(Przetłumaczone z bengalskiego)
(Z pamiętnika ucznia)
(Uczniem jest Śaratćandra Ćakrawarty, który opublikował swoje zapisy w bengalskiej książce Swami–Śiszja–Samwāda, składającej się z dwóch części. Niniejsza seria „Rozmów i dialogów” jest poprawionym tłumaczeniem tej książki. Pięć dialogów z tej serii ukazało się już w Tomie Piątym)
[Miejsce: Baghbazar, Kalkuta. Rok: 1897.]
Swamidźi przebywa od kilku dni w domu zmarłego Balarama Babu. Na jego życzenie duża liczba wielbicieli Śri Ramakryszny zebrała się w domu o 15:00 (1 maja 1897). Swami Jogananda jest jednym z obecnych tutaj. Celem Swamidźi jest utworzenie Stowarzyszenia. Kiedy wszyscy obecni zajęli swoje miejsca, Swamidźi zaczął mówić w następujący sposób:
„Po wszystkich moich podróżach po różnych krajach narosło w mojej głowie przekonanie, że żadna wielka sprawa nie może odnieść sukcesu bez organizacji. Jednakże w kraju takim jak nasz nie wydaje mi się całkiem praktyczne zakładanie od razu organizacji o demokratycznym charakterze albo działanie w drodze powszechnego głosowania. Ludzie na Zachodzie są pod tym względem bardziej wykształceni i mniej zazdrośni wobec siebie nawzajem niż my. Nauczyli się szanować zasługi. Weźmy na przykład mój przypadek. Byłem tam tylko mało znaczącym człowiekiem, a jednak zobaczcie jak serdecznie mnie przyjęli i zabawiali. Kiedy wraz z upowszechnieniem się oświaty masy w naszym kraju staną się bardziej życzliwe i liberalne, kiedy nauczą się, aby ich myśli wykraczały poza granice sekty lub partii, wtedy będzie można pracować na demokratycznych podstawach organizacji. Dlatego konieczny jest dyktator dla tego Towarzystwa. Wszyscy powinni być mu posłuszni, a wtedy z czasem będzie można pracować nad zasadą powszechnego głosowania.
„Niech imię tego Stowarzyszenia zostanie nazwane jego imieniem, w którego imieniu rzeczywiście przyjęliśmy życie monastyczne, z którym jako waszym ideałem życiowym wszyscy trudzicie się na polu pracy, począwszy od swojej pozycji w życiu rodzinnym, w ciągu dwudziestu lat od jego śmierci cudowne rozpowszechnienie jego świętego imienia i niezwykłego życia miało miejsce zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Jesteśmy sługami Pana. Bądźcie wszyscy pomocnikami w tej sprawie.”
Kiedy Śridźut Giriś Ćandra Ghosz i wszyscy inni obecni tam uczniowie świeccy zatwierdzili powyższą propozycję, poddano dyskusji przyszły program Towarzystwa Śri Ramakryszny. Towarzystwo zostało nazwane Misją Ramakryszny.
Sam Swamidźi został generalnym prezydentem Misji i wybrani zostali także inni urzędnicy. Ustalono zasadę, że spotkania Stowarzyszenia powinny odbywać się w domu Balarama Babu w każdą niedzielę o godzinie 16:00. Nie trzeba dodawać, że Swamidźi zwykł uczęszczać na te spotkania, kiedy tylko było to możliwe.
Kiedy spotkanie się zakończyło i członkowie wyszli, zwracając się do Swami Joganandy, Swamidźi powiedział: „Więc praca rozpoczęła się teraz w ten sposób; zobaczmy, jak dalece odniesie ona sukces dzięki woli Śri Ramakryszny.”
Swami Jogananda: Robisz te rzeczy zachodnimi metodami. Czy możesz powiedzieć, że Śri Ramakryszna zostawił nam takie instrukcje?
