie zrozumieć, czym jest „religia” lub czym jest „Jaźń” i starają się stopniowo urzeczywistniać duchowość poprzez te święta i ceremonie. Weźmy tylko to święto obchodzone dzisiaj; ci, którzy w nim uczestniczyli przynajmniej raz pomyślą o Śri Ramakrysznie. Przyjdzie im do głowy myśl kim on był, w czyim imieniu zgromadził się tak wielki tłum i dlaczego w ogóle tak wielu ludzi przybyło w jego imieniu. Oraz ci, którzy nawet tego nie będą zbyt odczuwać, przyjdą raz w roku, aby zobaczyć wszystkie tańce i śpiewy religijne lub przynajmniej wziąć udział w świętych ofiarach z pożywienia, a także popatrzeć na wielbicieli Śri Ramakryszny. To raczej przyniesie im korzyść niż zaszkodzi.”

Uczeń: Ale, proszę pana, przypuśćmy, że ktoś uważa te święta i ceremonie za jedyną istotną rzecz, czy może posunąć się dalej? Stopniowo schodzą w naszym kraju do poziomu zwyczajnych obrzędów, takich jak kult (bogiń) Szaszthi, Mangala–ćandi i tym podobnych. Stwierdzono, że ludzie przestrzegają tych rytuałów aż do śmierci; ale gdzie znajdziemy choćby jednego spośród nich, który poprzez takie przestrzeganie wzniósł się do wiedzy o Brahmanie?

Swamidźi: Dlaczego? W Indiach narodziło się tak wielu duchowych bohaterów i czyż nie uczynili z nich środka do wspinania się na wyżyny wielkości? Kiedy wytrwale praktykując dzięki tym podporom, zyskali wizję Jaźni, przestali się nimi interesować. Jednak dla zachowania równowagi społecznej nawet wielcy ludzie typu Inkarnacje przestrzegają tych obrzędów.

Uczeń: Tak, mogą ich przestrzegać jedynie na pokaz. Ale kiedy dla znawcy Jaźni nawet ten świat staje się nierealny jak magia, czy jest w stanie uznać te zewnętrzne obserwacje za prawdziwe?

Swamidźi: Dlaczego nie? Czy nasze pojęcie prawdy nie jest również pojęciem względnym, zmieniającym się w zależności od czasu, miejsca i osoby? Dlatego wszystkie obrzędy mają swoją użyteczność, biorąc pod uwagę różne kwalifikacje ludzi. Jest tak, jak zwykł mawiać Śri Ramakryszna, że matka gotuje polāo i kalia (tłuste dania) dla jednego syna, a sago dla drugiego.

Teraz uczeń w końcu zrozumiał i milczał. Tymczasem powóz dotarł do Alambazar Math. Uczeń poszedł za Swamidźi do Math, gdzie Swamidźi, będąc spragniony, napił się wody. Następnie zdjął płaszcz i położył się na kocu rozłożonym na podłodze. Siedzący obok niego Swami Nirandźanananda powiedział: „Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak wielkiego tłumu w Utsawa! Tak, jakby zgromadziła się tam cała Kalkuta!”

Swamidźi: To było całkiem naturalne; później będą się dziać dziwniejsze rzeczy.

Uczeń: Panie, w każdym odłamie religijnym istnieją tego czy innego rodzaju zewnętrzne święta. Ale w tej kwestii nie ma przyjaźni między jedną sektą a drugą. Nawet w przypadku tak liberalnej religii, jak religia Mahometa, odkryłem w Dacca, że Szyici i Sunnici kłócą się między sobą.

Swamidźi: Jest to mniej więcej nieodłączne wszędzie tam, gdzie istnieją sekty. Ale czy wiesz, jakie nastroje dominują wśród nas? – Niesekciarstwo. Nasz Pan narodził się, aby to podkreślić. Przyjął wszystkie formy, ale powiedział, że patrząc z punktu widzenia wiedzy o Brahmanie, są one jedynie niczym złudna Mājā.