Swamidźi: No cóż, skąd wiesz, że to wszystko nie jest zgodne z zamysłem Śri Ramakryszny? Miał nieskończony zakres uczuć i ośmielasz się zamknąć go w swoich własnych, ograniczonych poglądach na życie. Przełamię te ograniczenia i rozrzucę po całej ziemi jego bezgraniczną inspirację. Nigdy nie polecił mi wprowadzić żadnych obrzędów związanych z jego własnym kultem. Musimy uświadomić sobie nauki, które nam pozostawił na temat praktyk religijnych i oddania, koncentracji i medytacji, a także wyższych idei i prawd, a następnie głosić je wszystkim ludziom. Nieskończona liczba wyznań to tylko tyle dróg. Nie urodziłem się, aby założyć jeszcze jedną sektę w świecie już pełnym sekt. Zostaliśmy pobłogosławieni otrzymaniem schronienia u stóp Mistrza i urodziliśmy się, aby nieść jego przesłanie mieszkańcom trzech światów.
Swami Jogananda nie wyraził żadnego sprzeciwu, więc Swamidźi kontynuował: Wielokrotnie otrzymywałem w tym życiu znaki jego łaski. Stoi z tyłu i zleca mi wykonanie całej pracy. Kiedy leżałem bezsilny pod drzewem w agonii głodu, kiedy nie miałem nawet skrawka materiału na Kaupina, kiedy byłem zdecydowany podróżować dookoła świata bez grosza przy duszy, nawet wtedy pomoc nadeszła na wszelkie sposoby dzięki łasce Śri Ramakryszny. I znowu, kiedy tłumy przepychały się na ulicach Chicago, żeby zobaczyć tego Wiwekanandę, wtedy także, tylko dlatego, że miałem jego łaskę, mogłem bez trudu przetrawić cały ten zaszczyt – którego setna część wystarczyłaby, aby zwariował każdy zwykły człowiek; i dzięki jego woli zwycięstwo nastąpiło wszędzie. Teraz muszę zakończyć, robiąc coś w tym kraju. Więc rozwiejcie wszelkie wątpliwości, proszę, pomóżcie mi w pracy; a przekonacie się, że wszystko się wypełniło dzięki Jego woli.
Swami Yogananda: Tak, cokolwiek zechcesz, spełni się; i czyż nie jesteśmy wszyscy Tobie posłuszni? Od czasu do czasu wyraźnie widzę, jak Śri Ramakryszna dokonuje tych wszystkich rzeczy za twoim pośrednictwem. A jednak, mówiąc wprost, od czasu do czasu narastają pewne wątpliwości, ponieważ, jak widzieliśmy, jego zajęcie było inne. Zadaję sobie więc pytanie: „Czy jesteśmy pewni, że nie zboczymy od nauk Śri Ramakryszny?” Dlatego przyjmuję przeciwne stanowisko i ostrzegam cię.
Swamidźi: Widzisz, faktem jest, że Śri Ramakryszna nie jest dokładnie tym, za kogo uważają go zwykli wyznawcy. Miał nieskończone nastroje i fazy. Nawet gdybyś miał pojęcie o granicach Brahmadźnāna, wiedzy o Absolucie, nie mógłbyś mieć żadnego pojęcia o niezgłębionych głębinach jego umysłu! Tysiące Wiwekanandów może wyskoczyć przez jedno łaskawe spojrzenie jego oczu! Ale zamiast to robić, zdecydował się tym razem załatwić sprawę za pośrednictwem mnie jako swojego jedynego instrumentu i jak widzisz, co mogę zrobić w tej sprawie?
Mówiąc to, Swamidźi wyszedł, aby zająć się czymś innym, co na niego czekało, a Swami Jogananda ciągnął wychwalając wszechstronne dary Swamidźi.
W międzyczasie Swamidźi wrócił i zapytał ucznia: „Czy ludzie w twojej części kraju wiedzą dużo o Śri Ramakrysznie?”
Uczeń: Tylko jeden człowiek, Nag Mahāśaja, przybył do Śri Ramakryszny z naszej części Bengalu;1 to od niego wielu wielu o nim usłyszało i pobudziło to ich ciekawość, aby dowiedzieć się więcej. Ale to, że Śri Ramakryszna był Inkarnacją Boga, tamtejsi ludzie jeszcze nie poznali i niektórzy nie uwierzyliby w to, nawet gdyby im to powiedziano.
Swamidźi: Czy myślisz, że łatwo jest w to wierzyć? My, którzy mieliśmy z nim do czynienia pod każdym względem, my, którzy słyszeliśmy o tym raz po raz z jego własnych ust, my, którzy żyliśmy i przebywaliśmy z nim przez dwadzieścia cztery godziny na dobę – nawet my czasami mamy wątpliwości, czy to do nas przyjdzie! Cóż więc mówić o innych!
Uczeń: Czy Śri Ramakryszna kiedykolwiek własnymi ustami powiedział, że jest Bogiem, wszechdoskonałym Brahmanem?
Swamidźi: Tak, robił to wiele razy. I powiedział to nam wszystkim. Któregoś dnia, gdy przebywał w ogrodzie Kossipore, gdy jego ciału groziło nieuchronne niebezpieczeństwo upadku na zawsze, obok jego łóżka mówiłem w myślach: „No cóż, teraz, jeśli możesz oświadczyć, że jesteś Bogiem, to tylko wtedy uwierzę, że naprawdę jesteś samym Bogiem.” Było to raptem na dwa dni przed jego śmiercią. Natychmiast niespodziewanie spojrzał na mnie i powiedział: „Ten, który był Ramą, Ten, który był Kryszną, zaprawdę jest teraz Ramakryszną w tym ciele. I to nie tylko z punktu widzenia waszej Wedanty!”.2 Słysząc to oniemiałem. Nawet my nie mamy jeszcze doskonałej wiary, słysząc to raz po raz ze świętych ust samego naszego Pana – nasze umysły wciąż od czasu do czasu niepokoją się wątpliwościami i rozpaczą – więc co możemy powiedzieć o tym, że inni są powolni w swej wierze? Doprawdy bardzo trudno jest móc oświadczyć i uwierzyć, że człowiek o ciele takim jak nasze jest samym Bogiem. Możemy po prostu stwierdzić, że jest on „doskonałym” lub „znającym Brahmana”. Cóż, nie ma to znaczenia, jakkolwiek go nazwiesz czy o nim myślisz, o świętym, o znawcy Brahmana, czy cokolwiek innego. Ale weźcie to ode mnie, nigdy nie przyszedł na tę ziemię tak doskonały człowiek jak Śri Ramakryszna! W całkowitej ciemności świata ten wielki człowiek jest jak świecący słup iluminacji w tym wieku! I tylko dzięki Jego światłu człowiek przekroczy teraz ocean Samsāra!
Uczeń: Wydaje mi się, proszę pana, że prawdziwa wiara przychodzi dopiero po tym, jak faktycznie coś zobaczę lub usłyszę. Słyszałem, że Mathur Babu3 rzeczywiście widział tak wiele rzeczy na temat Śri Ramakryszny i dlatego położył w nim tak cudowną wiarę.
Swamidźi: Kto nie wierzy, nie wierzy nawet po zobaczeniu i myśli, że to wszystko halucynacja, sen i tak dalej. Wielką przemianę Kryszny – Wiśwarupę (forma uniwersalna) – widzieli zarówno Durjodhana, jak i Ardźuna. Ale tylko Ardźuna uwierzył, podczas gdy Durjodhana uważał to za magię! Dopóki On nie pozwoli nam zrozumieć, niczego nie można powiedzieć ani zrozumieć. Ktoś dochodzi do pełnej wiary nawet nie widząc i nie słysząc, ktoś inny pozostaje pogrążony w wątpliwościach nawet po tym, jak przez dwanaście lat był świadkiem na własne oczy różnych niezwykłych mocy! Sekretem tego wszystkiego jest Jego łaska! Ale trzeba wytrwać, aby można dostąpić łaski.
Uczeń: Czy istnieje, proszę pana, jakieś prawo łask?
Swamidźi: Tak i nie.
Uczeń: Jak to?