Uczeń: Proszę pana, nie rozumiem pańskiego punktu widzenia. Czasami wydaje mi się, że obchodząc w ten sposób te święta, inaugurujecie także inną sektę wokół imienia Śri Ramakryszna. Słyszałem z ust Nag Mahāśaja, że Śri Ramakryszna nie należał do żadnej sekty. Zwykł okazywać wielki szacunek wszystkim wyznaniom, takim jak Śaktowie, Wisznuici, Wyznawcy Brahmo, Muzułmanie i Chrześcijanie.

Swamidźi: Skąd wiesz, że my również nie darzymy wielkim szacunkiem wszystkich wyznań religijnych?

Mówiąc to, Swamidźi z wyraźnym rozbawieniem zawołał do Swamiego Nirandźanandy: „Pomyśl tylko co mówi ten Bāngāl!”2

Uczeń: Uprzejmie proszę spraw, abym zrozumiał co masz na myśli.

Swamidźi: Cóż, z pewnością musisz czytać moje wykłady. Ale gdzie budowałem na imieniu Śri Ramakryszny? Jedynie czystą religię Upaniszad głosiłem na świecie.

Uczeń: To rzeczywiście prawda. Ale dzięki znajomości z tobą stwierdzam, że poddałeś siebie, ciałem i duszą, Ramakrysznie. Jeśli zrozumiałeś, że Śri Ramakryszna jest Samym Panem, dlaczego nie przekazać tego ogółowi ludzi?

Swamidźi: Cóż, rzeczywiście głoszę to, co zrozumiałem. A jeśli uznałeś, że adwaityczne zasady Wedanty są najprawdziwszą religią, to dlaczego nie pójdziesz i nie głosisz ich wszystkim ludziom?

Uczeń: Ale muszę to sobie uświadomić, zanim będę mógł to głosić innym. Studiowałem Adwaityzm jedynie w książkach.

Swamidźi: Dobrze; najpierw uświadom sobie, a potem głoś. Dlatego nie masz prawa mówić nic na temat przekonań, którymi każdy człowiek stara się żyć. Ponieważ i ty teraz postępujesz także po prostu pokładając wiarę w niektórych takich przekonaniach.

Uczeń: To prawda, teraz także żyję wierząc w coś; ale mam Śāstry jako swój autorytet. Nie akceptuję żadnej wiary przeciwnej Śastrom.

Swamidźi: Co masz na myśli mówiąc Śāstry? Jeśli Upaniszady są autorytetem, dlaczego Biblia i Zend–Awesta nie są w równym stopniu autorytetem?

Uczeń: Chociaż te pisma święte są również dobrym autorytetem, jednakże nie są tak stare jak Wedy. Poza tym nigdzie teoria Ātmana nie jest lepiej ugruntowana niż w Wedach.

Swamidźi: Załóżmy, że przychylę się do twojego twierdzenia, jakie masz prawo utrzymywać, że prawdy nie można znaleźć nigdzie poza Wedami?

Uczeń: Tak, prawda może również istnieć we wszystkich pismach świętych innych niż Wedy i nie twierdzę nic przeciwnego. Ale jeśli chodzi o mnie, postanawiam przestrzegać nauk Upaniszad, ponieważ bardzo w nie wierzę.

Swamidźi:  , aby to zrobić, ale jeśli ktoś inny ma „bardzo dużą” wiarę w jakikolwiek inny zbiór doktryn, z pewnością powinieneś pozwolić mu to przestrzegać. Odkryjesz, że na dłuższą metę zarówno on, jak i ty osiągniecie ten sam cel. Czyż nie czytałeś w Mahimnah–stotram: „त्वमसि पयसामर्णव इव – Ty jesteś jak ocean dla wpadających do niego rzek?”

Przypisy:

  1. Panćawati to gaj pięciu specjalnych drzew, ułożonych i uprawianych tak, aby służyły celom praktyki duchowej. Vilva jest także tego rodzaju świętym drzewem. ↩︎
  2. Termin ten używany w odniesieniu do osób pochodzących z Bengalu Wschodniego zbyt często wywołuje śmiech. Ale w przypadku ucznia określenie to bardzo łatwo i naturalnie stało się wyrazem szczególnej czułości. – Wyd. ↩︎