Swamidźi: Ci, którzy są zawsze czyści w ciele, umyśle i mowie, którzy mają silne oddanie, którzy rozróżniają rzeczywiste od nierzeczywistego, którzy wytrwają w medytacji i kontemplacji – tylko na nich zstępuje łaska Pana. Jednakże Pan jest poza wszelkimi prawami naturalnymi – nie podlega żadnym zasadom i przepisom, lub tak jak zwykł mawiać Śri Ramakryszna, On ma naturę dziecka – i dlatego zauważamy, że niektórzy nie otrzymują żadnej odpowiedzi nawet po wezwaniu Go przez miliony narodzin, podczas gdy ktoś inny, kogo uważamy za grzesznego, pokutującego człowieka lub niewierzącego, otrzyma Oświecenie w mgnieniu oka! – Być może Pan obdarza swą łaską całkiem niechcący! Można argumentować, że ten człowiek miał dobre zasługi zgromadzone w poprzednim życiu, ale tajemnica jest naprawdę trudna do zrozumienia. Śri Ramakryszna zwykł mawiać czasami: „Polegaj na Nim; bądź jak suchy liść zdany na łaskę wiatru”; i znowu mówił: „Wiatr Jego łaski zawsze wieje. Jedyne, co musisz zrobić, to rozwinąć żagle”.
Uczeń: Ależ proszę pana, to jest najwspanialsze stwierdzenie. Żadne rozumowanie, jak widzę, nie może się tu ostać.
Swamidźi: Ach, wszelkie rozumowanie i kłótnie mieszczą się w granicach królestwa Maja; leżą w kategoriach przestrzeni, czasu i przyczynowości. Ale On jest poza tymi kategoriami. Mówimy o Jego prawie, a mimo to On jest ponad wszelkim prawem. Tworzy lub staje się wszystkim, co nazywamy prawami natury, a jednak jest poza nimi wszystkimi. Ten, na którego zstępuje Jego łaska, w jednej chwili przekracza wszelkie prawo. Z tego powodu nie ma warunku łaski. Jest to Jego zabawa i gra. I to stworzenie wszechświata jest jak Jego zabawa – „लोकवक्त् लीलाकैवल्यम् – Jest to czysta rozkosz gry, podobnie jak w przypadku ludzi” (Wedanta–Sutry, 2.1.33). Czy nie jest możliwe, aby Ten, który stwarza i niszczy wszechświat, jakby w zabawie, udzielił z łaski zbawienia największemu grzesznikowi? Ale wtedy to tylko Jego przyjemnością, Jego zabawą jest przeprowadzić kogoś przez praktykę duchowej dyscypliny, a kogoś innego bez niej.
Uczeń: Panie, nie mogę tego zrozumieć.
Swamidźi: I nie musisz. Spraw, aby twój umysł lgnął do Niego tak dalece, jak to tylko możliwe. Bo wtedy dopiero wielka magia tego świata pęknie sama z siebie. Ale wtedy musisz wytrwać. Musisz oderwać swój umysł od pożądania i zysku, musisz zawsze rozróżniać pomiędzy realnym a nierzeczywistym, musisz osiedlić się w nastroju bezcielesności z ponurą myślą, że nie jesteś tym ciałem oraz musisz zawsze mieć świadomość, że jesteś wszechprzenikającym Atmanem. Ta wytrwała praktyka nazywa się Puruszakāra (wysiłek własny – w odróżnieniu od łaski). Dzięki takiemu wysiłkowi przyjdzie prawdziwe poleganie na Nim i to jest celem ludzkiego osiągnięcia.
Po chwili Swamidźi podjął dalej: Gdybyś nie otrzymał Jego łaski, po co w ogóle byś tu przyszedł? Śri Ramakryszna zwykł mawiać: „Ci, którzy otrzymali łaskę Boga, nie mogą tutaj nie przyjść. Gdziekolwiek by byli, cokolwiek by robili, z pewnością zostaną poruszeni słowami i uczuciami wypowiadanymi stąd”.4 Weźmy twój własny przypadek – czy sądzisz, że bez łaski Bożej możliwe jest posiadanie błogosławionego towarzystwa Nag Mahaśaja, człowieka, który dzięki mocy łaski Bożej osiągnął duchową doskonałość i w pełni poznał, co ta łaska naprawdę oznacza? „अनेकजन्मसंसिद्धस्ततो याति परां गतिम् – Najwyższy stopień osiąga się po osiągnięciu doskonałości dzięki praktyce powtarzających się narodzin” (Gita, 6.45). Tylko dzięki wielkim zasługom religijnym, zdobytym w wyniku wielu wcieleń, można spotkać tak wielką duszę jak on. Wszystkie cechy najwyższego rodzaju bhakti, o których mowa w pismach świętych, zamanifestowały się w Nag Mahaśaji. Tylko w nim faktycznie widzimy wypełnienie szeroko cytowanego tekstu „तृणादपि सुनीचेन” („Niższy niż niskie źdźbło trawy.”). Zaprawdę błogosławiony jest twój Wschodni Bengal, że został uświęcony dotykiem stóp Nag Mahaśaja!
Mówiąc to, Swamidźi wstał, aby złożyć wizytę wielkiemu poecie, Babu Giriś Ćandra Ghoszowi. Swami Jogananda i uczeń poszli za nim. Dotarłszy do miejsca Giriśa Babu, Swamidźi usiadł i powiedział: „Widzisz, G. Ć., obecnie nieustannie przychodzi mi do głowy impuls, aby zrobić to i tamto, aby rozproszyć po ziemi przesłanie Śri Ramakryszny i tak dalej. Ale zatrzymuję się jeszcze raz, żeby się zastanowić, czy to wszystko nie doprowadzi do powstania kolejnej sekty w Indiach. Muszę więc pracować z dużą dozą ostrożności. Czasami myślę co się stanie, jeśli sekta rzeczywiście urośnie. Ale znowu pojawia się ta myśl! „Nie. Śri Ramakryszna nigdy nie zakłócał niczyich własnych duchowych poglądów; zawsze zwracał uwagę na wewnętrzną identyczność.” Często powstrzymuję siebie samą tą myślą. A teraz, co powiesz?”
Giriś Babu: Co mogę na to powiedzieć? Jesteś narzędziem w jego dłoni. Musisz zrobić dokładnie to, czego on od ciebie oczekuje. Nie przejmuję się szczegółami. Ale widzę, że moc Pana sprawia, że sprawy się przez ciebie dzieją, widzę to jasno jak światło dzienne.
Swamidźi: Ale ja myślę, że robimy wszystko zgodnie z naszą własną wolą. Jednak to, że w nieszczęściach i przeciwnościach losu, w czasach niedostatku i ubóstwa objawia się nam i prowadzi prawdziwą drogą – to mogłem sobie uświadomić. Ale niestety, nadal nie potrafię w żaden sposób pojąć wielkości jego mocy.
Giriś Babu: Tak, powiedział: „Jeśli zrozumiesz to w pełni, wszystko natychmiast zniknie. Kto wtedy będzie pracował, lub kto będzie zmuszony do pracy?”
Potem rozmowa zeszła na Amerykę. Swamidźi ożywił się i zaczął opisywać cudowne bogactwo tego kraju, zalety i wady tamtejszych mężczyzn i kobiet, ich luksus i tak dalej.
Przypisy:
- Nie jest to do końca poprawne, ponieważ wiadomo, że co najmniej dwóch kolejnych uczniów, mianowicie Nitjagopal Goswami i Pandit Kaliprasad Ćakrawarty, przybyło z Dacca. – Wyd. ↩︎
- W tym sensie, że znawca Brahmana może zadeklarować swoją tożsamość z dowolną istotą, taką jak Manu i tak dalej. Zobacz Wedanta–Sutry 1.1.30. ↩︎
- Mathura Nath Biswas, zięć Rani Rasmani, założycielki świątyni w Dakszineśwar. ↩︎
- Ponieważ jego egoizm doskonale połączył się ze świadomością Matki, użycie przez Śri Ramakrysznę słowa „tutaj” często oznaczało zwykłe odniesienie do siebie. Przez „tutaj” rozumie się oczywiście centrum samoobjawienia się Matki. ↩︎